104 WACŁAW BERENT
— Very well! Jelsky ożywiał się jak rtęć i wyciągał już notes.
Borowski zerkał bokiem na mecenasa i rozumiał, że jemu milczeć tu nie należy. Gotował się więc i on.
— No, a literatura? — indagował Jelsky z ołówkiem w ręku. — Co robią nasi pisarze?
— Leją przeważnie w puste miechy współczesnych dusz tęgie stare wino — odparł Borowski przygotowując twarz do mimiki. — *Joteż przeszłość przypomina się nam żywo, „rozszerza piersi"". J^zasami — rozszerzy piersi i przypomni się zanadto, jaFTo zwykle bywa po winie. Ale my to wszystko połykamy z powrotem,“ponieważ cenimy tradycję jako sakrament Poza tradycją dozwolone są tylko myśli o biedzie i połączone z nią sentymenty, ponieważ charakter narodowy tych poematów odczuje nie tylko głowa, ale i kieszeń, która jest zawsze nąjbardziej narodową i sentymentalną. Recenzent siądzie na książce i wie, że ma do czynienia z tendencją sympatyczną, która, jak czuć najwyraźniej, nikogo nie uraża, nikogo nie kole. „Nie wnosi przeto rozterki między warstwy społeczne. Aby spokój, aby harmonia! Bo oto czyha na nas hakatysta! Zbijmy się do kupy jak owce — nie połknie nas dzieriożerca1 2. A jeśli połknie, nie strawi gromadą..." Łagodni Słowianie, przywykliśmy od wieków bronić się przeciw zachodniej kulturze płodnością. Już w uniwersytecie zaopatrujemy się w róg obfitości3 i — co za tym idzie — w dumę i ostrożność ojca rodziny. Jeśli się potem jakie myśli w nas rodzą, zanosimy je wnet ze skruchą pod małe nóżki tłustego bankiera.
— Więc bogate mieszczaństwo nie lubi u was nowych my-
śli? fyftilĄjb
— Tego nie można powiedzieć. Widzisz, Jelsky, pieniądz rusza się u nas żwawiej niźli nauka i sztuka, nic dziwnego, że i mysi ruchliwszą przy nim się staje. Mieszczaństwo nie Jubi tylko samodzielnych, zwłaszcza miejscowych, porodów myśli i gdzie może, urządza sztuczne poronienia z namiętnością starych akuszerek. Nie przeszkadza to tym panom opie-kować się instytucją dla porodów fenomenalnie już twardych i uciążliwych, dzięki którym przychodzą na świat wielkie i ciężkie kobyły rasy germańskiej, machiny wytrzymałe, juczne i bezpłodne jak muły! Jest i nauka w kraju, wbrew prasie i na przekór społeczeństwu! Złośliwość tę zawdzięczamy finansom 4
Jelsky skoczył z krzesła i nalał Borowskiemu wina.
— Co za aktor kapitalny!... Ze wszystkich etranżerów najbardziej lubię Polaków: nikt tak namiętnie nie szkaluje stosunków swego kraju, jak oni... Mój Borowski, a kto tam u was zajmuje się właściwie literaturą, czytuje książki?
— Krytycy i panienki.
— A kokoty nie?
— Kokoty boją się jej, ponieważ jest zanadto cnotliwa. Gotowe się nawrócić i wykoleić w życiu.
Pan von Hertenstein wtulił się w kąt kanapy i patrzał rozmarzonym wzrokiem na Borowskiego i Jelsky’ego.
— Jelsky, jestem dumny z twej przyjaźni. Chcesz się czego napić, Jelsky? — pytał raczej z przyzwyczajenia, gdyż na stole stała pełna butelka.
Ale Jelsky’ego pochłaniał już całkowicie interuiew5.
przeszłość [...] „rozszerza piersi” — możliwe, iż jest to aluzja do pisarstwa historycznego, a szczególnie twórczości Sienkiewicza (hasło „dla pokrzepienia serc”).
„czyha na nas hakatysta! [...] nie połknie nas dzieciożerca9 — jest to aluzja dotycząca walki z Hakatą, niemiecką nacjonalistyczną organizacją, założoną w roku 1894. B. Prus zatytułował jedną ze swoich Kronik tygodniowych: Hakatyści a ludożercy („Kurier Codzienny” z 25II 1900).
róg obfitości — żartobliwa aluzja do złamanego rogu Amaltei, kozy karmiącej Zeusa, który miał nimfom ofiarować wszystko, czego by żądały.
Chodzi tu zapewne o działalność Kasy im. Mianowskiego, założonej w Warszawie w r. 1881, finansującej prace badawcze i wydawnictwa (encyklopedie, słowniki, podręczniki, pisma naukowe).
inteniew (ang.) — wywiad.