194 Emile M. Cioran
Fałszywie brzmiące nuty pospolitej muzyki budzą w nas więcej smutku i wspomnień niż poryw wzniosłej muzyki, gdyż eliminując marzenie, dotykają tego, co jest w nas nieciągłe, pęknięte i gwałtowne, przywołując całą pustkę, której nie mieliśmy odwagi wyznać. Jesteśmy smutni widząc, jak wykluwają się na powierzchni te wszystkie podziemne dysonanse, których tłumienie na próżno chroniło nasze czyste wspomnienia i nasz wzniosły smutek.
Przeszłość dopada mnie na każdym kroku, wspomnienia oblegają mnie i porywają mnie ku swemu światu, którego nie kocham. Czas upływa ku swemu źródłu, a jego dramatyczna odwracalność mnie rani. Dlaczego nie znikłyście, wy, miejsca, w których niegdyś byłem i które przypominacie mi wszystko, co pozostawiłem tam ze mnie samego! Czy to czas mnie poszukuje, czy to ja poszukuję siebie w czasie? Ileż to razy mnie upokorzył, kiedy domagałem się od niego dowodów mojej obecności? Do niego należy przeszłość, czas pukał do drzwi mego skamienienia w każdym życiu, które miałem aż do teraz. To w nim byłem. A teraz budzi we mnie jedynie cienie jakiegoś innego życia, od tej chwili bez związku z innymi, zranionego i rozpoczętego o zmierzchu.
Czuję wszystkimi zmysłami przemiany świata, smutne brzmienia kosmicznego zamętu, szmer czasu i wszystkie rzeczy, które przemijają w łożysku mojego istnienia, by rozproszyć się gdzieś w oddali duszy.
Cały smutek ludzi jest przypadkowy. Tak samo jak ich lęki, znikają one milcząco i w utajeniu, kiedy przyczyna zostanie usunięta. Przypadkowa jest również potrzeba ich pocieszenia, tracą oni kogoś lub coś i pokładają nadzieję w pocieszeniu. Istnieje jednak potrzeba pocieszenia, która nie rodzi się ani z porażki, ani z nieszczęścia, ani nawet z powodu bolesnych przejść. Pragnienie bycia pocieszonym przepełnia nas w ten sposób za każdym razem, kiedy pojawia się radość, na którą nie byliśmy przygotowani. Za każdym razem, kiedy pragniemy pocieszenia, bylibyśmy niepocieszeni, gdyby do nas przyszło. Jeśli jest tak tajemnicze, to dlatego, że unikamy go za każdym razem, kiedy go oczekujemy. Przyjęlibyśmy je chętnie, gdyby nikt nas nie widział, gdybyśmy, przede wszystkim, sami siebie nie widzieli. Przyjęlibyśmy je jednak, jeśli wiedzielibyśmy, że istnieją słowa otuchy i że są one jak skrzydła anioła, których dotyk nadaje ciału wartość duchową.
Czym jestem, jeśli nie przypadkiem w nieskończoności możliwości niebycia!
Seksualność nie ma innego sensu prócz pokonania nieskończoności Erosa.
Kocham drżenia, które pojawiają się po doznaniu wielkiego smutku. Rozpoczyna się wtedy inny świat, w którym nie szukamy już wrażeń, choć tam się znajdują, ani pasji, choć to one go zrodziły... A świat, który wytrysnął ze zwycięstwa nad smutkiem, jest najdalszy ludziom. Jego atmosfera jest natchnieniem muzyki, inspiruje zawsze założycieli religii, rzadko poetów, a nigdy ludzi.
Zadaję sobie pytanie: kiedy zatem ludzie zaprzestaną zadawać sobie pytania? Kiedy ostatecznie wyrzekną się teorii i tajemnicy?