ZBIGNIEW I BOLESŁAW XXV
(a więc duchownego), Michała, inny członek rodu, Skarbimir, jest osobistością zajmującą wiele miejsca na kartach Kroniki Galla. Za dziecinnych lat Bolesława Krzywoustego był on jego „piastu-nem”, tzn. wychowawcą, a niebawem objął przy boku swego wychowanka stanowisko wojewody. W ówczesnej Polsce był tylko jeden wojewoda, a było to dostojeństwo po monarsze najwyższe: wojewoda, czyli „komes pałacowy”, dowodził wojskami, jeśli sam książę nie stawał na ich czele, a w warunkach pokojowych zastępował go w sądownictwie, które władca, jeżdżąc po kraju, osobiście sprawował — oraz miał w swym ręku zarząd dworu. Była to więc ogromna kumulacja władzy w jednym ręku, a jak widać właśnie z opowiadania Kroniki Galla, poprzednik Skar-bimira na tym urzędzie, Sieciech z rodu Starżów-Toporczyków, rządził właściwie krajem nie tyle w zastępstwie, ile ponad głową słabego Władysława Hermana. Przy tak energicznym władcy, jakim był Krzywousty, rola wojewody nie była już tak wielka, ale bądź co bądź bardzo znaczna. Dobierano więc na to stanowisko z reguły kogoś cieszącego się wielkim zaufaniem panującego. Toteż jeszcze bardziej znamienną jest rzeczą, iż w czasie kiedy powstawała nasza Kronika, dwa tak kluczowe w kraju urzędy jak kanclerza i wojewody pozostawały w ręku członków tego samego rodu. Jeszcze jednego Awdarica widzimy w tym czasie w najbliższym otoczeniu Bolesława Krzywoustego: jest to drugi Michał, zwany Starym, zapewne ówczesny senior rodu, który w wyprawie na Kołobrzeg doświadczoną radą miarkuje zapal-czywość młodego księcia (II 28). Wspominaliśmy już (s. XII), że Gall niejednokrotnie podkreśla wojenne zasługi Skarbimira z taką gorliwością, że raz uważa nawet za potrzebne tłumaczyć się, iż nie oznacza to, jakoby chciał go porównywać z jego monarchą. Wydaje się więc rzeczą wysoce prawdopodobną, że relacja kroniki będzie w znacznym stopniu odbiciem informacji i wskazówek, jakich kronikarzowi udzielał kanclerz Michał, członek wielce wówczas wpływowego rodu Awdanców. Każe nam to postawić sobie pytanie, jaka była wtedy sytuacja polityczna i jak zapatrywali się na nią informatorzy, a niewątpliwie i protektorzy kronikarza, Awdańcy.
Zbigniew i Bolesław. Schyłek wieku XI i początek wieku XII w Polsce znamy przeważnie z Kroniki Galla, toteż dość niełatwo przychodzi nam weryfikować skreślony przez nią obraz. Ale już samo porównanie tego, co ona opowiada, z dziejami następnych i poprzednich dziesięcioleci pozwala stwierdzić, że w momencie, kiedy anonimowy kronikarz pisał swoje dzieło, kończył się wyraźnie pierwszy okres panowania Bolesława Krzywoustego. Był to mianowicie okres jego współrządów ze starszym przyrodnim bratem Zbigniewem, współrządów wykonywanych zrazu na prawach księcia-juniora, zależnego od starszego brata, następnie na zasadzie rówmości ich obu, a na koniec w charakterze zwierzchnika, gdyż Bolesław najpierw zmusił brata do uznania się za swego wasala, a niebawem wygnał go z kraju. Zwykłą w takich razach koleją rzeczy wygnany brat zwrócił się o pomoc do ówczesnego króla, a niebawem cesarza niemieckiego, Henryka V, co pociągnęło za sobą zbrojną interwencję niemiecką w Polsce na jego korzyść — jesienią r. 1109. Interwencja ta załamała się jednak wobec zręcznej i uporczywej obrony Krzywoustego na Śląsku, a zawiedziony w swych nadziejach Zbigniew musiał czekać jeszcze trzy lata, zanim z okazji dynastyczno-politycznych układów z Czechami Bolesław zezwolił mu w r. 1112 na powrót do kraju pod warunkiem, że zadowoli się stanowiskiem zwykłego wasala, a zrezygnuje z praw suwerennych. Decyzja powrotu okazała się wszakże dla Zbigniewa fatalna: niebawem po przybyciu, pod pozorem, że wystąpieniami swymi uzurpuje sobie prawa zwierzchnie, został uwięziony i z rozkazu brata oślepiony, a w następstwie okaleczenia zmarł. Oburzenie, jakie powstało w kraju, a zwłaszcza w kołach stronników Zbigniewa, do których należał także sędziwy arcybiskup gnieźnieński Marcin, na wieść o tym niezamierzonym może bratobójstwie, doprowadziło wprawdzie do ostrego, choć krótkiego kryzysu, który Bolesław zdołał zażegnać dopiero uroczystą kościelną pokutą — ale w każdym