184 5MIE5ZMY PIEhlĄDZ
Przypuśćmy, że hodowca kur udaje się na wiejski tynek i chce kupić kosz jabłek. Ponieważ nie ma ze sobą kur, może napisać i dać sprzedawcy jabłek skrypt upoważniający jego okaziciela do przybycia na farmę w dowolnym czasie w celu odebrania dwóch kurczaków. Dzięki temu farmer może wrócić do domu z koszem jabłek, zaś ich sprzedawca będzie mógł udać się na farmę w celu realizacji sktyptu, to jest odebrania obiecanych kurczaków. Jak długo ludzie będą wierzyli w możliwość realizacji wystawianych przez hodowcę kur skryptów, tak długo będzie on mógł używać ich w procesie wymiany.
Wyobraźmy teraz sobie, że pod koniec dnia sprzedawca jabłek postanawia rozejrzeć się po tynku i trafia do sklepu z tkaninami. Jego żona od jakiegoś czasu dopominała się o kupno pewnej ilości jedwabiu, który właśnie dostarczyła karawana przybyła z Dalekiego Wschodu. Sprzedawca jabłek cierpiący od jakiegoś czasu z powodu nieustannych nagabywań żony o ten materiał przystępuje w końcu do negocjacji ceny za pewną jego ilość. Okazuje się, że sklepikarz nie potrzebuje jabłek, w związku z czym sprzedawca jabłek oferuje mu skrypt opiewający na dwa kurczaki. Sklepikarz przystaje na jego propozycję i sprzedawca jabłek oddaje mu skrypt w zamian za jedwab. Teraz sprzedawca tkanin musi udać się na kurzą farmę w celu realizacji skryptu. W wyniku łych transakcji kury dwukrotnie zmieniły właściciela w ciągu dnia, mimo iż fizycznie nie opuszczały kurnika. Początkowo pieniądze miały służyć właśnie tego rodzaju wymianie. Przypuszczam, że większość czytelników zdążyła już dostrzec pokusy, jakie rodzi ten rodzaj transakcji?
Jeśli hodowca kur wie, że upłynie jakiś czas, zanim będzie musiał wymienić swój skrypt na prawdziwe kuty, lub jeśli sądzi, że niektóre z jego skryptów będą krążyły bez końca i nigdy nikt się z nimi nie zgłosi z żądaniem wymiany ich na rzeczywisty towar, może ulec pokusie wystawienia skryptów na większą ilość kurczaków, niż ich faktycznie posiada, przypuszczając, że zdąży na czas wyhodować ich tyle, na ile wystawił skiypty.
Pokusa zaczyna drążyć hodowcę kur.
Hodowca kur ma dużą rodzinę i na najbliższym jej zgromadzeniu chce wywrzeć duże wrażenie na swoich krewniakach wydając wystawne przyjęcie. Idzie więc na rynek, gdzie wypisuje skrypty na nie wyhodowane jeszcze kurczaki, pobierając w zamian dobra od innych kupców. Teraz sprawy mogą przybrać różny obrót. Hodowcy kur nic nie grozi, jeśli będzie w stanie stale zaspokajać żądania tych, którzy będą przychodzić z jego skryptami po kuty. Może się również zdarzyć, co zresztą często ma miejsce, że nasycenie rynku jego skryptami na kurczaki będzie tak duże, że nikt już nie będzie chciał ich brać. W tej sytuacji musi zaoferować więcej kur za towary, tak aby ludzie w dalszym ciągu uważali, że to się im opłaci. Musi teraz wystawiać skrypty na dwie lub trzy kury za przedmioty, za które poprzednio wystawiał tylko jednokurowe skrypty. W miarę obrotu i przybywania tych skryptów ich wartość zaczyna maleć. Powstaje błędne koło: im więcej skryptów wystawia hodowca kur, tym bardziej tracą one na wartości, w wyniku czego musi on oferować coraz więcej kur w zamian za towary, które chce otrzymać. Właśnie to zjawisko znane jest pod nazwą inflacji.
