B. Nirmwtko. Kctakwttr aMfie. Waunwi 2007. ISSN 978-S3COS07.11 -8. -I bv WAll' 2037
Kr^ka szkoły 25
Samorealizacja, stanowiąca wzrost duchowy, wymaga zaspokojenia (gratyfikacji), a przynajmniej wyciszenia potrzeb z niższych pięter (A-D) piramidy przedstawionej na rys. 1. Pedagog humanista jest skłonny cierpliwie czekać na ujawnienie się potrzeby samorealizacji, chroniąc zarazem dziecko przed nie-zaspokojeniem (deprywacją) potrzeb niższych. Ponieważ działania edukacyjne w typowej klasie szkolnej mogą udaremniać (A) naturalną żywość i ruchliwość dziecka, (B) poczucie osobistego bezpieczeństwa ze strony innych uczniów, nauczycieli i społeczeństwa dorosłych, (C) ciepłe, serdeczne związki z otoczeniem oraz (D) sukcesy i przewagi ucznia, taki pedagog jest zwykle surowym krytykiem szkoły - jeżeli nie szkoły w ogóle, to na pewno w obecnej postaci.
Amerykański psycholog Carl Rogers, uważany za twórcę pedagogiki nie-dyrektywnej, rezygnującej z zewnętrznego oddziaływania na ucznia (Śliwer-ski, 1998, s. 11 !>n), w tym z formułowania celów i programów wychowawczych, a usilnie wspomagającej jego własne dążenia i sposoby samokontroli, tak widzi dziecko we współczesnej szkole (1983, s. 301):
„(Już w pierwszym dniu pobytu w szkole mały chłopiec] uczy się, że: w klasie szkolnej nie ma miejsca dla jego niewyczerpanej energii fizycznej,
- trzeba się zgadzać lub ponosić nieprzyjemne konsekwencje,
- bardzo ważne jest przestrzeganie zasad,
- bardzo złe jest popełnienie błędu,
- karą za błąd jest upokorzenie,
- szkoła nie chce spontanicznych zainteresowań,
- nauczyciel to strażnik dyscypliny,
szkoła jako całość jest nieprzyjemnym doświadczeniem.
Wieczorem pyta rodziców «Jak długo będę musiał tam chodzić?** Stopniowo
uświadomi sobie, że został skazany na bardzo długi termin. [Potem] uczy się, że:
- większość podręczników jest nudna,
- niebezpiecznie jest różnić się z nauczycielem,
- jest wiele sposobów na to, by wyjść cało, nie ucząc się,
- oszukiwanie jest w porządku,
marzenia i fantazje pomagają przetrwać dzień,
pilne uczenie się i dobre stopnie są w pogardzie u rówieśników,
większość z tego, co istotne w życiu, dzieje się poza szkolą,
- w szkole nie ma miejsca na nowe pomysły, najważniejszymi aspektami edukacji są egzaminy i stopnie,
B. Nirmjrtkit. KiZtaiccrm xsMne, Warszawa M07, ISBN 97S-S3 6cacc.l I -8. C- b? WMP 2007
26 Rozdział 1.0 uczeniu się, kształceniu, wychowaniu i nauczaniu
- większość nauczycieli zachowuje się w klasie w sposób sztywny i nudny.
Nie ma się co dziwić, że czeka na wakacje jako na czas, w którym żyje się naprawdę. Ukończenie szkoły staje się upragnionym wyzwoleniem od nudy, ograniczeń i przymusu".
Interpretując ten przypadek według taksonomii potrzeb, zauważamy: (A) nie-zaspokojenie potrzeby ruchu, (B) dużą liczbę różnorakich zagrożeń, paraliżujących działania ucznia, (C) bezosobowe, sztywne zachowania nauczycieli, sprawujących surową administrację. Takie cechy ma szkoła autorytarna, oparta na władzy nauczyciela, daleka od honorowania potrzeb wyższych. Jej skrajna postać to wprowadzona przez Rogersa metafora więzienia dla uczniów.
Wszystkie nauki, jakie odbiera uczeń w podanym przykładzie, stanowią program ukryty szkoły, będący jej trybem działania jako instytucji (Ornstein i Hun-kins, 1998, s. 360-361). Ten program można zmienić, rozluźniając regulaminy szkolne, dopuszczając rozgardiasz oraz próby i błędy, rozbudowując swobody i samorządność uczniów, redukując działania administracyjne. Tą drogą poszły liczne szkoły alternatywne - „szczególną cechą szkoły alternatywnej jest panująca w niej atmosfera wolności” (Okoń, 1997, s. 14). I.osy tych szkół były różne, często dramatyczne, bo swobód można nadużyć, a społeczeństwo kojarzy szkołę z obowiązkiem i niechętne jest obniżaniu dyscypliny.
Czy rogersowska krytyka instytucji szkoły, naśladowana chętnie i w naszym kraju, trafia w sedno? Odpowiedź brzmi: tak, w stosunku do pewnej, ograniczonej liczby uczniów, i to nie bezpośrednio, lecz dopiero po uwzględnieniu pewnych okoliczności. Przykładem na to jest Dariusz.
Z mieszanymi uczuciami, mocno trzymając się ręki mamy, Darek szedł po raz pierwszy do szkoły. Nie wiedział, czy w niej spotka dzieci miłe i układne, jak te zapraszane do domu, czy gwałtowne, hałaśliwe i „źle wychowane”, z jakimi rodzice zabraniali mu się bawić na podwórku. Co do nauczycielki, to był raczej pewien, ze będzie jak nowa „ciocia" - serdeczna i opiekuńcza. Nie zdziwił się więc wcale ciepłym przywitaniem, znacznie gorzej mu poszło z włączeniem się do śpiewów i pląsów, ale dzieci wyglądały tak ładnie i były tak uprzejme, ze od razu poczuł się jednym z nich. To jednak, niestety, dość szybko minęło.
Juz wkrótce było jasne, ze Darek jest jakiś inny - zbyt powolny, zbyt wrażliwy, zamyślony, „głupiomądry”.To, ze na wiele tematów wiedział więcej od innych, nie przynosiło mu chwały, bo zakłócał przebieg lekcji. Płynnie czytał, więc miewał