IMGW13 (2)

IMGW13 (2)



p®D6 WACŁAW BERENT

— Można filistrów orzynać co się da, długów nie płacić, dziewczyny gwałcić, przyjaciół oszukiwać, żony cudze uwodzić, ale takiego chamstwa, jak Boga kocham, nie popełniłem nigdy. Na to trzeba być chamem z urodzenia i karierowiczem z odziedziczonych skłonności! Trzeba być łykiem z krwi i szpiku, niedołęgą, który zamiast brać, czego nie dają, filozofuje o miłości i boi się jej!

Kunicki podniósł się ciężko i niechętnie.

—    Przede wszystkim pan wzbudzasz tylko współczucie tym doszukiwaniem się genialności — w innych. Mnie tego ćwieka losy oszczędziły; wiem, że tamto jest w każdym razie mniej warte od pańskich nadziei... A co się tyczy pańskich grubiaństw, to nie chcę iść za kulisy życia! Nie chcę dać się omamić teatralnym efektom! Ja muszę się zmóc i zostać tym, czym być zamierzałem: człowiekiem pożytecznym! Zrozumiano?

„E, to jest idiota!" — zdecydował Jelsky w myślach i nie raczył nawet odpowiedzieć.

I nagle przypomniały mu się te głuche, nieświadome zamiary, ten ponury nakaz, co go tu na ślepo przywiódł. Rzekł tedy bez żadnych wstępów, rozkoszując się już tylko bólem, jaki sprawi temu „idiocie”.

—    Borowski uciekł i zostawił żonę na bruku.

Na Kunickiego podziałało to rzeczywiście mocno: otworzył usta jakby do okrzyku, ramiona mu zwisły, w przestraszone jakby oczy parły łzy.

—    Prawdę mówisz?! — wymozolił z siebie.

Jelsky wyjął flegmatycznie z pugilaresu list pozostawiony przez Borowskiego i wcisnął mu go do drżącej dłoni. Kunicki przebiegł oczyma tę kartkę, cofnął się do kanapy i zwijał się, wtulał tam w kącie: ściągał się jak ślimak w skorupę. Nie słyszał nawet konceptów, jakie mu Jelsky gradem na głowę cisnął.

Ten szarpnął go wreszcie za ramiona.

—    No — panie Kunicki?!

Podniósł na niego jakieś uparte, ponure wejrzenie, to patrzał uważnie, to gubił go jakby sprzed oczu i spozierał obłędnie. Wreszcie zaprzeczył powoli głową i oddał mu kartkę.

—    Panie Kunicki — nie?

—    Nie, panie Jelsky. Nie!

—    Bój się, człowieku, Boga — dlaczego?

—    Tłumaczyłem długo — myślałem, żeś pojął... Ja boję się jej po prostu jak ognia!... Ja już się zacząłem wykolejać w życiu... Te uczucia dla kobiet, choćby najszlachetniej pojęte, niszczą nas teraz i gubią bezlitośnie. Ja to nie z siebie: patrzę w świat i widzę, co się wokół dzieje. Albo sczeznę, albo uczynię się takim jak wy... Ja nie chcę być takim jak wy! Ja mam obowiązki rodzinne i do społecznych obowiązków się poczuwam. (Szarpał się i krzątał koło kieszeni tużurka i łzy wystąpiły mu do oczu.) Oto co matka moja pisze... Przeczytam, co matka moja pisze: „Na miłość Boską, miej ty litość nad samym sobą i uciekaj od tej kobiety, jeśli zapomnieć

0    niej nie możesz. Uciekaj tym prędzej, im bardziej byłaby ci skłonną”...

—    Rozpłaczże się pan teraz nad sobą!

—    A ja pana odszukać chciałem i o pomoc, jak przyjaciela, prosić. Chciałem, żebyś pan, jak wówczas w kawiarni, wytruł

1    wypalił to ze mnie bodaj cynizmem. O! bo ja ciągle, dniem i nocą, o niej tylko myślę, gorączką wyobraźni tylko żyję i tworami tej chorej wyobraźni odpoczywam — tam w tych spalonych zeszytach. I wiem, że to jest zło, i rozumiem je przecie. Jak po nici doszedłem wyobraźnią aż na ten kraniec przepaści, gdzie życie w kłębach dymu i tyranii pracy ginie; gdzie szał głodnej wyobraźni się zaczyna. Rozumiesz przecie! A mimo to, gdym dziś tam przed oknem stanął, ta myśl zbiegła do głowy: jeden ruch, jeden skok: dom wysoki, bruki twarde... Skoroś zrozumiał, że życie twoje tak mało będzie warte...

—    I nie poszedłeś pan do niej?! — krzyknął mu nad uchem Jelsky.

—    Nie... Ja pana szukać zamierzałem i prosić bodaj o taką rozmowę jak wówczas, bodajby o...

—    Cynizm?...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMGV40 (2) 6O WACŁAW BERENT — 2 obowiązku. * fachu. W kawiarni robi się dziś kultura. Nawet prorocy
IMGV49 (3) 78 WACŁAW BERENT gną} po papierosa i, ukrywszy się w dymnicy, znowuż biegał po pokoju. —
IMGV62 (6) 104 WACŁAW BERENT —    Very well! Jelsky ożywiał się jak rtęć i wyciągał
IMGV79 (3) 138 WACŁAW BERENT — A ty, pan Borowski, pożal się nad Mullerem i wyrzucaj go won od siebi
IMGV92 (4) 164 WACŁAW BERENT „«Jednakże Brutus był to dzielny mąż»13. — «Ja nie przeżyję! ja żyć nie
IMGV93 (3) 366 WACŁAW BERENT «Niedobry! niedobry!...- Szlocha, skarży się, żali, pieści niemal tym p
IMGW04 (5) W188 WACŁAW BERENT zdradzi!!... Imię twe święte szepczę i łez mych nie wstydzę się nawet
IMGW28 (2) 236 WACŁAW BERENT —    Pustka.    . „ . Muller aż się
IMGV28 (3) 36 WACŁAW BERENT —    Trzeba czym prędzej zapaść się w ziemię — mówię weso

więcej podobnych podstron