114 Sacrum i profanum
przyjęłaby mnie po śmierci. Mam zaorać ziemię i wyrywać kamienie? Czyż zatem miałbym rwać matce mej ciało i odsłonić jej kości? Nie mógłbym później wejść w jej ciało i narodzić się na nowo. Mam kosić trawę i zbierać siano, sprzedawać je i bogacić się jak Biali? Jakżebym śmiał obcinać matce mej włosy?”1.
Nie minęło jeszcze pięćdziesiąt lat od chwili, gdy wypowiedziano te słowa, wydaje się jednak, że docierają one do nas z oddali. Nie można słuchać ich bez wzruszenia, z niezrównaną świeżością i spontanicznością objawiają nam one bowiem praobraz Matki Ziemi. Obraz ten spotkamy na całym świecie w niezliczonych formach i wariantach. Jest to tak zwana Terra Mater lub Tellus Mater religii śródziemnomorskich, która wszystkim istotom daje życie. „Ziemię pragnę opiewać” — czytamy w homeryckim hymnie do Ziemi (w. 1 i nast.), „Matkę wszystkiego, niewzruszoną, czcigodną Przodkinię, która na swej powłoce żywi wszystko, co istnieje... To Twym zadaniem dawać życie śmiertelnikom i je zabierać...” Ajs-chylos w Blagalnicach sławi Ziemię, która „rodzi wszelkie istoty żywe, żywi owoc ich łona, a potem znowu je przyjmuje” (w. 127 i nast.).
Prorok Smohalla nie mówi nam, w jaki sposób rodzą się ludzie z matki tellurycznej. Mity amerykańskie opowiadają nam jednak, co stało się u samego Początku, in illo tempore. Pierwsi ludzie przez pewien czas żyli w łonie swej matki, to znaczy w głębi ziemi, w jej wnętrznościach. Tam, w czeluściach tellurycz-nych, wiedli życie półludzi, niczym istoty niedorozwinięte, embrionalne. Tak w każdym razie mówił
Indianie Lenni Lenape czy Delaware — ongisiejsi mieszkańcy Pensylwanii. Według ich mitów Stwórca, mimo że już wszystko przygotował na powierzchni ziemi, kazał spędzić ludziom jakiś czas w ciełe ich matki telłurycznej, by mogli dojrzeć i lepiej się rozwinąć. Inne mity Indian amerykańskich mówią o dawnych czasach, gdy Matka Ziemia wydala ludzi w ten sam sposób, w jaki jeszcze dzisiaj wydaje krzewy i trawy2.
To, że ludzie narodzili się z Ziemi, to wiara o zasięgu uniwersalnym3. Wiele języków określa człowieka jako „zrodzonego z Ziemi”. Niektórzy sądzą, że dzieci „przychodzą” z wnętrza ziemi, z jaskiń, grot, sztolni, ale też ze źródeł i potoków. Ba, nawet w dzisiejszej Europie wyobrażenia te przetrwały w formie mitów, przesądów czy tylko metafor. Każda okolica, prawie każde miasto i każda wieś zna jakąś skałę czy źródełko, które „przynosi” dzieci, są to tak zwane fontanny dziecięce, stawy dziecięce, źródła dziecięce itd. Jeszcze my, współcześni Europejczycy, mamy niejasne przeczucie pewnego tajemnego związku z ziemią ojczystą. Chodzi tu o religijne przeżycie przynależności do ziemi — człowiek czuje, że jest „tutejszy” — jest to uczucie o strukturze kosmicznej, znacznie przerastające poczucie więzi rodzinnych czy rodowych.
W chwili śmierci człowiek wyraża pragnienie odnalezienia matki Ziemi przejawiające się w życzeniu pogrzebania w ziemi rodzinnej. „Pełznij do ziemi,
J. Mooney, The Ghost-Dance Religion and the SioK* Outbreak of 1890, „Annual Report of the Bureau of American Ethnology”, t. XIV, 2, Washington 1896, s. 641-1136,1* s. 721.
Por. Eliade, Ziemia-Matka i bierogamie kosmiczne, w: tegoż, Mity, sny i misteria [dz. cyt., s. 145-200 — przyp. tlum.j.
Zob. A. Dieterich, Mutter Erde, (wydanie III:), Leip-zig-Berlin 1925; B. Nyberg, Kind und Erde, Helsinki 1931; Por. też Eliade, Traktat o historii religii [dz. cyt., s. 242 i nast. " Ptzyp. tłum.].