50 Emile M. Cioran
przejrzyści i anielscy. Byliście niegdyś niepocieszeni, teraz jednak zaczynają wam wyrastać skrzydła wznoszące was do kojącego lotu, któremu towarzyszą łagodne i tajemne uśmiechy, w wieczności zanikającego czaru i delikatnych i łagodnych subtelności. Jakbyśmy wykonywali podniebne obroty w świecie transcendentnych i rajskich brzmień. Każdy człowiek ma w sobie potencjalnie coś anielskiego — może jest to tylko żal za taką czystością i dążenie do wiecznej szczęśliwości. Muzyka wzbudza żal, że nie jest się tym, kim powinno się było być, ale jej magia rzuca na nas w jednej chwili urok, przenosząc nas do naszego idealnego świata, w którym powinno się było żyć. Po fałszywych, obłąkanych nutach naszego bycia ogarnia nas pragnienie anielskiej czystości, napełniając nas na-dzieją, że włączymy się do marzenia o transcendencji i spokoju, z dala od świata, płynąc w kosmicznym locie, ze skrzydłami wyciągniętymi ku rozległym dalom. I ogarnia mnie pragnienie, by objąć niebiosa, które nigdy nie były dla mnie otwarte.
Czy wszystkie pocałunki, którymi nikogo nie obdarzyłem, i wszystkie te, których nie otrzymałem, uśmiechy, które nie rozkwitły, i trwożliwość naszych miłości — czy wszystko to nie pogłębiło i nie przypieczętowało naszej samotności? Czy taka odmowa życia nie uczyniła z nas bojowników i ludzi żyjących w ciągłym uniesieniu? A kiedy wyrzekliśmy się samych siebie, czyż nie unosiliśmy się dumą, spodziewając się kolejnych zwycięstw? Jakie jest źródło naszych samotności, jeśli nie jest nim miłość, która nie mogła się przelać, czym się żywiły, jeśli nie całą tą miłością w nas uwięzioną? Czy nasze pragnienie absolutu, nasza wola bycia bogiem, demonem lub szaleń-eem, cały przyprawiający o zawrót głowy szał, poczęty /, poszukiwania innej wieczności i pragnienie nieskończonych światów, nie zrodziły się z jakże wielu nieodwzajemnionych uśmiechów, objęć i pocałunków, które pozostały nieznane? Czyż nie poszukujemy całości, gdyż coś utraciliśmy? Jedno istnienie mogłoby nas ocalić i zawrócić /, drogi ku nicości. Tak wielu z nas straciło jednostkowość i egzystencję, że nasze samotności wzrastają, zakorzeniają się, podobne do morskich kwiatów porzuconych na falach. Żywione tyloma niespełnionymi miłościami, by łatwiej podtrzymać nasz bieg ku innym światom, innym wiecz-nościom, jakże nasze samotności są potężne!