79987 IMG 11 (2)

79987 IMG 11 (2)



188 Ludomir R. Lozny

z europejskim, a właściwie brytyjskim oraz kontynentalnym, wydawała mi się M resująca. Są to bowiem różne archeologie. Przyglądając się tym wszystkim znanym i mniej znanym archeologom, słuchając tego, co mają do powiedzenia, odniosłem wrażenie, że archeologia ma się całkiem dobrze. Kopiemy dużo i wszędzie. Trudności pojawiły się kiedy zacząłem się zastanawiać, jaka jest właściwie dzisiejsza archeologia. Po co uprawiamy ten zawód? Czego chcemy się dowiedzieć? Jakie pytania zadajemy i jak szukamy na nie odpowiedzi? Jak generalizujemy naszą wiedzę i jak pizeka-żujemy ją innym? Po powrocie do domu sporządziłem listę publikacji, które wywarły największy wpływ na moje myślenie o archeologii. Znalazły się na niej książki i artykuły wydane po obu stronach Atlantyku, także parę polskich. Zastanawiałem się dalej, którą z tych prac poleciłbym moim studentom, którzy nie lubią dużo czytać i chcą mieć wszystko wyjaśnione na paru stronach tekstu. Po obejrzeniu półek z książkami w domu i w uniwersytecie, znalazłem w pudle z nadbitkami zapomniany już nieco artykuł. Zawiera on z grubsza wszystko to, o czym chciałem napisać. Jest to praca, której autorem jest profesor Uniwersytetu Michigan w Ann Arbor, Kent V. Flannery, pod tytułem The Golden Marshalłtown: A Parabie for the Archaeolog) 1the 1980s („American Anthropologist” 84, 1982: 2Ó5-278)1. Zamiast więc wymyślać coś, co już zostało powiedziane, poprosiłem profesora Flannery’ego aby zgodził się na przetłumaczenie fragmentów swojego artykułu i pomieszczenie ich w księdze jubileuszowej dedykowanej Profesorowi Stanisławowi Tabaczyńskiemu. Tekst ten jest więc w większości autorstwa Kenta Flanneiy’ego, który powierzył mi spolszczenie jego myśli. Oto, co udało mi się odczytać w jego pracy.

Historyjka dzieje się w samolocie, którym jej bohaterowie powracają do domów z kolejnej konferencji. Bohaterów jest czterech. Choć Flannery nie ujawnia ich prawdziwych imion i nazwisk, każdy z nich istnieje naprawdę. Nie nazwiska są tu jednak ważne, albowiem nie chodzi o osoby, tylko o to, co i jak robią, jak myślą. A archeologów postępujących podobnie jak bohaterowie tej powiastki można właściwie spotkać wszędzie. Oto oni. Pierwszy ukończył uniwersytet w końcu lat sześćdziesiątych i uczy teraz w jednym ze znanych uniwersytetów w zachodniej części USA Po uzyskaniu doktoratu był archeologiem jak każdy z nas. Jeździł na wykopaliska i badania powierzchniowe, jak wszyscy. Był archeologiem w tradycyjnym sensie. Szybko jednak uznał, że archeologia to nie są jedynie badania powierzchniowe i wykopaliska, ale że badania terenowe dostarczają jedynie argumentów do kreowania wiedzy archeologicznej. Są więc początkiem procesu poznawania przeszłości, a nie końcem. Mówiąc szczerze, prace połowę nie były jego najmocniejszą stroną i miał zwykle kłopoty z dokładnym wytyczeniem wykopów. Wtedy właśnie odkrył Filozofię Nauki i w niej znalazł swój cel i azyl naukowy.

Nie skończył jednak na tym. Odkrył, że jeśli zacznie krytykować epistemologię innych, świat go szybciej dostrzeże. Zauważył ponadto, że jeśli propozycja badań jest

1

Kent V. Flannery jest profesorem antropologii w Uniwersytecie Michigan w Ann Arbor, Michigan. Jest również członkiem Narodowej Akademii Nauk USA.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMG 17 (3) 194 Ludomir R. Lozny —    Wiesz chłopcze — odparł powoli Doświadczony — ni
IMG 23 (3) 200 Ludomir R. Lozny —    Ale czy Wolf nie mówi w swym artykule w „Timesie
IMG 27 (2) 204 Ludomir R. Lozny obrzeżach naszej dyscypliny. Każdy z nich uważa się za założyciela n
IMG 25 (2) 202 Ludomir R. Lozny wane w specyficzną całość. Właśnie dlatego stara koncepcja kultury b
52149 IMG 15 (2) 192 Ludomir R. Lozny —    Och, ten powiedział, że jego zdaniem najle
60043 IMG 19 (2) 196 Ludomir R. Lozny —    Przez trenerów, byłych zawodników, którzy
51573 IMG 21 (2) 198 Ludomir R. Lozny Dziecko-Lat-Siedemdziesiątych stało przez chwilę ze sfrustrowa

więcej podobnych podstron