fotele. Euroremont - czyli porządny remont w tak zwanym stylu „europejskim”. Prawie jak w serialu. W kącie drzwi od starej lodówki „Mińsk”. Żal rozstać się z naklejkami przywiezionymi z Europy.
Abdurachman jest redaktorem jednej z niewielu niezależnych gazet w Dagestanie. Opisuje problemy republiki, przypadki łamania praw człowieka, ostrożnie krytykuje polityków i inne skorumpowane środowiska. Ostatnio coraz częściej dostaje pogróżki. To jakiś zdenerwowany polityk ostrzega, żeby „bzdur” o nim nie wypisywał, bo może źle skończyć. Inny „życzliwy” doradza, że ostre wypowiedzi dla rosyjskiej telewizji o milicji i „wahhabitach” mogą go drogo kosztować. Jeszcze inny podejrzewa o szpiegostwo, bo dostał pieniądze na swoją gazetę od amerykańskiej fundacji. Na domiar złego Abdurachman podróżuje po krajach „wrogiego” Zachodu, ma przyjaciół w Europie, którzy przyjeżdżają na „przeszpiegi” do Dagestanu. Przez telefon na wszelki wypadek długo nie rozmawia, unika używania pewnych słów. Adres mailowy profilaktycznie co jakiś czas zmienia. Siostra radzi zamknięcie gazety i wstawienie nowych, pancernych drzwi.
Boimy się, że nasza dłuższa obecność może mu tylko zaszkodzić. Trzy lata temu ściągnęliśmy mu (i sobie) na głowę FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa; spadkobierczyni KGB). To znaczy „przedstawiciela uniwersytetu ds. kontaktu z obcokrajowcami”, jak się nam wówczas przedstawił. Arsen, wysoki, miły pan w eleganckim garniturku przyszedł wieczorową porą. Porozmawiać. O życiu, obcokrajowcach, celu przyjazdu. Sytuację uratowała żubrówka, która przypadła do gustu funkcjonariuszowi. Biedak, nie ma wielu okazji wykazać się „czujnością rewolucyjną”. W Machaczkale obcokrajowców jak na lekarstwo.
Gdyby nie wilgotny, pylisty wiatr, można by spokojnie zapomnieć, że Machaczkała leży nad morzem. Próżno tu szukać klimatu czarnomorskich kurortów. Nie ma też znanych nam znad Bałtyku smażalni ryb. Bo który porządny góral jadałby takie świństwa. Nawet jesiotr ze swoim najdroższym na świecie czarnym kawiorem nie wszedł na stałe do miejscowego jadłospisu. To pewien paradoks, że miasto, w którym znajduje się duży i ważny port, odwrócone jest
Rury to stały element machaczkalińskiego krajobrazu
od morza, zbudowane jakoś tak, aby nie patrzeć w jego stronę. Górale zawsze trzymali się z dala od morza. Ciągłe najazdy Hunów, Persów, Arabów, Mongołów pustoszyły bowiem nizinne ziemie. Bezpieczniej było w trudno dostępnych górach. Od nizin odstręczali nie tylko najeźdźcy, ale również - a może przede wszystkim -komary, które licznie zamieszkiwały te podmokłe tereny, stając się przyczyną wielu chorób, szczególnie malarii.
Dzisiejsza Machaczkała to spadkobierczyni zbudowanej przez Rosjan w połowie XIX wieku osady wojskowej, a wkrótce również portowej o nazwie Port Pietrowsk. W początkach władzy radzieckiej carską nazwę zmieniono. Do lokalnej końcówki (kala to po turecku „twierdza”) dodano sowiecką treść, czyli imię jednego z najsłynniejszych dagestańskich bolszewików - Machacza Dachadajewa, Powstał w ten sposób jeszcze jeden sowiecki twór toponimiczny taki jak Kaliningrad, Kirowakan, Leninabad, Kołchozabad...
Na pierwszy rzut (europejskiego) oka, Machaczkała nie różni się od setek innych rosyjskich miast średniej wielkości - płoszczad’
21