-Wiem, ale tym razem chcę to sprawdzić i chciałabym żebyś mi w tym pomógł - powiedziała pewna siebie Rosalyn.- To jak? Wchodzisz w to?
- No dobra. Niech ci będzie- powiedział z uśmiechem- To co mam robić?
-Bądź tu dzisiaj po lekcjach i weź swoją kamerę. Jeśli nam się uda to nagramy tego potwora, pójdziemy z tym do Jackie i być może dostaniemy jakąś nagrodę za to odkrycie.- powiedziała rozradowana.
-Ok. A teraz chodź bo za 20 minut będzie dzwonek.- odrzekł Will.
Tego samego dnia po lekcjach w lesie. Godzina 15:00.
Dlaczego tak długo?-spytała lekko podirytowana Rosalyn.
Musiałem czekać dłuższą chwilę pod salką, żeby woźny ją otworzył i dopiero wtedy wyjąłem z szafki kamerę.
-No ok. To wchodzimy - powiedziała dziewczyna.
Trochę się bała tego, co zobaczą w środku lasu, ale bardzo chciała sprawdzić , co tak naprawdę wydaje te straszne odgłosy w nocy. Willowi w sumie one nie przeszkadzały, ale pomagał Rosalyn, ponieważ od dawna skrywał to, że dziewczyna mu się podoba.
Im głębiej wchodzili w las, tym ciemniejszy się zdawał. Szli coraz dalej i dalej, ale nic ciekawego nie widzieli. Minęły 3 godziny. Przyjaciele zmęczyli się tą ciągłą wędrówką więc postanowili odpocząć. Usiedli na leżącym nieopodal ściętym pniu drzewa, a ponieważ byli głodni, to wyciągnęli niedokończone kanapki i zjedli je.
Robiło się coraz ciemniej. Nastolatki postanowiły wrócić do domu i przyjść tu jutro z samego rana. Wrócili się. Kompletnie nie widzieli, gdzie idą, więc Will włączył latarkę. Ponieważ miała słabą baterię, wyłączyła się po chwili. Zrobiło się chłodno. Przyjaciele byli zmarznięci, zmęczeni i kompletnie nie wiedzieli gdzie są.
- Która godzina?- spytała Rosalyn.
-Nie wiem, nie wziąłem zegarka, a komórkę mam głęboko w plecaku, nie znajdę jej teraz - odparł zmartwiony chłopak.- Może ty spróbuj znaleźć swoją.
-O matko! A propos komórki, miałam wrócić zaraz po lekcjach. Muszę szybko zadzwonić do taty.
Wyjęła komórkę z plecaka. Była już prawie północ. Dziewczyna wystraszyła się. Zadzwoniła do taty, ale nie przestawała iść. W pewnym momencie potknęła się o korzeń. Komórka wypadła jej i słychać było tylko głośny trzask, więc pewnie się rozbiła. Will pomógł jej wstać. Nagle usłyszeli wiatr, ruszające się liście drzew i.... dziki ryk. Chłopak zesztywniał jak słup soli, a dziewczyna mało co nie zemdlała ze strachu. Kompletnie nic nie widzieli. Stanęli blisko siebie. Rosalyn złapała Willa za rękę. Chłopak zarumienił się.
-J-już północ prawda?- spytała ze strachem.