ku zamojskiego i twierdzy, niedostępnej dzięki naturalnym i sztucznym bagnom. Ale wojska pod dowództwem generała Pelletiera Zamość zdobyły bez większego trudu, gdyż mieszkańcy byli sprzymierzeńcami oblegających.
Z Zamościa przez Trześnię, gdzie znajdowała się kwatera główna, Kołaczkowski pojechał do Sandomierza. Tu mógł dokładnie obserwować, jak należy przygotowywać miasto do obrony. Z podziwem przyglądał się krajanowi z Wielkopolski, generałowi Sokolnickiemu, który przygotowaniami tymi kierował.
Tymczasem w nocy z 1 na 2 czerwca Austriacy opuścili Warszawę, w samo południe wkroczyły oddziały majora Hornowskiego, a niebawem nadciągał z wojskiem generał Józef Zajączek. Uwolnienie stolicy przenosi teatr wojny na południe. Przedtem zostają zdobyte Jarosław i Lwów. Pozycja polskich wojsk nad Sanem staje się kluczowa, a jednocześnie poważnie zagrożona, gdyż do Galicji wkracza silny korpus rosyjski, który tylko pozornie jest sojusznikiem Napoleona.
W nocy z 13 na 14 czerwca Polacy przeprawiają się przez San, arcyksiążę Ferdynand, zmusiwszy ich do opuszczenia lewego brzegu, ma otwartą drogę do Sandomierza. Wprawdzie pierwszy szturm przeciwnika do twierdzy zostaje odparty, ale obrońcom brak amunicji. Jest wielu zabitych i rannych. 18 czerwca generał Sokol-nicki musi — niestety — kapitulować. Poniatowski rusza z główną kwaterą w stronę Puław, chce się połączyć z generałem Zajączkiem, który po przegranej bitwie pod Jedlińskiem zatrzymał się w Górze naprzeciw Puław. Wódz naczelny miał do dyspozycji 12 000 żołnierzy oraz 7000 pod dowództwem Dąbrowskiego i 4000 sandomierskiego garnizonu generała Sokolnickiego.
W czasie postoju w Puławach Kołaczkowski otrzymał urlop i pojechał do rodziców. Nie zabawił tam długo, wrócił pośpiesznie, ale nie zastał już kwatery głównej w Puławach, lecz w Kielcach.
Armia księcia Józefa posuwała się teraz w kierunku Krakowa. Nie wiadomo, jak by ten pochód się zakończył, sytuacja oddziałów polskich nie była bowiem dogodna — gdyby nie echo zwycięstwa Napoleona pod Wagram, odniesionego 16 lipca 1809 roku, które ostudziło zapędy Austriaków. Nie licząc drobnych starć wojska austriackie ustępowały niemal bez walki. Do Krakowa wkroczyli Polacy. W starym podwawelskim grodzie Klemens Kołaczkowski spotkał wuja, hrabiego Antoniego Grudzińskiego, stojącego na czele strzelców kujawskich, spotkał wielu przyjaciół domu Kołaczkowskich, między innymi generała Kosińskiego, majora Umińskiego, pułkownika Kęszyckiego i innych, którzy przybyli tu aż z Wielkopolski.
Walki trwały jeszcze czas jakiś poza Krakowem, ale polskie oddziały rosły w siłę zasilane ochotniczymi zaciągami z Podola i Wołynia.
23