IMGW65 (2)

IMGW65 (2)



WACŁAW BERENT


* A///

\a0(L

—    Mów! — zaniepokoił się nagle i targnął go za ramię.

—    Potem przyszło to, co przyjść musiało — zaczął nie odrywając oczu od żółtych kart. — Zgasły zorze i siny chłód rozlał się po szczytach. Przycichła ta muzyka we mnie, opadł duch i zamarł świat cały. Tylko to rozbudzone tętno życia burzyło się gorączkowym pulsem i tylko te poruszone trzęsawiska namiętności ziały trującym oddechem, warząc resztę myśli i pragnień innych. Tak oto po raz ostatni zwielokrotniłem, pogłębiłem i rozszerzyłem żądz moich tęsknotę. I była pustka tylko i znużenie okropne — w sercu, w myślach: wielki, szary smutek głodnego ciała. Duch mój stał się wrzodem ciała, a myśli ropą jego krwi zburzonej.

Zważ i ty to sobie: te natchnienia z rąk kobiet zawsze tak się kończą.

—    Widzisz — zaczął znów po chwili i uniósłszy teraz dopiero głowę, wskazywał gdzieś przed siebie ramieniem — tam po drugiej stronie zamku, w ocalałym jeszcze jodłowym lesie... Stoją tam drzewa dziwnie kurczowo powykręcane, pełne kłębiastych guzów, grubych narośli, na pół suche, spróchniałe i brodate. Tam dnie całe spędzałem, stąpając po głębokim dywanie zielonego aksamitu: takim szczelnym kobiercem pokrywał mech śliskie głazy podłoża. W tej cmentarnej głuszy drzemały tylko na gałęziach rude sowy, tak leniwe i harde, że gdym się zbliżał, puszyły tylko pióra na łbie i przewracały kołem te zielonawe, płonące białka na wpuklo-nej i w pierzach1 ukrytej twarzy. Węże oślizłymi pęczyska-mi oplatały wyważone z ziemi korzenie: po dwa, po sześć, w siebie lubieżnie wplątane i senne. Te płoszyły się za każdym moim krokiem i wszczynały naokół obrzydliwe gadzie szelesty wilgotnych grobów. Czasami droga wiodła przez wykrot2: w zawieruchę suchych konarów i gałęzi, w kłęby

kurczowo sterczących korzeni po wplątywały się całe pęki i warkocze rudych i siwych wiedźmowych włosów Stąpiłeś nogą na pień: i wnet pień, konary i gałęzie prysły ci pod stopą rzucając w górę dymne kłęby rudej, grzybiej kurzawy: próchno!...

Takim był świat mój konający, takim duch mój młody.

I patrz! — z tej piwnicznej ciemni wywiodła mnie myśl w bezkresną jasność śnieżnych szczytów. Wiedziałem drogę moją...

—    I cóżeś ty wiedział? — pytał Muller czym prędzej, śledząc każde drgnienie na jego twarzy. A podbródek w splecione dłonie wciąż wtłaczał i chłodził nimi policzki.

—    Wiedziałem, jak cierpienia wszystkie korzenie wyplenić można...

—    No? — zgrzytnął Muller podejrzliwie.

—    Prawą i głęboką myślą, rozwagą nad czterema prawdami najwyższej nauki3.

I Hertenstein w szczególnym skupieniu odliczał na palcach, jakby bojąc się zmylić lub opuścić cokolwiek. Mówił przy tym sucho, twardo, jak rzecz po tysiąc razy powtarzaną w myślach:

—    O bycie cierpienia,

o przyczynie jego trwania, to jest o niemożebności

zadowolenia swego Ja”,

o możliwości usunięcia cierpienia,

o drogach wiodących do tego4.

Muller powstał powoli i prężył ramiona, chcąc tym fizycznym wysiłkiem spędzić jakieś odrętwienie z ciała i ducha.

—    To jest gra na niemych klawiszach! — krzyknął wreszcie i sięgnął nerwowo po papierosa. — Tyś to wszystko wygrać był powinien: i twe wzloty, i twój upadek, i te namiętności, i ten bór wiedźmowy... To zresztą w muzyce tkwi: te ogro-

1

w pierzach — tak w rękopisie; w dotychczasowych wydaniach drukowano: „w piersiach”.

2

18 wykrot — drzewa powywracane przez burzę i swoimi korzeniami wraz z ziemią tworzące całe ściany utrudniające przejście.

3

   najwyższa nauka — chodzi o doktrynę buddyjską, która wyj a śnią istotę życia jako cierpienie.

4

   O bycie cierpienia [...] — słowa Buddy z kazania w Benares


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMGV35 (3) 50 WACŁAW BERENT Światło lampy łukowej przygasło nagle i rzuciło czerwone blaski. Zmogło
IMGV18 16 WACŁAW BERENT Przychodzi sztuka, cofa się przed samym spektaklem, mówi, że stary, że kolan
IMGV25 (2) 30 WACŁAW BERENT wiedział o tym — spodziewał się od aktorów duszy. Tremę miał: żyde dusił
IMGV56 (2) 92 WACŁAW BERENT —    Co takiego? — zainteresował się Jelsky. —
IMGV74 (3) 128 WACŁAW BERENT Oczy Mullera skierowały się znów na prawo, gdzie świeciła w półcieniu b
IMGW61 (3) WACŁAW BERENT Bo zdawało mu się, że to dalekie, rozlewne echo młodych wspomnień przynosi
IMGV74 (3) 128 WACŁAW BERENT Oczy Mullera skierowały się znów na prawo, gdzie świeciła w półcieniu b
IMGW62 (2) WACŁAW BERENT —    ‘fti pozostaje! — zawołał nagle Hertenstein i zaśmiał&n
IMGW31 (2) WACŁAW BERENT I Muller przysunął się nagle, cicho i potulnie jak chart, i n aj niespodzie

więcej podobnych podstron