22 1. Patologia społeczna
lokulturowych jest tylko złudzeniem, że fala zjawisk destruktywnych zalewa społeczeństwa kierujące się zasadą relatywizmu etycznego. Lęki te również potwierdza cytowany na początku Allan Bloom (1997), który zwraca uwagę, że fascynacja relatywizmem etycznym nie daje żadnej gwarancji demokracji i sprawiedliwości społecznej. Co prawda można by sobie uprościć odpowiedź na te zarzuty, odbijając piłeczkę i zapytać, czy rygoryzm etyczny stwarza w tym względzie większe szanse i czy znane są jakiekolwiek mechanizmy społeczne pozwalające uniknąć popadania w skrajności systemów rygorystycznych, np. nadmiernej kontroli obywateli. A wreszcie, gdzie jest granica uczciwej, czy mówiąc precyzyjniej, bezpiecznej bezkompromisowości.
Jednak, unikając łatwej polemiki, należy zauważyć, że wobec koncepcji istnienia jednego niekwestionowanego systemu norm moralnych formułowane są o wiele bardziej poważne zarzuty. Najistotniejsze z nich dałoby się sprowadzić do kilku zasadniczych argumentów.
Kulturowy charakter norm etycznych
Już sama wielość sposobów postrzegania istoty praw naturalnych tylko w historii europejskiej kultury stawia pod znakiem zapytania ich wartość absolutną, a przecież kultury pozaeuropejskie rozumieją prawa naturalne jeszcze inaczej. Maria Ossowska, stwierdza wręcz, że: „gdyby to [istnienie praw absolutnych - przyp. I.P.] miało być stwierdzeniem faktu, łatwo byłoby temu stwierdzeniu zadać kłam przez wskazanie na istniejące w różnych kulturach rozbieżności w ocenie pewnych zjawisk i na bogactwo przyjmowanych w nich hierarchii wartości” (Ossowska, 1970, s. 17). Na przykład sposób traktowania małżeństwa, obowiązków religijnych, relacji międzyludzkich.
Ale istnieje jeszcze inny problem potwierdzający kulturowy charakter norm etycznych, jest nim zróżnicowanie hierarchii wartości w obrębie każdego społeczeństwa, wynikające z naturalnego zróżnicowania społecznego. Trafnie ujmuje to Holówka (2001) w lapidarnym stwierdzeniu, „że dla artysty najważniejsza jest troska o wzruszenie, dla naukowca dochodzenie prawdy, a dla człowieka pobożnego dążenie do zbawienia” (s. 248). Wartości te, rzecz jasna, nie muszą pozostawać ze sobą w kolizji, ale twierdzenie, że tylko jedne z nich zasługują na powszechną akceptację lub mają być uznawane przez wszystkich, nie da się obronić. Systemów moralnych nie można zuniwersalizować bez uszczerbku dla ich wiarygodności.
' Liczne wyjątki i odstępstwa
Nawet gdyby przyjąć założenie o nadrzędności prawa naturalnego nad innymi, to nie udało by się uniknąć licznych wyłomów od tego prawa, nawet w obrębie jednego systemu norm moralnych, co podważa zasadę jego nienaruszalności. Wystarczy przyjrzeć się normom, które cechuje najwyższa zgodność w większości społeczeństw, takim jak: nie zabijaj, nie podejmuj kontaktów seksualnych z najbliższymi krewnymi, nie zaprzeczaj istnieniu Boga, nie niszcz własnej kultury. Nie trzeba wielkiej wnikliwości, żeby zobaczyć, jak wiele obowiązuje tu wyjątków. Przecież nawet w najbardziej restrykcyjnych kodeksach wolno zabijać w stanie wyższej konieczności (np. wojny), w obronie własnej, wolno zabić skazanego na karę śmierci, wreszcie wolno zabić siebie. W niektórych kulturach zakaz kazirodztwa w ogóle nie obowiązuje. Wiele społeczności kwestionuje także istnienie Boga innego niż ten, w którego dana społeczność wierzy, a przypadki niszczenia w majestacie prawa kultury narodowej wprost trudno byłoby policzyć.
Szczególna popularność w systemach totalitarnych
Przeciwko absolutyzacji norm (będących podstawą radykalizmu moralnego) przemawiają jeszcze inne niezwykle istotne argumenty prakseologiczne. Tak się bowiem składa, że największy rygoryzm etyczny postulują zwykle systemy społeczne odznaczające się szczególną destruktywnością, nieludzkie zarówno w wymiarze egzystencji materialnej, jak i duchowej, dotykające jednostki i cale narody. Choćby dlatego, że społeczeństwo totalitarne jak żadne inne jest w stanie wymusić na obywatelach posłuszeństwo wobec najbardziej nawet absurdalnej ideologii. Gdyby postawić na jednej szali zbrodnie popełnione w wyniku lekceważenia norm, a na drugiej te popełnione w imię posłuszeństwa wobec norm, to z całą pewnością okazałoby się, że więcej ohydnych zbrodni popełniono w imię posłuszeństwa. Żaden z wielkich współczesnych totalitaryzmów nie kwestionował owych podstawowych wartości (może komunizm w kwestii wiary). Wręcz przeciwnie, systemy te jako najistotniejsze lansowały pragnienie sprawiedliwości społecznej, lojalności wobec własnego narodu, kultury, autorytetów (oczywiście stworzonych przez siebie), potrzebę ochrony rodziny, suwerenności kraju, autonomii itp. Adolf Hitler w swojej książce Mein Kampf stanowiącej wykładnię niemieckiego faszyzmu pisze:
Dla mnie i dla prawdziwych narodowych socjalistów istnieje tylko jedna doktryna: naród i ojczyzna. Tym, o co musimy walczyć, są: bezpieczeństwo istnienia i rozwoju naszej rasy i narodu, wyżywienie jego dzieci i zachowanie czystości krwi, wolność i niezależność ojczyzny, a wtedy nasz naród będzie mógł dojrzeć do wypełnienia misji nałożonej na niego przez Stwórcę Wszechświata (Hitler, 1992).
Gdyby nie znano autorstwa tej doktryny, przypuszczalnie większość współczesnych przywódców konserwatywnych przyjęłoby te stwierdzenia jako własne. Wart podkreślenia jest również fakt, że Hitler postulował swoją doktrynę - w imię Boga.
Komunistyczni radykaliści ostro potępiali ideologię Hitlera, tymczasem sami posługiwali się tą samą retoryką.
Ich nie obchodzą cierpienia milionów robotników i chłopów polskich w czasie niewoli Hitlera [chodzi o Polskich emigrantów w Londynie - przyp. I.P.]. Ich obchodzą miliony w bankach i ich folwarki w Polsce, na Ukrainie i Białorusi. [...] Oni nie chcą zwycięstwa demokracji, bo demokrata to koniec szlacheckiego próżniactwa, to ziemia dla chłopa. Tego boi się londyńska Targowica (Bok, 1949).
Cytat jest tym bardziej szokujący, że wypowiedziany niedługo po wojnie, kiedy to mówiąc symbolicznie - krew i łzy ofiar niedawnej dyskryminacji jeszcze nie obeschły.