czegokolwiek zmusił Cat, lecz jeśli ona wybierze ciebie, odejdę. Więc jak, skarbie? Z kim wolisz być: ze mną czy łanem?
— Z tobą - odpowiedziałam bez wahania, uśmiechając się lekko. — Przykro mi, lanie, ale nie jesteś w moim typie. Nie mówiąc o tym, że porwałeś moich przyjaciół, żeby uczynić ze mnie swoje trofeum. Bardzo nie w porządku.
łan uśmiechnął się groźnie. W jego oczach błysnął gniew.
— Cat, pamiętasz, jak zabiłaś mojego przyjaciela Mag-misa? Właśnie zadecydowałaś o takim samym losie jednego z twoich przyjaciół.
Wyciągnął z kieszeni komórkę i wybrał numer.
— jeśli teraz odsuniesz się od Crispina, może dam się przekonać, żeby tego nie robić. Ale radzę ci wyjść z nader kuszącą ofertą, bo jestem naprawdę wkurzony. W przeciwnym razie będziemy ciągnąć słomki, który z twoich iudzi dziś umrze.
Po pierwszym sygnale z komórki lana dobiegł wesoły głos Tate’a:
— Halo, tu telefon Franęois.
— Daj go - warknął łan.
— Cześć, kolego! — zawołałam tak głośno, żeby Tatę mnie usłyszał. - Właśnie rozmawiasz z łanem. Przekaż mu, proszę, dobre wieści.
Tatę się roześmiał.
— O, cześć, łanie. Franęois nie może teraz podejść. Ma związane ręce... i kilka srebrnych sztyletów w piersi.
łan zatrzasnął klapkę telefonu, a jego twarz stężała.
— Nie masz żadnych moich ludzi jako zakładników, lanie — oznajmiłam spokojnie. - Za to ja mam kilku twoich.
łan wpatrywał się w Bonesa z takim wyrazem twarzy, jakby zar az miał się na niego rzucić.
- Zdradziłeś mnie - warknął.
Bones nawet nie drgnął.
- Podjąłem konieczne kroki, żebyś nie zmusił Cat do powzięcia niemądrej decyzji. To nie osiemnasty wiek, lanie. Manipulowanie kobietami, żeby przyszły do twojego łóżka, nie jest już modne.
-Jeśli chcesz odzyskać swoich ludzi, lanie, zostawisz mnie i moich ludzi w spokoju — powiedziałam. — Nie zabiłam żadnego z twoich i oddam ci ich wszystkich nietkniętych. Najpierw jednak musisz przysiąc, że nigdy więcej nie będziesz mnie niepokoił. To jak? Twoi ludzie czy twój fiut?
łan rozejrzał się po wyczekujących twarzach obecnych. Gdy wrócił spojrzeniem do Bonesa, jego oczy jarzyły się prawdziwą wściekłością. W końcu zatrzymał wzrok na mnie.
- Dobra robota, Ruda Kostucho. — Tym razem w jego głosie zabrzmiała gorycz. - Wygląda na to, że kolejny raz
363