bogactwa zgłębiliśmy dostatecznie wszystkie sposoby, nieomylne obrali środki;skutki usiłowań podnosząż ogół kultury narodowej?Na massę narodu rozłewająż dostateczną siłę ruchu, który by też siły pomnażając w narodzie na zawsze byt ich utwierdził? czyli to nagle zakwitnienie niektórych okolic nie jest skutkiem raczej wysilenia jak naturalnego działania?” Trzeba zawsze — dowodził — pamiętać, „że te tylko rzeczy trwałość mają, które zwolna i niejako skutkiem naturalnej dążności mieszkańców wzniesione zostały.” U nas zaś inaczej się dzieje: „Wewnętrzne i samodzielne tworzenie się sił produkcyjnych zdaje się nikogo nie obchodzić. Baczemy tylko na prędkie skutki, a widząc je, nie pytamy się cale, jakim sposobem do nich przy-śliśmy? ile nas kosztowały? czy w rozwijaniu się swoim nie zaszkodziły I innym gałęziom pomyślności, nie wstrzymały postępu innych tego rodzaju skutków, lub czy te nie mogły być lepiej i korzystniej innym sposobem osiągnione?”104
W innej mojej, przed wieloma już laty wydanej pracy pokusiłem się
0 próbę rzeczowej analizy wyników rządowych inwestycji górniczych
1 hutniczych, rozpoczętych przez Staszica i Lubeckiego, a na większą skalę kontynuowanych po powstaniu przez Bank Polski. Doszedłem wówczas do wniosku, że bezspornego niepowodzenia tej industrializa* cji nie da się złożyć li tylko na karb powstańczej katastrofy i carskich po niej represaliów. Program ten istotnie zwichnął proporcje w gałęziowej strukturze gospodarki Królestwa: względne przeinwestowanie hutnictwa na tle ogólnej stagnacji popowstaniowego dwudziestolecia doprowadziło do kryzysu, który strwonił większą część wzniesionego potencjału, wytwórczego. Co więcej, zakłady rządowe, choć większe I i korzystające z bardziej nowoczesnej technologii, produkowały drożej I i gorzej od staroświeckich pieców i kuźnic prywatnych. W stosunku I do całości gospodarki nowy przemysł nie wykazał tej siły impulsu^ I o jakiej i Surowiecki marzył, i Lubecki105. Fakt ten nie dewaloryzuje I ich idei, ale w niektórych przynajmniej punktach rewindykuje racje I tych, którzy niepowodzenie programu potrafili bądź przewidzieć, bądź I szybko dostrzec i wyciągnąć wnioski.
Takich krytycznych obserwatorów było wielu. Do głosów, jakie I w tamtej już pracy przytoczyłem, warto dorzucić dokument niedawno I odnaleziony. Oto w roku 1843 młody inżynier-budowniczy, Bolesław I
*** J.L. Żukowski, O panie żytnie, Wsruowa 1890, •. 146-147.
J, Jedlicki, Nieudana próba kopitalistyesntj industrializacji, Warszawo 1964, *ob. swl- s. 362-369.
Podczaszyński, poproszony został o opinię w sprawie lokalizacji nowej rudni w Nalibokach na Litwie, w dobrach poradziwiłłowskich. Przy tej okazji Podczaszyński wypowiedział się obszerniej na temat zasad, jakimi kierować się należy przy zakładaniu fabryk. „Zdanie moje przykładami poparte — pisał — że bardzo powoli i ostrożnie postępować w tej mierze należy.” Zalecał budować nowe zakłady tam, gdzie na wsi występuje wyraźne przeludnienie lub gdzie nieurodzajna ziemia nie daje ludności rolniczej dostatecznego utrzymania. jW wyborze produktu radził stosować się do potrzeb miejscowych, zaś w wyhorzfc. technologii „najprostszych, najłatwiejszych sposobów chwytać się trzeba, np. najprostszych machin używać”. W Królestwie, niestety, ' „opinia publiczna, uwiedziona blaskiem przemysłowości, innego jest mniemania. Fabryki tego kraju wedle mniejia zbyt ogromną skalę prowadzone sprzyjają na pozór industrii, ale korzyści z niej nie przynoszą. J?orównałbym^^usznie roboty zakłąflów Królestwa do eksperymentów i demonstracji naukowych laboratorium chemicznego, gdzie o koszt nie chodzi, aby jeno rezultat otrzymać. Rozumiem, że upadek wzorowej fabryki żareckiej, zbytkowym kosztem wystawionej [chodzi o fabrykę maszyn i narzędzi Piotra Steinkellera w Żarkach —
J.J.] powinien by być ostrzeżeniem dla innych i powodem do lepszego zbadania bytu fabrycznego u nas”. W dalszym ciągu swojej fachowej analizy Podczaszyński daje dowód, że rozumie ekonomiczne korzyści produkcji na wielką skalę, niemniej aksjomatem jest dla niego taka rozbudowa przemysłu, która będzie wspomagała produkcję rolną, a nie * s?kod^iia_ jęj^O bawi a się on najwyraźniej tworzenia wielkich skupisk proletariackich i zburzenia bilansu żywnościowego kraju: „U nas — twierdzi — nigdy głód tyle nie dokucza, jak w krajach rękodziełom oddanych. Wiadome są nieszczęścia Hiszpanii górnictwem spowodowane, wiadome klęski Francji przemysłowością Colberta zadane, albo też nędza Anglii z powodu fabryk i machin parowych. Wreszcie świeże głody mieszkańców gór kruszcowych (Erzgebirge) czeskich i saskich, a nawet i Szląska. Gubernia Sandomierska czasami doświadcza podobnego stanu!”106
Jak już widać, zwolennicy rozwoju „naturalnego” zgłaszali na przemian kilka pretensji do Industrializacji „sztucznej”, wysilonej.
B. Podczaszyński, Niektóre maicryuły przygotowane do projektu urządzeni* Rudni Nilibockiej, rkp.s-Jntowany Paryż 1843, Woj. Arch. Państw, w Kielcach, zbiór Kieleckiego Towarzystwo Naukowego. Fotokopią dokumenty otrzymałem odp. Jerzego Szczepańskiego, któremu składani za to podziękowanie. 125