204
Ludomir R. Lozny
obrzeżach naszej dyscypliny. Każdy z nich uważa się za założyciela nowego kierunku i robi wszystko, aby nas oszukać, abyśmy uwierzyli, że to, co robią, jest najbardziej interesujące. A ponieważ archeolodzy uwierzą we wszystko, wkrótce możemy |j spodziewać masowej migracji na obrzeża naszej dyscypliny. Wkrótce też będą M najbardziej hałaśliwą grupą.
Nie zrozum mnie źle. Wielu z nich to inteligentni i obiecujący badacze, którzy mają coś do zaproponowania. Ale tylko jeden na dziesięciu z nich. Dziewięciu pozostałych pozostaje z boku, albowiem uważają, że ich kariery nie przebiegają odpowiednio szybko. Sądzą, że archeologia to sprint na 100 metrów i są bardzo zdziwieni i rozczarowani, kiedy okazuje się, że nikt im nie przyznaje medali po pierwszej setce. Zdradzę ci sekret: archeologia to nie jest sprint na sto metrów, to maraton, a jak wiesz, maratonu nie wygrywa się szybkością. Do tego potrzebny jest charakter.
Chłopcze, po naszej dzisiejszej rozmowie zacząłem się zastanawiać, czego najbardziej potrzebuje archeologia. Zdecydowałem, że nie jest potrzebny kolejny młody człowiek, którego zajęciem będzie edytowanie oryginalnych pomysłów innych. Zdecydowałem też, że nie jest potrzebny inny młody człowiek, krytykujący badania kolegów, podczas gdy on sam nigdy nie jeździ w teren kopać. I w końcu zdecydowałem też, że nie potrzebujemy więcej sfrustrowanych archeologów nawróconych na filozofię. Wydaje się, że jest ich już wystarczająco wielu aby uporać się z tym, co jeszcze zostało do zrobienia.
To, czego nie ma w nadmiarze, młodzieńcze, to archeologii dobrej jakości. I to jest smutne, bo poza wszystkim archeologia to przyjemność. Do diabła, przecież nie kopię od czasu do czasu tylko po to, aby uwiarygodnić mój status archeologa! Robię to, albowiem archeologia to najwięcej przyjemności, ile mogę mieć bez zdejmowania spodni.
Wiesz, jest wiele nagród w archeologii. Medal Fundacji Viking, medal Kiddera, Aztecki Orzeł, Order Quetzala. Ale wszystkie one są nadawane za osiągnięcia intelektualne. Ja chciałbym ustanowić nagrodę za zwykłe przestrzeganie podstawowych, staromodnych zasad badań i etyki zawodowej. A nagrodą niech będzie ta pozłacana szpachelka.
Tak więc, młody człowieku, jeśli któregoś dnia spotkasz kogoś, kto jeszcze wierzy w kulturę, ciężką pracę i historię ludzkości; kogoś, kto jest archeologiem, albowiem uwielbia to robić, a nie dlatego, że chce być znanym; kogoś kto nie obrósł w piórka korzystając z danych gromadzonych przez innych i nie podeptał kolegi, aby wysunąć się przed niego; kogoś, kto zna literaturę i szanuje pracę tych, którzy byli przed nim — komuś takiemu daj tę złotą szpachelkę.
Podziękowanie
Chciałbym podziękować Kentowi Flannery’emu za wyrażenie zgody na przetłumaczenie fragmentów jego tekstu specjalnie do książki jubileuszowej Profesora Stanisława Tabaczyńskiego.