RZYM 102

RZYM 102



Przeskoczyłam przez płot i podbiegłam do Bonesa. Sn ce łomotało mi jak szalone po długim biegu i wyrzut i< adrenaliny. Bones na koniec kopnął zwłoki i odwrócił Mi, do mnie.

—    Musimy pogadać, Kitten.

—    Teraz? — spytałam z niedowierzaniem, wskazując iu ciało leżące u jego stóp.

—    Przecież koleś nigdzie się nie wybiera. Tak, teraz.

Zaczęłam się cofać. Przez ostatnią godzinę tak mnie po

chłonęło łapanie wampirów, że całkiem zapomniałam, j.il się teraz mają sprawy między nami. Co za głupota! Tal dobrze się czułam, łapiąc drani, że skończyłam na opus/ czonym placu budowy, z którego nie miałam dokąd ucin Gdybym była mądrzejsza, zostałabym w klubie i pozwoli ła Bonesowi samemu ścigać tego gościa.

Bones zobaczył, że się odsuwam, i zmarszczył brwi.

—    Nie waż się zrobić więcej ani jednego kroku.

—    J-ja... muszę wracać do klubu, moja jednostka jest jn w drodze... — zaczęłam się wykręcać.

—    Kochasz mnie jeszcze?

Omal się nie potknęłam, gdy usłyszałam to bezpośreil nie pytanie. Uciekłam wzrokiem, karcąc się w duchu y.i kłamstwo, które zamierzałam powiedzieć.

-Nie.

Bones nie odzywał się tak długo, że odważyłam się n.i niego zerknąć. Kiedy zobaczyłam jego twardy wzrok, a/ zaczęłam się zastanawiać, czy potrafi przejrzeć mnie n.i wylot.

—    Skoro mnie nie kochasz, to dlaczego nie zabiłaś lana Trzymałaś nóż w jego sercu. Wystarczyło jedynie przekręcił

ii/c. Zabijanie wampirów to twoja praca, ale jemu podliłaś żyć. To tak, jakbyś wysłała mi cholerną walen-i nltę.

Z sentymentu. - Chwytałam się brzytwy. - Ze wzglę-iit na dawne czasy, jego usta zadrżały.

(lóż, skarbie, jak mówi stare porzekadło, za każdy idliry uczynek jest kara. Powinnaś była go zabić, bo teraz i .u i ię szuka. Zrobiłaś na nim wielkie wrażenie. Ja nigdy .1. zmusiłbym cię, żebyś postąpiła wbrew swojej woli, na-.miast łan chce cię odnaleźć, żeby zrobić coś dokładnie • Iw lotnego.

() czym ty mówisz?

Iloties uśmiechnął się nieprzyjemnie, jest zakochany, oczywiście, łan kolekcjonuje rzadkie ■I i/y, a ty jesteś najrzadszym, jaki istnieje, mój piękny

■    •ufszańcu. Znalazłaś się w niebezpieczeństwie, łan nie

Ir, że cię odnalazłem, ale niedługo cię wytropi.

Myślałam przez chwilę, po czym wzruszyłam ramionami. To nie ma znaczenia. Już raz go pokonałam, poko-

■    im i drugi.

Kie w taki sposób, w jaki on rozegra sprawę. - W gło-"I. Bonesa pojawiła się dziwna nuta. - Znam swojego i* ma. łan nie przyjdzie do ciebie pewnej nocy, żeby sto-•y* uczciwą walkę. Najpierw dopadnie wszystkich, któ-

■    < li kochasz, a dopiero później zawrze z tobą umowę. Na i I-o warunkach. A wierz mi, one wcale ci się nie spodo-*• iją. Jedynym twoim atutem jestem ja. Dzięki twojemu l'iytnemu opisowi naszego związku łan wierzy, że mnie nienawidzisz, i to z wzajemnością. Nieźle, tak przy okazji.

131


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
83858 RZYM 10 2 Wyjął z kieszeni portfel. Był do niego doczepiony mal długopis. Użyłam pierwszego ka
RZYM 102 czegokolwiek zmusił Cat, lecz jeśli ona wybierze ciebie, odejdę. Więc jak, skarbie? Z kim
69924 RZYM 102 Skończywszy przemowę, Cooper minął mnie i wsiadł do śmigłowca. Tatę i Juan wzięli mn
RZYM 102 Pozostałam tylko ja. Pomyślałam, co będzie, jeśli spró bujemy przywrócić go do życia i nam
85643 RZYM 102 -    Lata pracy można wyrzucić prosto do pieprzonego rynsztoka.
RZYM 109 -    Wiem, że nie czujesz do mnie tego samego. Jeszc/.i To jedno słowo spra
RZYM 100 ale nie planowałam zadzwonić do niego, rzucić do sin chawki: „Koniec z nami!” i się rozłąc
RZYM 102 wyczułam. Mimo to, kiedy wyciągnęłam przed siebie rę$
RZYM 102 wargach też poczułam mrowienie. Zaraz jednak pomyśl;i łam, że musi chodzić o coś innego, s
RZYM 10 3 Zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do sielit. i dopiero wtedy zrozumiałam, co się stało.

więcej podobnych podstron