Po pierwsze, mężczyzna, który szedł w stronę areny musiał mieć ponad dwa metry wzrostu. Jego ramiona były grubsze od mojej talii, nogi przypominały pnie drzew obciągnięte skórą. Jak na kogoś o takich gabarytach poruszał się lekko, zwinnie, a nawet z gracją. Poczułam, że żołądek skręca mi się w supeł. Mój przeciwnik był masywny i szybki, a to nie wróżyło dobrze. Najbardziej jednak zmartwiło mnie to, że nie jest wampirem. Tylko ghulem.
Mogłam do woli wbijać mu srebrne obcasy w serce, a i tak nic by to nie dało. W dodatku moje szpilki nie nadawały się do tego, żeby rozpłatać mu nimi głowę jak mieczem. No dobrze. Zapowiadało się ciekawie.
łan uśmiechnął się do mnie szeroko, pewny zwycięstwa.
- Wiesz, kto to jest, Cat? Grendel, najsłynniejszy najemnik ghuli. Ma prawie sześćset lat i jest dawnym stra-dioti weneckiej armii. Kiedyś płacono mu od liczby głów, które ściął w czasie bitwy, a było to, kiedy jeszcze żył, dziecino.
Zerknęłam na Bonesa, a on uniósł brew. „Mam interweniować?” - pytał mnie wzrokiem. Wiedziałam, że mógłby powołać się na prawo własności, a wyraz jego twarzy mówił, że w słowach lana nie ma ani trochę przesady.
Znowu otaksowałam ghuła spojrzeniem. Taak, bez wątpienia wyglądał na wrednego sukinsyna. A moją jedyną bronią była para butów. Spojrzałam w górę i na twarzy Noaha dostrzegłam rezygnację. Najwyraźniej sądził, że i tak zginie, bez względu na to, co się stanie. Mogłam wybrać łatwiejszy sposób. Ogłosić, że jestem dziewczyną Bonesa, i odejść nawet bez złamanego paznokcia, ale to byłoby nie w moim stylu. Nie, wolałam wywalczyć sobie wolność w pojedynku z tym kolosem, niż zdobyć ją walkowerem. Tylko gdzie armaty, kiedy najbardziej ich potrzebowałam?
— Nie okalecz jej za bardzo, Grendelu -- powiedział łan ze znaczącym uśmieszkiem. - Mam wobec niej pewne plany.
Ghul roześmiał się głośno.
— Przeżyje. Ranami ty się zajmiesz.
No to mnie pocieszył. Zerknęłam na Bonesa i prawie niedostrzegalnie potrząsnęłam głową, dając mu znać, że nie chcę jego interwencji. Potem strzeliłam kłykciami i skupiłam wzrok na zbliżającym się Grendelu.
Ghul przyjrzał mi się z zawodową, bezduszną dokładnością, bez wątpienia zastanawiając się, którą z moich kości złamać najpierw.
— By pokazać, że się ciebie nie boję, pozwolę ci zadać
pierwszy cios i nie będę się bronił - oznajmił dudniącym głosem. *
355