Teraz nadchodzi najgorsze.
W miarę wystawiania coraz większej ilości skryptów, coraz więcej ludzi zwraca je hodowcy żądając za nie kur. Hodowca szybko stwierdza, że jego prawdziwe bogactwo, któtym są kuty, gwałtownie znika, mimo iż tylko niewielka część sktyptów wraca do niego z żądaniem zamiany na towar. Aby zachować swoje kuty, musi zmniejszyć wartość swoich sktyptów, co czyni, ogłaszając, że realna wartość jego sktyptów wynosi teraz połowę tej, na którą opiewają. To posunięcie nazywa się dewaluacją. Ponieważ hodowcy kur trudno jest przyznać się do tego, że wystawił więcej sktyptów, niż miał kur, będzie starał się ratować swoją reputację, kłamiąc na przykład, że gwałtowny pomór zniszczył połowę jego stada. Nawet jeśli ludzie mu uwierzą, nie zapobiegnie to utracie jego popularności. Wiara w jego skrypty zniknie i będzie musiał wrócić do bezpośredniej wymiany lub pozyskać skrypty kogoś innego, które pozwolą mu utrzymać się na tynku.
Jak więc widzimy papierowe banknoty lub pieniądze tkwią korzeniami w dobrach fizycznych i ich celem jest wyrażenie tego, że ich twórca posiada coś wartościowego do zaoferowania.
Przeciwieństwem banknotów są monety, które funkcjonują nieco inaczej. Metale zawsze były uważane za coś wartościowego i z tego powodu ich kawałki stanowiły bardzo wygodne narzędzie handlu. Na kawałkach metali zaczęto tłoczyć różne wzoty, w wyniku czego przeobraziły się one w monety. Czystość metalu użytego do ich produkcji gwarantował ten, któty tłoczył na nich wzoty. Wartość monet była początkowo określana ilością i czystością metalu w nich zawartego. Złoto było rzadkim i popularnym metalem, tak więc monety wykonane ze złota miały większą wartość i większą siłę nabywczą niż na przykład monety miedziane.
Metalowe monety stały się popularnym narzędziem wymiany, ponieważ były trwałe i można było kontrolować ich ilość. Stwarzały one jednak pewne problemy. W rzeczywistości ludzie wymieniali kawałki metalu na inne dobra. Stworzyło to nienaturalne zainteresowanie metalami. Zbieranie monet oraz metali, z któtych były one produkowane, stało się obsesją wielu ludzi pochłaniającą cała ich energię, która mogła być wykorzystana ze znacznie większym pożytkiem w tworzeniu różnych dóbr i usług. System ten dawał również nieproporcjonalnie wielką siłę tym, którzy posiadali dużo metalowych monet, mimo iż inne produkty, takie jak na przykład żywność, były warte znacznie więcej. Osoba posiadająca metalowe monety mogła od razu otrzymać dowolne produkty lub usługi, natomiast rolnik musiał przejść przez pośredni stopień transakcji, wymieniając najpierw swoje produkty na monety i dopiero za nie dokonać zakupów.
Metale monetarne zlały się z pieniądzem papierowym w siedemnastym wieku, tworząc pierwowzór naszego współczesnego systemu monetarnego. Tymi, którzy tego dokonali, byli rzekomo złotnicy. To oni posiadali zwykle najmocniejsze sejfy i kasy pancerne w mieście. Z tego powodu wielu ludzi oddawało im w depozyt swoje monety. Złotnicy wystawali depozytariuszom pokwitowania, które zawierały przyrzeczenie wypłacenia na żądanie ich okaziciela takich ilości złota i srebra, jakie były w nich wymienione. Każde z takich pokwitowań było w rzeczywistości banknotem, któty mógł być w obiegu dopóty, dopóki jego właściciel nie zwrócił się do złotnika z żądaniem jego wymiany na określoną ilość kruszcu.