- Wiem, wiem. Ale dwa dni? Łucjo, nie mamy... nic!
- A jednak mamy - powiedział nagle Max. Wszyscy odwrócili się ku niemu. - Mamy pomysł i nazwę. Wiem, że Floss ma pacynki, których możemy użyć, bo, jak mawia Tonio, Floss może zrobić coś z niczego. Nicholas ma pomysł na oświetlenie. Persja ma tablice. Tonio ma pomysł, a jeśli do tej pory nie nauczyliśmy się improwizować, to znaczy, że wszystko poszło na marne.
- Dopracowane to to na pewno nie będzie - zauważył Tonio - ale zawsze będzie to coś.
- Mamy karaoke. Możemy pośpiewać z publicznością.
Floss popatrzyła na każde z nas po kolei.
- Gwarantuję, że mojej rodzinie nie spodoba się karaoke, a już na pewno nie wezmą w tym udziału.
- Floss ma rację - potwierdził przepraszająco Fred. - Karaoke niezbyt pasuje do stylu rodziny.
Gdy Floss mamrotała „Nasza rodzina nie ma stylu. Żadnego”, ja powiedziałam:
- Czyli potraktujemy to jak próbę, będziemy trzymać kciuki i mieć nadzieję, że się uda?
Oba zdania się ze sobą splątały, a rezultat przypominał „Nasza rodzina potraktuje to jak próbę - żadnego stylu i nadziei”.
Fred zamrugał.
- To było ciekawie. Uda się wam coś takiego zrobić w trakcie sztuki?
- Wiesz... - zaczęłam, ale Łucja była szybsza.
- Pomieszany dialog z udziałem publiczności -powiedziała radośnie. - Oni podrzucają nam teksty w oparciu o słowa piosenek...
- A my odgrywamy sztukę samymi piosenkami -dokończyłam.
Łucja kiwnęła głową.
- Jak powiedział Max, improwizujemy. - Nabrała powietrza i dodała: - Nawet zaśpiewam.
Nicholas i Floss popatrzyli na nią, otwierając szeroko oczy z zaskoczenia.
- Łucja! Tak! - zawołali.
- Nadal musimy mieć jakieś teksty, z których możemy wybierać - wtrącił Max, przekrzykując ich. - Ale na pewno znajdziemy ciekawe pomysły w książkach Persji. Tak czy siak, możemy wybrać coś, co nas poprowadzi do celu.
- Użyjemy fabuły ze szkicu, nad którym zacząłem pracować, gdy postanowiliśmy przerzucić się na scenariusz z salą taneczną. Wszyscy znamy Pana Foksa, więc spokojnie możemy to wykorzystać - zaproponował Tonio.
- Oni nie wezmą w tym udziału. Wiesz o tym, prawda? - zapytał Fred, patrząc na Floss.
Floss wzięła głęboki oddech i powiedziała po chwili:
- Może przyjdzie chociaż część służby.
Fred popatrzył na nią, jakby bredziła, ale Floss tylko wzruszyła ramionami.
- No to sami sobie podrzucimy tekst i od tego zaczniemy - powiedziała zdecydowanym tonem.
Max zwrócił się do Nicholasa.
- Możemy uzyskać wystarczające oświetlenie za pomocą świec, jeśli będzie trzeba. Tyle tylko, że nie będziemy mogli się za bardzo poruszać.
Nicholas przytaknął.
- Właśnie. Świeczki zdecydowanie nie sprawdzą się na rowerach, ale jestem pewien, że Fred pomoże mi zdobyć i przygotować chociaż jedną podstawkę do magicznego światełka i światło do niej.
205