przeciw Austrii. Na emigracji i w kraju, we wszystkich niemal środowiskach politycznych węgierskich sympatie dla Polski byty ogromnie żywe. Wybuch styczniowy rozbudził na Węgrzech entuzjazm, a także chęć odwzajemnienia się za pomoc polską okazaną powstaniu węgierskiemu przed piętnastoma laty. Sympatie te nie przesłaniały jednak istotnej różnicy stanowisk, Polacy walczyli jak dotąd tylko z caratem, przyjmując zaś pomoc Węgrów narażali się także Austrii. Dla węgierskiej lewicy wrogiem była przede wszystkim Austria. Podając rękę Polakom Węgrzy narażali się z kolei Rosji.
Po wybuchu powstania generał Wysocki w drodze z Paryża do kraju spotkał się z Klapką w Genewie i uzgodnił z nim formy wspólnego działania. Mowa była między innymi o udziale węgierskim w desancie zbrojnym na brzegach Morza Czarnego, Kossuth w ten sposób ujmował zamiary węgierskiej lewicy — trzeba koniecznie rozszerzyć powstanie polskie na Galicję. To prawda, że na razie Galicja nie może się ruszyć, bo wtedy rząd wiedeński podburzy chłopów przeciw szlachcie. Ale bez tego poruszenia powstanie zwyciężyć nie może. Środkiem wiodącym do tego celu może stać się legion węgierski w służbie polskiej, ponieważ zmusi on Austrię do wystąpienia, a wystąpienie to rozpęta wojnę włoską i powstanie wszystkich narodów monarchii habsburskiej.
Koncepcja ta niezbyt realna nie liczyła się też ze zmianą sytuacji międzynarodowej. Generał Klapka zwrócił się w połowie marca w imieniu Kossutha do Komitetu Emigracji Polskiej w Paryżu z następującą ofertą. W roku 1859 podczas wojny francusko-austriackiej Napoleon III gotów był sprowokować powstanie na Węgrzech i w związku z tym zdeponował w Bukareszcie, w ręku swego klienta księcia rumuńskiego Aleksandra Cuzy, dwadzieścia tysięcy karabinów do dyspozycji węgierskiej. Broń ta nie została użyta, gdyż podpisano róże jm w Villafranca. Kossuth i Klapka zawarli wówczas układ z agentem księcia Cuzy, zastrzegając sóbie zwrot całej broni, gdy okaże się tylko możliwość wykorzystania jej w interesie niepodległości Węgier. Obecnie ofiarowywali ową broń Polakom, ale pod warunkiem utworzenia legionu ochotników węgierskich, który biłby się w Polsce pod własnym sztandarem. Mowa była o pięciu tysiącach ludzi. Kossuth zapewniał, że gdyby Polacy podnieśli broń także przeciw Austrii, uzyskaliby czynne poparcie całego narodu węgierskiego, a zapewne i pomoc armii włoskiej.
W sprawie tej przynętą dla Polaków miało być owych dwadzieścia tysięcy tak bardzo potrzebnych karabinów. Niestety, okazały się one mirażem. Cuza dawno uzbroił w nie swoją własną milicję. Tylko wyraźny nacisk Napoleona III mógł zmusić Rumunów do zwrotu broni Węgrom. Napoleon zaś nie myślał zbroić
37