większy mantelzak w furgonie sztabowym inżynierskim, w którym także było nieco żywności, przysposobionej w Moskwie”.
3 listopada korpus polski napotkał przednią straż Kutuzowa, korpus generała Miłoradowi-cza. Starcie zakończyło się stratami dla strony polskiej. Kołaczkowski zdołał ujść szczęśliwie z życiem p^zcd szarżującymi kozakami. Pomaszerował do Orszy, stamtąd na trakt miński, do Krasnego, gdzie stracił ostatniego konia, ale przed przeciwnościami losu uratował go młody wiek i... wyniesione z Moskwy ciepłe wilcze futro. Musiał podążać traktem mińskim pieszo.
Odwrót Wielkiej Armii trwał. Jej oddziały poszukiwały odpowiedniego punktu przeprawy. Ponieważ Borysów był zajęty przez wojska rosyjskie, wybór padł na wieś Studziankę. Kołaczkowski spotkał tam swego przyjaciela Ignacego Prądzyńskiego. Noc z 27 na 28 listopada spędzili okryci wilczym futrem, w sosnowym Ie-sie, obok drogi prowadzącej do Borysowa. Rano nieprzyjaciel zaatakował z całą siłą. Bitwa be-rezyńska była tragicznym finałem odwrotu. Armia Napoleona była już absolutnie niezdolna do dalszej walki.
Polacy dzielnie zabezpieczali odwrót wojsk Napoleona w czasie dramatycznej przeprawy przez Berezynę, sami tracąc setki oficerów i szeregowych. Straty polskie sięgały 70 procent pierwotnego stanu.
V korpus księcia Józefa ocalił wprawdzie własną artylerię i sztandary, ale do kraju wracały tylko szczątki wojska.
7 grudnia 1812 roku Klemens Kołaczkowski stanął w Wilnie. Byli tu już książę Józef Poniatowski, generał Henryk Dąbrowski, był też pułkownik Stanisław Chłapowski, który zaopatrzył naszego 19-letniego bohater# w bieliznę i pieniądze. Artyleria i pojedyncze oddziały pomaszerowały przez Kowno i zamarznięty Niemen, dalej lasami augustowskimi, a następnie przez Pułtusk i Serock do stolicy. 20 grudnia Kołaczkowski znalazł się w Warszawie. W trzy dni później przybył Poniatowski, a za nim zaledwie 6000 obdartych i schorowanych żołnierzy polskich.