mamy niespotykaną wolność i to dla mnie najważniejsze.
Używamy mieszkania Tonią i Maxa jako magazynu, głównie dlatego, że Tonio to Tonio, a także, choć nie jest to najważniejszy powód, dlatego że Max dostał wielkie mieszkanie, gdy jego rodzice próbowali go przekupić, żeby przestał być gejem. Nadal jest gejem, zwłaszcza od kiedy spotkał Tonią, ale zachował mieszkanie ze „złośliwości, a może wręcz czystej podłości”, jak lubi mawiać. To dobrze, że mają to lokum, Max i Tonio, bo Łucja nie ma praktycznie nic, Nicholas wciąż sypia w akademikach, Floss znika czasem, by spotkać się z jakimiś nieznanymi nam mieszkańcami Krainy Magii, a ja, oczywiście, uciekłam z narkotykowej meliny rodziców. Max i Tonio przygarnęli mnie tak samo jak Floss i Łucję i jestem im dozgonnie wdzięczna. A poza tym Max doskonale gotuje i zawsze robi wszystkiego tyle, że starczyłoby dla pułku piechoty.
Wysiadłyśmy z Łucją na stacji Ringley, skręciłyśmy z Conroy i przeszłyśmy cztery kwartały wzdłuż Ringley do mieszkania Maxa i Tonią. Cztery zasłane śmieciami ponure kwartały. Większość ludzi była tu miła, tylko nie śmierdziała groszem. Ale nawet tu od czasu do czasu trafiało się na handlarza pyłem, jakiś relikt przeszłości. Zwykle gdy chcesz spojrzeć w stronę kogoś takiego, to już go nie ma, tylko poły płaszcza znikają za rogiem. Ale w powietrzu da się zauważyć pozostałości dokonanej transakcji. Przez chwilę wszystko wydaje się lekko nierealne. I uświadamiasz sobie, że dokładnie przez tę samą chwilę wstrzymywałeś oddech.
Wszystko to sprawia, że skręcenie za róg, na ulicę Barnarda, taką oazę wyższej klasy w morzu mzszej, daje ci poczucie ciepła, nawet gdy jest zimno i deszczowo.
A potem można wstąpić do Maxa i Tonią i znów wszystko się zmienia, bo to zupełnie jak wejście do cyrku.
DLACZEGO U MAXA I TONIĄ JEST JAK W CYRKU
Ściany są pomalowane na kolor szkarłaty, złoty, brązowy i niebieski, zielony i kanarkowo żółty.
Sufity są tak wysoko, że nie dociera do nich światło. Zawsze mi się wydaje, że tam w górze wiszą złote tamaryny i czekają, aby się na mnie rzucić.
A może kryją się tam trapezy.
Wszystko jest takie wesołe. I panuje twórczy nieporządek. I pachnie dobrym jedzeniem, wytrawnym winem i klejem do ulotek.
Na podłodze leżą skrawki gazet, kawałki jedwabnych wstążek i płatki sztucznych kwiatów -resztki po kukiełkach i maskach.
Zawsze gra jakaś muzyka. Czasami klasyczna (to Max), czasami smutna folkowa (Tonio), a czasami cygańskie gitary (obaj). Nicholas i ja włączamy czasem ballady albo punka. Floss śpiewa długie, skomplikowane piosenki o Krainie Magii, których nie rozumiem. A Łucja chętnie słucha wszystkiego.
Kiedy otworzyłyśmy drzwi, wpadł na nas Nicholas.
- Przepraszam - rzucił bez tchu. - Pieczarki.
I pognał w dół schodów, pozostawiając za sobą zapach cytryny. Wychyliłam się przez barierkę i obserwowałam, jak zatrzaskuje za sobą drzwi. Nicholas. Elegancki student prawa, który uwielbia oświetlać scenę równie mocno, jak kocha prawo, jest przyczyną, dla której tylko patrzę porozumiewawczo na Łucję, ale nigdy nic z tym nie zrobię. Jak dziecko ćpunów może interesować się przyszłym prawnikiem? Kto wie? Świat jest bardzo tajemniczy.
19