IMGW62 (2)

IMGW62 (2)



WACŁAW BERENT

—    ‘fti pozostaje! — zawołał nagle Hertenstein i zaśmiał się niespodzianie po raz pierwszy tego wieczora. — Słyszałeś?... Dwór, bankier, tłum... ONA — sztuka! Tak było zawsze na świecie! I tak pozostanie.

—    A tę pajęczynę z myśli zerwij — kończył wyjmując mu z ręki kwiat.

1 gestem dłoni uprzedzając jego protest, nakazywał milczenie czy też cierpliwość. Poszedł w głąb i powrócił niebawem ze starą księgą okutą w klamry stalowe.

—    Słuchąj.

Muller spochmurniał nagle i cofnął się w swój kąt na kanapie: przypomniał sobie, co było przedtem, zanim ona tu weszła. Ujrzał we wspomnieniu tę białą szklaną rurkę, jaką pokazywał mu Hertenstein, i zdawało mu się, że te spłowiałe karty, te ponure szeregi czarnych liter przyciska śmierć kościstą dłonią.

—    Łatwo przewidzieć, co tam będzie — wycedził mimo to ze złością i akcentując lekceważenie, sięgnął niedbale po papierosa. — Żądze, grzechy, skrucha, serce... jak zwykle u proroków i u ich zbankrutowanych na kulturze apostołów.

—    Nie skrucha, lecz myśl! — zapłonił się nagle Hertenstein i uderzył dłonią w książkę, aż grzybniowa próchnia dymem uderzyła w górę. — I nie serce, lecz głowa! Sercem ciemnej drogi życia sobie nie oświecisz... Głosy serca to tylko bezradny spazm dławiącego się egoizmu; wola zna cenę tego spazmu i gardzi nim. Głos serca to tkliwy flet żądz, którym nawet namiętność dziś już gardzi. Głos serca to pokutny płaszcz trwogi — trwogi przed karą. Serce to skorupa fałszu, to obłudna broń poczciwej głupoty... Nic we mnie takiej odrazy nie wzbudza, jak „dobre serce”. Niedołężny i sobie nie ufający egoizm czai się z pętami, a że własnym siłom nie ufa, wabi i roztkliwia ofiarę fletem serdecznym. Wszystkie małe i stare dzieci bez charakteru mają poczciwe serca. Przenieś twą dobroć do głowy; spraw, by twoja i cudza wola ufać w nią mogła!

—    Czytaj! — krzyknął wobec tego Muller.

—    Serce zawlokło cię pod nogi kobiet, serce twą głowę pod stopy im kładło. Reszty dokonała nieczysta myśl kobiety: zrodziła niesyte żądze. I takeś ty zmarniał.

—    Czytaj! — powtórzył Muller.

—    Słuchaj — rzekł głośno.

I roztworzył księgę:

„Dzikiego tygrysa paszcza, kata topór ostry mniejsze zło mężczyźnie czyni niźli ducha jego z kobietą obcowanie. Kobieta, czy gdy mówi, czy gdy milczy, gdy idzie, stoi, siedzi, leży, ponętą członków tylko nęci, wdziękiem ciała wabi, pięknem postaci poty w myśli się wpieszcza, póki w piersi nie sięgnie i mocnym sercem nie zatarga. Łez smutek, uśmiechu powab, bioder niedbałe przegięcie, ramion lekkie ułożenie, włosów uplot kapryśny, pieściwy wdzięk miękkiego konturu i kształtów przepych bogaty: z ogłupionym mężczyzną gawędzi rozkosznie kobieta.

Gdy serce mężczyzny wdzięki kobiety rozgrzeją, gdy oczy piękno jej oślepi, zaciemnia się myśl jego. I oto jeszcze jeden duch wstąpił na mroczne drogi klęski.

Przeto brońcie się, którzy bronić się pragniecie. Myśli wasze niech tarcza chroni godności, po łuk sięgajcie dzielności odpornej, na czole prawego myślenia hełm, w dłoniach prawej mądrości ostre dzierżcie strzały. A dobrze mi łuku targajcie cięciwę! I, dumni, na pięć dróg zmysłów waszych dostępu jej brońcie!”5

Muller w pierwszej chwili wpijał się chciwie w tę czerń liter gotyckich na żółtym pergaminie. Teraz wydął wargi:

—    Dalej! — dopominał się krótko. — Więc taką świętością stała się dla ciebie — książka?! Daruj, ale jest w tym pewien smętek w dzisiejszych czasach... Książka jest dziś jak prostytutka: każdy, co ją kupi, rekomenduje ją przyjaciołom, gdy wszystkim jego wymaganiom dogodzi. W przeciwnym razie piwa na nią najbezkarniej w świecie... A więc książka jako świętość...?? — wzruszył ramionami. — Zresztą słucham.

6 na pięć dróg zmysłów waszych dostępu jej brońcie! — jest to fragment Strofo miłości Bhartrihariego, indyjskiego poety z przełomu V i VI w.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMGV24 (2) 28 WACŁAW BERENT —    Bierz! W tejże chwili drzwi zaskrzypiały i rozchylił
IMGV98 (3) 176 WACŁAW BERENT Jelsky nie pojął od razu, zwrócił się jednak czujnie w stronę Mullera.
IMGW29 (2) 238 WACŁAW BERENT wego zegarka. Nocny ptak wpadł, zda się, do pokoju i w błyskawicznym, b
IMGV53 (6) 86 WACŁAW BERENT 86 WACŁAW BERENT rozchylała usta w leniwej niemocy; członki. roztapiały
IMGV98 (3) 176 WACŁAW BERENT Jelsky nie pojął od razu, zwrócił się jednak czujnie w stronę Mullera.
IMGV24 (2) 28 WACŁAW BERENT —    Bierz! W tejże chwili drzwi zaskrzypiały i rozchylił
IMGV98 (3) 176 WACŁAW BERENT Jelsky nie pojął od razu, zwrócił się jednak czujnie w stronę Mullera.
IMGV35 (3) 50 WACŁAW BERENT Światło lampy łukowej przygasło nagle i rzuciło czerwone blaski. Zmogło
IMGV68 (2) 116 WACŁAW BERENT —    Nic wrzeszcz! — strofował go pan Hertenstein. Ale P
IMGW63 (2) WACŁAW BERENT — Widzisz — odparł Hertenstein wymijająco. — Kiedyś byłem jak ty. W „złe wi
IMGW31 (2) WACŁAW BERENT I Muller przysunął się nagle, cicho i potulnie jak chart, i n aj niespodzie
IMGW65 (2) WACŁAW BERENT * A///a0(L —    Mów! — zaniepokoił się nagle i targnął go za

więcej podobnych podstron