B. Nirmwtko. Katatcemr skoble. \X'ar«rawi 2007. ISaSJVV8-S3-ae07.ll.8.* 1y, WAll* 2007
Pułapki jednostronnwo 37
A Stanisław Dobrowolski w Strukturach umysłów nauczycieli (1979, s. 333 -341) tak charakteryzuje Rousseau jako nauczyciela, cytując przy tym jego autobiograficzne Wyznania:
„«Dwie rzeczy prawie niemożebne do połączenia kojarzą się we mnie w sposób zupełnie niepojęty: bardzo gorący temperament, namiętności żywe, gwałtowne ora/, myśli poczynające się leniwie, jakby spętane i zawsze zjawiające się pó/no». W procesach umysłowych [Rousseau] zamiast pojęciami przeważnie operuje obrazami, powstałymi w wyniku spostrzeżeń. (...) [W swej krótkiej praktyce nauczycielskiej] wielki twórca nowych i płodnych myśli w dziedzinie pedagogicznej nie umiał sam ich stosować praktycznie. [Tak o tym pisał:] «Przy cierpliwości i zimnej krwi byłbym może sobie dał radę: ale nic posiadając tych cnót nic umiałem dojść do niczego i postępy mych uczniów przedstawiały się bardzo smutno. Jeden z malców nie przejmując się niczym i okazując bezgraniczny upór święcił nade mną prawdziwe triumfy, skoro udało mu się doprowadzić mnie do wściekłości; wówczas on był rozumną istotą, a ja dzieckiem»".
W przeciwieństwie do Rousseau, który nieustannie przeżywał „pożar uczuć”, wielki filozof starożytny Sokrates był zimnym, opanowanym intelektualistą. Władysław Tatarkiewicz tak go charakteryzuje (1958,1.1, s. 89-97):
„Działanie jego polegało na tym, że uczył ludzi cnoty, a ściślej mówiąc, uczył ich rozumu, aby przez to doprowadzić do cnoty. W tej działalności widział sens swego życia. Absorbowała go tak, że o własnych sprawach nic myślał: żył wraz z rodziną w niedostatku. (...) Zyskał popularność, ałe popularność nie była połączona z uznaniem. Ogół widział w nim tylko dziwaka; przeciętny Ateńczyk nie traktował na serio człowieka, który zaprząta sobie głowę cudzymi sprawami, a nie może się zdobyć na nowy płaszcz (...) Metoda, jaką się posługiwał, była metodą dyskusji, współpracy umysłowej”.
Dobrowolski opatrzył postawę Sokratesa takimi uwagami (1979, s. 84-97): „Namiętnością Sokratesa było poszukiwanie prawdy i w tym kierunku kształtował umysły swoich uczniów oraz pobudzał do myślenia obywateli ateńskich. (...) Nad rozmówcą Sokrates panował. Nic unosił się, nic irytował, a jeżeli to czynił - to bardzo rzadko i przepraszał niejednokrotnie. (...) Przede wszystkim rzuca się nam w oczy. przy całej potędze sokratesowego umysłu, wybitna jego jednostronność (...). Jego dialogi miały na ogół formę jednostajną, mało ożywioną, były nastawione głównie na ciągłość i logiczność przebiegu myśli, a nie na rozmówcę. (...) Nadto zwroty Sokratesa do rozmówców miewają często - mimo pozornej dobroduszności - złośliwy, ironiczny charakter, onieśmielając, a niekiedy miażdżąc przeciwnika. (...) Nie lubił też uzewnętrzniać swych wrażeń i stanów uczuciowych.(...) Sokrates żył życiem wewnętrznym, wybitnie intelektualnym"
wv/w.waip.com.pł
B, Nirtłwtki*, Ktztrtame aioine, Warszawa 2007. ISBN 878-836CIS07-11 -8. t ly, WAlP 2007
38 Rozdział 1.0 uczeniu się, kształceniu, wychowaniu i nauczaniu
Jednostronność dwu wielkich filozofów doprowadziła do tragedii (prześladowania, osamotnienie i rozgoryczenie Rousseau; stracenie Sokratesa za bezbożność i rzekomą demoralizację młodzieży), ale nie zamknęła im drogi do sławy i chwały. Obydwaj chcieli ulepszyć człowieka - pierwszy przez porzucenie cywilizacji, drugi przez pogłębienie samowiedzy.
Dziś niejeden wychowawca dąży śladami Rousseau do pełnego wyzwolenia uczuć, a Sokrates bywa uważany za ideał nauczyciela. Systemy dydaktyczne nauczycieli, szkół i całych krajów skłaniają się bądź ku celom wychowawczym, bądź ku celom poznawczym, choć zalecana jest równowaga (Kupisiewicz, 1994a, r. 3). Gdyby bowiem współczesny dydaktyk - jak Rousseau - wyrzekał się nauki i techniki w imię sielankowego życia na łonie natury lub - jak Sokrates - mo-ralizował uczniów beznamiętnymi dialogami, poniósłby klęskę. Nic potrafiłby kierować uczeniem się swoich uczniów.
Jak dają sobie radę nasi nauczyciele? Posłuchajmy ich kolejnej rozmowy:
F. Humańska: Nareszcie ten podręcznik przemówił ludzkim językiem! Co prawda nie własnym, lecz zapożyczonym od filozofów i od ich biografów...
E. Technologowicz: Jestem za Sokratesem. Zrozumieć to uzyskać kontrolę nad swoimi emocjami. Czyz nie tak właśnie działają psychoterapeuci?
FH: Może i tak działają. Ja jednak mam uczniów zdrowych, a jeśli im czegoś brakuje, to nie myśli, lecz uczuć. Zwłaszcza tych delikatnych, dojrzewających w ciszy...
ET: Chodzi właśnie o ciszę. Gdy wywołamy burzę, nasza misja może skończyć się gwałtownie, jak Stowarzyszenie Umarłych Poetów. Czy chcemy, by nasi uczniowie umierali młodo?
FH: Chcemy, by ich życie było pełne i uczuć, i refleksji. Nie musimy wybierać między skrajnościami, śmierć Rousseau i Sokratesa, a nawet licealisty ze Stowarzyszenia..., to los pierwszego szeregu rewolucjonistów. Dalsze szeregi skutecznie realizują dzieło. Uważam, że stać nas na to, by łączyć doświadczenia uczniów z tych dwu dziedzin czy też „aspektów"...
ET: Święta prawda! Będę dążył do tego, by radość odkrywania praw trygonometrii na moich lekcjach była większa niż zachwyt średniowieczną poezją na twoich.
FH: Trzymam cię za słowo, ł może odwdzięczę ci się ścisłym zdefiniowaniem terminów „prawda" i „wartość". Przecież mamy określić, czego uczy szkoła. Przyjdzie ci, matematyku, uchylić przyłbicy algebry i trygonometrii!
ET: O Boże, juz się boję. Jak widzisz, przekonałaś mnie o władzy uczuć.