202 Ludomir R. Lozny
wane w specyficzną całość. Właśnie dlatego stara koncepcja kultury była tak użyt«Q. na jako paradygmat archeologiczny.
Nie pamiętam, jak potoczyła się dalej rozmowa, bowiem zmęczenie po konferencyjne i sześć piw uśpiły mnie skutecznie. Nie widziałem, kiedy Filozof z Dzieckiem opuścili samolot podczas międzylądowania w pustynnym stanie i udali się do swoich renomowanych uniwersytetów. Gdzieś pomiędzy St. Louis a Detroit zacząłem śnił.
I nie wiem, czy to z powodu piwa, czy może gorącej dyskusji, ale sen ten okazał H koszmarem. Moi przyjaciele twierdzą, że w snach otrzymujemy najbardziej istotne przesłania. Oto, co mi się przyśniło.
Zostałem zwolniony z Uniwersytetu Michigan. Nie wiem dokładnie za co, czy z powodu kłopotów z moralnością, czy też za to, że nadal wierzę w kulturę. Nigdzie nie mogłem znaleźć pracy. Tylko Bill Rathje zatrudnił mnie w swoim „Garbagc Project”, ale nie na stanowisku kierowniczym, ale jako technika sortującego śmieci Jedyną nadzieją w tej pracy było znalezienie zgubionego przez kogoś portfela albo diamentowego pierścionka, który powiększyłby moją skromną emeryturę.
Aż pewnego dnia...
Stałem przy wysypisku w masce i gumowych rękawicach ubrany w biały kitel, z napisem „Le Projet du Garbage” wyhaftowanym na kieszonce kitla, a tu olbrzymia śmierciarka podjeżdża do rampy i wyrzuca ponad stulitrowy worek ze śmieciami Jest ciężki i mam kłopoty z wtaszczeniem go na wózek, ale udaje mi się i po chwili wiozę go do laboratorium. Z pomocą kolegów udaje się wrzucić wór na stół, ale wtedy pęka pod własnym ciężarem i wypada z niego cała zawartość, rozsypując się dokoła.
I wiesz, co jest w środku? Nadbitki! Nadbitki moich artykułów. Każda nadbitka, jaką kiedykolwiek wysłałem. Wszystkie. I nie tylko takie zwyczajne nadbitki, ale także wszystkie te, które wysyłałem z dedykacjami. Te, gdzie w górnym, prawym rogu pisałem coś w rodzaju: „Drogi Panie Doktorze Willey, mam nadzieję, że to Pana zainteresuje”. Wiesz, możesz wysyłać te nadbitki, ale nigdy nie wiesz, co z nimi zrobią. I nagle zdałem sobie sprawę, że historia mojej kariery, cały dorobek jest tutaj, w tym worku na śmieci. Obok pary jednorazowych pieluch, jakichś rajstop i starego numeru „Penthause’a”.
Ale to jeszcze nie było najgorsze. Najgorsze było to, że formularz, który wypełniali pracownicy Rathje’go, nie miał pozycji „wyrzucone nadbitki”. Z tego powodu musiałem sklasyfikować cały mój dorobek w rubryce „inne”.
I wtedy koszmar skończył się. Obudziłem się, kiedy samolot lądował w Detroit Właśnie sięgałem po moją torbę, kiedy pojawiła się stewardessa.
— Gdzie wysiadł ten starszy pan, który siedział obok mnie? i zapytałem.
— Jaki starszy pan? - zapytała.
— Ten starszy facet w butach kowbojskich i wypłowiałym kapeluszu z otoczką ze skóry grzechotnika.
— Nie widziałam nikogo takiego - odpowiedziała. Jedynym „starszym facetem” tutaj był pan.
— Dziękuję pani i życzę przyjemnego dnia - Odpowiedziałem uprzejmie. Zamówiłem taksówkę do Ann Arbor i całą drogę do domu myślałem o tym, czy to