ra Marii Rilkego?” - zapytał w zadumie. Przerzucił tu i ówdzie parę stron, przebiegł wzrokiem kilka wierszy, spojrzał zamyślony w dał i wreszcie pokiwał głową. „A więc wychowanek szkoły Rene Rilke wyrósł na poetę”.
I opowiedział mi o szczupłym, bladym chłopaku, który przed przeszło piętnastoma lat\ został oddany przez rodziców do Niższej Wojskowej Szkoły Realnej w Sanki Pólten i miał zostać oficerem. Horaćek pełnił wówczas w tynt zakładzie obowiązki duchownego i dobrze pamiętał niegdy siejszego wychowanka. Opisał go jako młodzieńca spokojnego, pow ażnego i wybitnie uzdolnionego; chłopiec lubił trzymać się z boku i cierpliwie zno-sił rygory życia w internacie. Po czwartym roku odszedł razem z innymi do
Wyższej Wojskowej Szkoły Realnej, która mieściła się w Mahrisch-WeiBkirchen, Ale tam okazało się, że jest zbyt wątłego zdrowia, i rodzice zabrali go z zakładu na studia do domu, do Pragi. Jak dalej potoczyło się jego życie, Horaćek nie potrafił już powiedzieć.
Nietrudno chyba zrozumieć, że gdy tylko dowiedziałem się o tym, zaraz postanowiłem przesłać Rainerowi Marii Rilkemu moje próby poetyckie i prosić go o ocenę. Miałem niespełna dwadzieścia lat i stałem u progu kariery, przeciw której wszystko się wre mnie burzyło. Jeśli w ogóle liczyłem na czyjeś zrozumienie, to tym kimś był właśnie autor książki Mir zur Feier (Sobie na święto). 1 jakby niezależnie od mojej woli dołączył się do tych wierszy list, w którym