Można 'by sądzić, że mężczyzna w trakcie wykonywania jakichś czynności wydaje nieartykułowane dźwięki. Wedle zleceń, które otrzymał tego ranka, jego praca miała polegać na impregnowaniu owadobójczymi środkami nowych pali, co może je zabezpieczyć przed działaniem robactwa, nim zostaną ułożone w przęśle mostu.
— Zawsze to samo — mówi Frank.
— Znowu kłopoty z silnikiem?
— Tym razem gaźnik. Cały silnik trzeba będzie rozebrać.
Na poręczy balustrady jaszczurka — od chwili, gdy się pojawiła — pozostaje całkowicie nieruchoma: głową zwrócona w kierunku domu, ogon zaś rysuje literę S o spłaszczonych wygięciach. Stworzenie wygląda niezdarnie.
— Ten chłopiec ma piękny głos — odzywa się A... po długiej chwili ciszy.
Frank odpowiada:
— Wyjedziemy z samego rana.
A... chce wiedzieć dokładnie, o której. Frank podaje godzinę i niepokoi się, czy to nie za wcześnie dla jego pasażerki.
— Przeciwnie — mówi A... — to bardzo zabawne.
Oboje sączą płyn drobnymi łykami.
— Jeśli wszystko dobrze pójdzie, możemy być w mieście o 'dziesiątej i mieć sporo czasu przed obiadem — mówi Frank.
. — Oczywiście, ja też tak wolę — odpowiada A...
Jej twarz jest znowu poważna.
— Po południu także nie będę miał zbyt wiele czasu: chcę odwiedzić wszystkich moich agentów i poradzić się mechanika na stacji obsługi, Robina, do którego zawsze zajeżdżam, tego naprzeciw nadbrzeża. Wrócimy zaraz po kolacji.
Szczegółowość, z jaką wylicza zajęcia planowane na ten dzień, który mają razem spędzić w mieście, byłoby łatwiej zrozumieć, gdyby skłoniło- go do niej zadane mu pytanie; jednakże dzisiaj nikt nie wykazał najmniejszego zainteresowania kupnem nowej ciężarówki. Donośnym głosem, bardzo donośnym głosem, oznajmiał o każdym zamierzonym poruszeniu po mieście, o każdym spotkaniu, metr po metrze, minuta po minucie, podkreślając z naciskiem wagę tych spraw. Za to A... nie wyjaśnia ani słówkiem, jakie zamierza zrobić zakupy, na które przecież będzie miała w sumie tyle samo czasu co Frank.
Na obiedżie Frank znowu jest tutaj, rozmowny i uprzejmy. Krystiana nie towarzyszy mu tym razem. Poprzedniego dnia omal się nie pokłócili o fason jakiejś sukni.
Wyraziwszy jak zwykle swój zachwyt dla wypoczynkowych zalet tych foteli, Frank zaczyna opowiadać nie szczędząc szczegółów historię popsutego samochodu. Mowa jest o
141