ie minął dzień, jak rozbito obóz, a już straże przybiegły z wieścią, że wojska carskie są w puszczy. Wróblewski nakazał zwinąć obóz. Chciał za wszelką cenę uniknąć spotkania z oddziałami rosyjskimi, które musiałoby się zakończyć starciem zbrojnym. W tym wypadku działał zgodnie z rozkazami Komitetu Wileńskiego, który zalecał, aby oddziały powstańcze nie podejmowały walki, lecz ograniczyły się. jedynie do przyjęcia pozycji wyczekującej i raczej obronnej. Atakować można było jedynie rozproszone po puszczach samotne roty. Do bitwy może dojść jedynie w wypadku, gdy powstańcy zostaną zaatakowani znienacka.
Wróblewski nie czekając zatem, aż Rosjanie przybędą na polanę pod Lipowym Mostem, szybko wycofał się ze swoim oddziałem, nad którym powiewał już sztandar powstańczy, w głąb puszczy i dopiero w ostępie zwanym Starzynka, w miejscu całkowicie bezpiecznym zezwolił na rozbicie obozu. Powstańcy pośpiesznie ustawili namioty. Wkrótce zapadła noc.
Mimo że był to koniec kwietnia, wiosna wciąż jeszcze nie dawała znać o swoim przybyciu. Dokuczało przejmujące zimno, a wraz z nadejściem nocy zaczął padać mokry śnieg. Powstańcy skuleni drzemali w swoich namiotach. Przed północą do obozu Wróblewskiego przybyło jeszcze 48 powstańców ze Swisłoczy z wozami z żywnością, tak bardzo potrzebną w obozie.
Następnego dnia rankiem Walery Wróblewski i Onufry Duchyński dokonali przeglądu broni i ludzi, a potem powstańcy wzięli się do codziennych zajęć obozowych. Do wieczora panował niczym nie zmącony spokój. Wojska rosyjskie bały się zapuszczać w dzikie ostępy, woląc raczej spotkania w otwartym terenie, toteż 'Wróblewski spodziewał się, że uda mu się przeczekać w ostępie bezpiecznie przynajmniej przez kilka dni, dopóki nie scementuje przynajmniej w minimalnym stopniu licznego przecież oddziału oraz dopóki nie przygotuje ludzi do stawienia oporu nieprzyjacielowi.
Było jednak inaczej. Gdy tylko zapadł wieczór i powstańcy zaczęli przygotowywać się do snu, straże zawiadomiły dowódcę o krążących po puszczy oddziałach nieprzyjacielskich.
Będzie bitwa — powiedział pułkownik Duchyński do stojącego obok Wróblewskiego, lecz ten tylko zaprzeczył ruchem głowy.
51