Obraz1 (5)

Obraz1 (5)



178 LOSY PASIERBÓW

winie. Ja wam dużo ciekawych rzeczy powiem.

Obiad kucharze ugotowali na miejscu. Był rosół z makaronem, spora porcja wołowiny i chleb. Kucharze mieli w przywiezionych skrzyniach wino, lecz za nie liczyło się osobno, więc nie wszyscy się kwapili do niego.

Niższy zwierzchnik zdawał się przyjaźnić z Polakami. Zjadł rychło swą porcję, wychłeptał litr wina i przysiadł się do nich na pogawędkę.

—    Jak to, wy swej puczery wcale nie zapijacie?

—    Gdzież nam gringom do wina — odparł Zygmunt.

—    Gringom... Dużo nie trzeba, ale półlitrówki w obiad i tyleż chociaż do kolacji, to i Boh wielit.

—    Chorzy jesteśmy: on ma reumatyzm, a ja suchoty — wtrącił Kozyr.

—    To tym bardziej musicie pić. Starzy gau-czo mówią, że właśnie wino jest najlepszym lekarstwem na takie choroby. Daje się na kredyt. Jeżeli chcecie, to ja zaraz pomówię z kucharzami i sprawa będzie załatwiona — nalegał sądząc widocznie że ziomkowie mu zafundują.

—    Nie, na razie nie będziemy brać — odmówił Dubowik stanowczo.

Po dwóch godzinach przerwy obiadowej wrócili do pracy. Nowicjuszów bez przyzwyczajenia bolały trochę krzyże, lecz czas schodził szybko. Słoneczny i ciepły dzionek, widok zielonego stepu i świeże powietrze ożywiały kolegom ducha.

—    No i jakżeż ci się zdaje, braciszku, będziemy mogli żyć co? — rzekł Kozyr.

—    Póki co dobrze.

—    A widzisz! Z Kozyrem nigdzie nie zginiesz.

—    Udało się ci, nie ma co. Proszę cię tylko nie wymądrzaj się zbytnio, tak z tym choch-łem jak i z innymi. Nie nauczymy ich i nie przekonamy. Lepiej pokornym, durnieńkim się zrobić i posłuchać w spokoju, co on prawi.

—    Ty się nie bój o mnie, kuty już jestem na wszystkie cztery.

Jazda drezyną zaliczała się do godzin pracy, tedy o 17-ej byli już wszyscy przy namiotach. Czas, jaki pozostawał do zmroku, robotnicy spędzali na praniu i reparacji odzieży, piciu wina i maty, graniu w karty, względnie na przeklinaniu losu i wzdychaniu za krajem.

Artel tworzyli starzy emigranci i nowi. Pierwsi byli dobranym przez starszego kapitasa zespołem opojów. Dla ludzi tych wino stanowiło cały sens życia. Dla wina pracowali i dla niego żyli. Niektórzy z nich byli do tego stopnia długą poniewierką sterani i zatruci alkoholem, że ledwie nogi włóczyli, lecz Czarnogórzec nie oddalał ich, gdyż to były jego „dojne krowy”.

Nowi natomiast żyli nadzieją powrotu do krajów rodzimych, pracowali gorliwie, oszczędzali i tęsknili.

Dubowik z Kozyrem cały wieczór spędzili nad sporządzaniem sobie łóżek.

Na kolację dostali puczero i zupę. Kucharz wręczając im porcje, oficjalnie oznajmił, że mogą brać wino na kredyt.

—    Czy to jest obowiązkowe? — spytał Kozyr.

—    Ależ nie. Możecie sobie nie brać. Ja tylko was powiadamiam.

—    Dziękuję. Na razie będziemy się obchodzić bez wina.

Lecz nazajutrz przy pracy kijowlanin oznajmił ziomkom po przyjacielsku, że jeśli nie dadzą kapitasowi zarobić na winie to on znajdzie okazję do wydalenia ich z pracy.

—    Jeżeli my będziem pić to nam nic z tych zarobków nie pozostanie — zaczął Dubowik. —


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz1 (5) 178 LOSY PASIERBÓW winie. Ja wam dużo ciekawych rzeczy powiem. Obiad kucharze ugotowali
Obraz9 (2) 234 LOSY PASIERBÓW Leżę ja i słyszę jak ktoś podszedł do węgła, gdzie sypia ta zaraza i
Obraz7 (3) 290 LOSY PASIERBÓW gotowie i w godzinę później ranny się ocknął w szpitalu w La Placie.
77577 Obraz1 (6) 198 LOSY PASIERBÓW ła zagłuszyć tym w sobie ogarniający ją żal i oburzenie. Ale ni
74078 Obraz7 (2) 310 LOSY PASIERBÓW ce, aż on wróci z Balandra, bo ja sam boję się nocą — odparł Bo
14625 Obraz2 (5) 180 LOSY PASIERBÓW Ja mam żonę i dzieci drobne. Przyjaciel mój żony nie ma, ale on
15674 Obraz3 (2) 322 LOSY PASIERBÓW —    A nic tam nie winna. Ja sam więcej winien,
56952 Obraz7 (9) 90 LOSY PASIERBÓW ~Nie Pleć ^go nie trzeba! _ zawołała i choSynS: ~Ja m dwa razy t

więcej podobnych podstron