jego obóz, kierując się ku granicy pruskiej, przyczyniła się do klęski Mielęckiego niedaleko granicy pod Dobrosolowem. Niesubordynacja Garczynskiego, jego samowola i ambicje spowodowały śmierć stu powstańców. Mielęcki jednak nie dał za wygraną, od nowa z wielką pasją zebrał spory oddział i przeszedł granicę, koncentrując się w lasach kazimierzowskich.
Callier znał z opowieści Mielęckiego, wiedział
0 jego bohaterskich czynach, choć sam miał pewne zastrzeżenia, dotyczące prowadzenia
1 taktycznego rozgrywania przez niego bitew.
Po przybyciu oddziału Calliera Mielęcki zlustrował nowych żołnierzy i powierzył Calliero-wi dowództwo nad piechotą. Składała się ona z dwu kompanii strzelców i jednej kosynierów. Był to główny trzon całego oddziału. Jednocześnie z upoważnienia Rządu Narodowego Mielęcki mianował Calliera majorem. Konnicą dowodził Miśkiewicz. Ponieważ część kosynierów nie miała broni, trzeba było wystarać się o nią natychmiast, nie zwlekając ani chwili. Do dostarczonych z Wielkiego Księstwa Poznańskiego kos przykuwano tuleje i oprawiano je na drągach. Od przybyłego do obozu szewca Callier zakupił kilkadziesiąt par butów, za które zapłacił 100 talarów z sumy przekazanej mu przez Działyń-skiego.
Z każdym dniem rosły siły oddziału, liczącego już około 500 powstańców, w tym 209 strzelców, 144 kosynierów, 42 zaszeregowanych i olco-ło 100 jeźdźców. Operował on w lasach kazimierzowskich, stale zmieniając miejsce obozowania wśród leśnych kniei, poprzecinanych mokradłami i trzęsawiskami. Chcąc zyskać na czasie dla lepszego przygotowania się do walki, Callier rozkazał rozpalać ogniska obozowe na szerszej przestrzeni, powierzając nad nimi straż kilkunastu kosynierom, dokładającym stale świeżych polan, a po spaleniu zapasu cofającym się za oddziałem, który wyruszał w przeciwną stronę, nie opuszczając wszakże lasów kazimierzowskich. Dzięki tej taktyce uniknięto na razie bitew i potyczek, a czas wykorzystano na intensywne ćwiczenia i gromadzenie broni oraz amunicji.
Ponieważ w tej okolicy zaczęły koncentrować się silne kolumny wojsk nieprzyjaciela, Callier i Mielęcki spodziewali się walnej bitwy. Dowódcy doniesiono, że dwie roty piechoty rosyjskiej i sotnia kozaków mają przewozić broń z Konina traktem bitym w kierunku Golini i Słupcy.
Callier, otrzymawszy te wiadomości, zebrał swoją piechotę i zapytał:
— Chłopcy! Kto na ochotnika pójdzie na tę wyprawę?
Z wielką ochotą i nadzieją zwycięstwa wyskoczyło około 80 powstańców. Zapał był ogromny. Callier nie spodziewał się tylu chętnych. Dowództwo objął kapitan Zieliński. Podążyli w
51