238 NAUKA O BOGU
liczalność. Prawa te nie są same w sobie ani dobre, ani złe, nie przynoszą ani pożytku, ani szkody: po prostu umożliwiają toczenie się świata takiego, jaki jest. Ale świat jest ograniczony, a tym samym niedoskonały. Żądanie jego absolutnej i nie-umniejszonej doskonałości byłoby żądaniem, aby świat stał się tożsamy z Bogiem. Następstwem wyrażonej przez pojęcie świata i stworzenia (jako dzieła Boga, które samo nie jest boskie) niedoskonałości jest to, że mimo wszystkich bezsprzecznych błogosławieństw może dochodzić do tego, co nazywamy katastrofą — od trzęsienia ziemi poprzez pęknięcie zapory wodnej aż do wypadku drogowego i zupełnie banalnej (choć niekiedy śmiertelnej) choroby.
Drugi „rodzaj" zła klasyczna teologia nazwała malum morale. Rozumiała przez to wszystkie szkodliwości i katastrofy, których przyczyną jest wykorzystywanie wolności stworzenia w określony sposób: wojny, podboje, wyzysk, niewolnictwo, krzywdzenie innych i tym podobne. Wszystko to jest zawsze konsekwencją ludzkich decyzji, a ostateczną ich przyczyną — egoistyczne dążenie do władzy pojedynczych ludzi lub całych grup. Przyczyna może też leżeć w powiązaniach tych decyzji, które zawierają w sobie moment zła, choć poszczególne decyzje nie są jeszcze złe. W teologii moralnej mówi się o grzechu strukturalnym.
Dobrobyt zachodnich krajów uprzemysłowionych bierze się w znacznej części stąd, że mogą one sprowadzać po niskich cenach surowce z krajów rozwijających się. To oznacza jednak, że zarobki w tych krajach są tak niskie, iż ludzie nie mogą z nich wyżyć i popadają w nędzę. Winę za tę nędzę ponoszą owe kraje uprzemysłowione: próbując się od tej winy uwolnić ofiarowują pomoc w rozwoju. W ten sposób ludność trzeciego i czwartego świata pozostaje w trwałej zależności od miłosierdzia obywateli świata pierwszego. Nie jest to sprawiedliwe; ale dylemat pojawia się natychmiast. Zapłacenie wyższej ceny za surowce, co przyniosłoby poprawę warunków życia w miejscu ich pozyskiwania, zmniejszyłoby dobrobyt kupujących. Doprowadziłoby to przypuszczalnie do powszechnego ubóstwa, do niskiego standardu życia we wszystkich częściach świata. Któż chciałby się o to starać?
Zło moralne jest możliwe do usunięcia jedynie kosztem wolności stworzenia. Skoro wolność istnieje i zgodnie z boskim planem stworzenia ma istnieć tak, że należy do istoty człowieka, jest również kontyngentna, a więc człowiek może jej użyć w zły sposób. Złemu użyciu wolności można by zapobiec, odbierając wolność. Ale gdyby Bóg to uczynił, zredukowałby człowieka do poziomu zwierzęcia (bądź co bądź szczególnie dobrze wytresowanego).
Zło w obu jego kategorialnych formach przejawiania się jest, jak wynika z naszych rozważań, najwyraźniej niezmiennym rezultatem istnienia świata, który nie jest absolutny. Czy to miałaby być odpowiedź? W każdym razie nie zadowoliłaby nas ona. Ten świat jest bowiem dziełem Boga, tego Boga, którego wyznajemy i wielbimy jako Miłość, jako rozlewające się dobro, jako wszechmocnego Władcę ludzkich losów. Czyż nie wolno się po Nim spodziewać, że mógłby znaleźć sposób zapobieżenia istnieniu głównego cierpienia, którym jest zło moralne? Czyżby naprawdę nie był w stanie tak oświecić i prowadzić swych stworzeń — nie umniejszając wolności człowieka — że zło moralne byłoby wykluczone? Czy rzeczywiście jest nie do pomyślenia, że nie mógłby znaleźć sposobów i środków, które usunęłyby nawet zło fizyczne? Konkretnie brzmi to na przykład tak: dlaczego właśnie ja muszę być od młodości sparaliżowany, dlaczego właśnie moje dziecko musi umrzeć?
Wszystkie spekulatywne odpowiedzi, choć tak dobrze pomyślane, zawodzą wobec brutalnej rzeczywistości faktów. Nasuwają tylko nowe pytania. Teologia chrześcijańska, a zwłasz-