nie możemy objaśniać mitów, bowiem to raczej mity nas objaśniają. W rzeczy samej to one, gdziekolwiek przemawiają, są tym, co autentycznie góruje nad wszystkim innym, są zbiornikiem wszelkiej wiedzy, czymś, co przy całym mroku, który nas otacza, mówi do nas prosto i pouczająco. Mity i baśnie zdają się być wypełnione wiedzą od początku wszechrzeczy, a przecież mają one własną dziejową głębię. Nasz rozum historyczny nie jest dopuszczony do ich tajemnicy. Dlatego my, ludzie historyczni, stoimy tak bezradnie przed czymś, co dzieci uznają za swoje. Mimo to także nasz oświecony rozum podlega władzy mitu. Duchowe dzieje ludzkości nie są procesem odbóstwiania świata, to nie likwidacja mitu przez logos, przez rozum. Schemat ten polega na przesądzie historycznego oświecenia - na naiwnym założeniu, że rozum jest wystarczającą podstawą zwycięstwa i panowania tego, co rozumne. W rzeczywistości rozum nie umożliwia nawet samego siebie. On sam jest tylko pewną możliwością historyczną - i pewną szansą. Nie rozumie sam siebie, nie rozumie też rzeczywistości mitycznej — to ona raczej obejmuje go i dźwiga.
Wszechmoc oświecenia historycznego jest tylko pozorem. Właśnie w tym, co opiera się temu oświeceniu, w tym, co daje dowód swoistego trwania, stałej obecności, leży właściwa istota dziejów. Mity nie są maskami dziejowej rzeczywistości, które rozum mógłby zerwać z rzeczy, by spełnić się jako rozum historyczny. Mity ujawniają raczej właściwą siłę dziejów. Horyzont naszej świadomości dziejów nie jest oczyszczoną z mitów, bezkresną pustynią oświeconej świadomości. Oświecenie jest uwarunkowane historycznie i ograniczone, jest tylko fazą w spełnianiu się naszego losu. Ulega złudzeniu co do samego siebie, gdy pojmuje siebie jako niezależną od losu wolność historycznej świadomości. To zaś znaczy: dzieje są tym, czym zawsze byliśmy i czym jesteśmy. Są więzami, które narzuca nam los.
Przełożył Krzysztof Michalski
7 - -;
■u*-
r sy
A<>
COZ TO JEST PRAWDA?
^La-2
Pytanie Pifata: „Cóż to jest prawda?” (Ewangelia według św/^u Jana 18, 38), rozumiane w kontekście, wjakim zostało zadane 5
zawiera w sobie problem neutralności. Jeśli bowiem wziąć pod uwagę państwowoprawne stosunki ówczesnej Palestyny, pytanie zadane przez procuratora Poncjusza Piłata znaczy, że to, co taki człowiek jak Jezus uważa za prawdę, z punktu widzenia państwa jest całkowicie nieistotne. Liberalne i tolerancyjne stanowisko, jakie zajmuje tu władza państwowa, może budzić zdumienie. Daremnie szukać by czegoś podobnego w starożytnej, a nawet nowoczesnej państwowości, aż po czasy liberalizmu. Tolerancja taka była możliwa w szczególnej sytuacji prawnej władzy państwowej, zawisłej między żydowskim „królem” a rzymskim procuratorem. Może tak właśnie przedstawia się polityczny aspekt tolerancji; wówczas zadaniem polityki, która dąży do urzeczywistnienia ideału tolerancji, byłoby ustanowienie podobnej równowagi władzy państwowej.
Łudzilibyśmy się sądząc, że ten problem nie pojawia się w nowoczesnym państwie, które zasadniczo uznaje wolność nauki. Powoływanie się na ową wolność jest bowiem zawsze niebezpieczną abstrakcją. Wolność ta nie zwalnia naukowca z odpowiedzialności politycznej, z chwilą gdy opuszcza on zaciszny gabinet oraz chronione przed wejściem osób niepowołanych laboratorium i dzieli się swoją wiedzą z opinią publiczną. Jakkolwiek idea prawdy rządzi życiem badacza