perymentach chemicznych. Wpaja się grupie dążenie do szybszej weryfikacji pomysłów, niż to ma miejsce normalnie w przemyśle.
W końcu czwartego miesiąca szkolenia^ grupa po raz pierwszy prezentuje swe wyniki dyrekcji przedsiębiorstwa. Synektorzy dyplomatycznie nie uczestniczą w tym spotkaniu,
.yiWażnym elementem szkolenia jest nauka współpracy z zapraszanymi, stosownie do potrzeb, ekspertami z zewnątrz. Gordon w pełni docenia znaczenie wiedzy specjalistycznej, zwłaszcza w rozwiązywaniu s problemów technicznych. Równocześnie jednak {omawia szeroko, tak X często ciążącą nad ich myśleniem, rutynę. Właśnie cała ukazana procedura zmierza do tworzenia przeciwwagi tej rutyny) Ekspert wykorzystywany jest przez grupę jako żywa encyklopedia lub jako advo-catus diaboti.
W drugim półroczu szkolenia grupa jest coraz bardziej usamodzielniana. Synektorzy przestają uczestniczyć w sesjach, ograniczając się do kontroli przez wysłuchiwanie nagrań. Precyzuje się pozycję organizacyjną grupy synektycznej w przesiębiorstwie.
Po przeszkoleniu grupa powinna dostać własne, wydzielone pomieszczenie, łącznie z odpowiednim wyposażeniem laboratoryjnym. Dla uniknięcia konfliktów z innymi komórkami przedsiębiorstwa i posądzeń o uprzywilejowane położenie, należy unikać wszelkich oznak zewnętrznych prestiżu, takich jak imponujące meble itp. Są to mimo wszystko sprawy istotne. Grupa synektyczna może jednego dnia pracować do późna w nocy, zaś nazajutrz rozpocząć pracę później niż zwykle. Otoczenie, przyzwyczajone do jednolitej dyscypliny, łatwo może interpretować takie obyczaje na niekorzyść grupy.
{Pracy Gordona można postawić szereg zarzutów, poczynając od nie dość precyzyjnej terminologii, pomijania indywidualnej działalności v twórczej (nawet w ramach zespołu), a kończąc na krytyce najcięższego kalibru: oto Gordon nie popiera swych twierdzeń żadnymi danymi liczbowymi, ograniczając się do ogólnikowych wzmianek o swych obserwacjach i badaniach) Winniśmy tedy traktować jego wyniki jako propozycje metodyczne poprzedzające fazę precyzyjnej kontroli eksperymentalnej, odpowiadającej rygorom współczesnej metodołogiiJj To co wiemy o psychologii twórczości pozwala sądzić, iż metody Gordona \; są skuteczne i zapładniają, pobudzają do dalszych poszukiwań. Sam autor deklaruje, iż propozycje swe uważa raczej za hipotezy w stanie rozwoju niż niezbite pewniki, t
Jak więc widzimy, Gordon badał wnikliwie myślenie wynalazców w toku pracy, gdy tymczasem Altszuler szedł głównie drogą analizy wynalazków ex post po to, by śledzić powtarzające się wzory pokonywania trudności technicznych.
Oba systemy wymagają dokładnej weryfikacji eksperymentalnej. Oba pobudzają do dalszych poszukiwań i dają materiał oraz impuls do ndwych syntez, sprzęgających w jedną całość przyczynkowe heu-rystyki i narastające zdobycze psychologii twórczości.
Nie jest — naszym zdaniem — przypadkiem fakt, że zarówno na gruncie amerykańskim, jak i radzieckim, pomyślane z rozmachem zestawy metod pobudzania inwencji, w rodzaju brainstormingu Osborna, synektyki Gordona i metody Altszulera, nie wyszły spod pióra uczonych uniwersyteckich, akademików, lecz outsiderów w naukowej heurystyce i psychologii. Jest w tym pewna prawidłowość. Uczony, przywykły do surowych rygorów metody naukowej, łatwo zostaje wyprzedzony w niektórych dziedzinach, dojrzewających do śmiałych wniosków praktycznych, przez zapalczywych entuzjastów. Robią oni użytek z nasuwających się sugestywnie pomysłów nie czekając na ścisłą weryfikację naukową, wymagającą specjalnego przygotowania i środków. Nawet jeśli popełniają przez to błędy — posuwają jednak sprawę naprzód, dając akademikom impuls do kontroli i nowych, pogłębionych badań.
Być może i ta oto książka okupi swe braki tym, że zachęci Czytelnika do pewnych prób i refleksji na długo przed nadejściem chwili, w której wszystkie poruszone przez nas problemy będą dobrze zbadane i ujęte'"w ramy jednej, konsekwentnej teorii twórczości, zintegrowanej z wiedzą o rozwoju społeczeństwa i cywilizacji.