- Sama prosiłaś o to bicie, a gdybym okazał choć cień słabości, zmusiłabyś mnie do posłuszeństwa. Oczywiście że nie okazywałem, co do ciebie czuję. Nienawidziłaś s;i mego mojego widoku.
- Teraz cię nie nienawidzę.
Dla podkreślenia swoich słów wolno przesunęłam języ kiem po jego szyi. Bones chwycił mnie na ręce i ruszył tln schodów. Domyśliłam się jego zamiarów i syknęłam.
- Zaczekaj, ja tylko się z tobą drażniłam! Nie możemy, ona nas usłyszy!
Nawet przy odkręconym prysznicu. Równie dobry< moglibyśmy zaprosić Annette do siebie. Bones pokonywał po trzy stopnie naraz, a kiedy dotarł do naszego pokoju, rzucił mnie na łóżko.
--ja się nie drażniłem, a ona nic mnie nie obchodzi. Pocałował mnie mocno, jednocześnie ściągając ze mni< ubranie. - Mamy tylko godzinę. Nie zmarnujmy jej.
Odebranie Rodneya, a potem twoich ludzi zajmie mi jakieś trzy godziny, Kitten. Dasz sobie do tego czasu radę /. Annette?
Bones i tak był już spóźniony. Z mojego powodu, ale wcale się tym nie przejmowałam.
- Nie martw się. Jeśli naprawdę zacznie mnie lekceważyć, mam srebro. - Zerknęłam w stronę szafy pełnej hroni.
Bones parsknął śmiechem.
-Jeśli nie zrobi ci to różnicy, wolałbym po powrocie zastać was w takim stanie, w jakim was opuszczałem.
- Skoro nalegasz. Idź już, będę na ciebie czekać.
Powiedziałam to automatycznie, ale jego twarz spo-
chmurniała. Z westchnieniem wyskoczyłam z łóżka i uścisnęłam go mocno.
- Możesz powiedzieć Rodneyowi, że na mur tutaj będę, kiedy wrócicie.
Bones pocałował mnie w czoło i uśmiechnął się, znowu radosny.
i
289