buchł przecież bunt Jakuba Szeli, a za nim poszła kolejna rzeź — galicyjska.
Na początku lat czterdziestych opublikowano kilka tekstów, przypominających tragiczne wydarzenia koliszczyzny. Przypomniano legendę Wer-nyhory, a przede wszystkim ukazały się wspomnienia świadków rzezi — Pawła Mładanowicza, J.Lippomana, jakichś autorów bezimiennych. Wszystko to czytał prawdopodobnie Słowacki.
W relacjach pamiętnikarskich, podobnie jak w ówczesnych studiach historyków, akcent padał na okrucieństwo obu stron, chłopstwa — ale i mszczącej się szlachty. Plastycznie obrazowano chłopskie ekscesy, cierpienia bezbronnych kobiet i dzieci, hańbę gwałconych dziewcząt i przedśmiertne upokorzenia szlachty, wszechobecność mordu i ohydę widoku spływającego krwią miasta. Są wśród tych wspomnień obrazy, inspirujące konkretne sceny Snu srebrnego Salomei: ciałka dzieci, dla zabawy wbijane na kozackie spisy, wyrywanie płodu z brzuchów ciężarnych matek, wbijanie chłopów na pal.
W Księdzu Marku wybrany przez poetę epizod z dziejów Polski uległ niezwykłej heroizacji, Ksiądz porywał wszystkich wiarą w bliskość Boga, entuzjazmem prorockiego natchnienia. Na tle tamtej wzniosłości i patosu historia ukazana w Śnie srebrnym wydaje się — na co zwracali uwagę z niesmakiem historycy literatury — sprofanowana. Słowacki ukazał tu dzieje jako proces jakby patologiczny, tak, jak patologiczny jest istniejący świat, ukazywany w dramacie poprzez krwawe orgie koliszczyzny. Słowacki opisywał je niezwykle sugestywnie, nadmiar makabryzmów mógł się wydawać bezczeszczeniem historii. W szekspirowskich i romantycznych dramatach krew też wprawdzie lała się obficie, nie było w nich jednak takiej jak u Słowackiego „ohydy”, czyli skrupulatnego opisywania dokonanych i nawet tylko w snach i wyobraźni bohaterów pojawiających się męczarni.
S
Ponieważ brak w Śnie srebrnym Salomei wizji zbawienia narodu, jakby brak Boga, a nadzieje na zmartwychwstanie ojczyzny po klęsce są wyrażone bardzo niejasno, więc straszne sceny koliszczyzny zdają się niczemu nie służyć, poza perwersyjnym spiętrzeniem atmosfery bezrozumnego okrucieństwa. A przecież jest to eksplikacja tej samej co w Księdzu Marku idei historii, spojrzenie tylko z innej strony: tam akcent był położony na wzniosłość celów i na szlachetną postać proroka, tu w centrum znalazł się temat ofiary (tak gruntownie dopiero co wyłożony przez poetę w Genezis z Ducha). A dokładniej: temat przyspieszenia dziejów, przymuszenia zaleniwionych w domowym spokoju ludzi do aktywności, do cierpienia i duchowej przemiany. Zło kryje się bowiem — wedle kryteriów wyłożonych w Genezis — w zaniechaniu walki, w chęci spoczynku. Przebywał w domu Regimentarz, chciał odpocząć Gruszczyński i nie bronił Baru. Zgrzeszyli przeciw ojczyźnie — i przeciw Bogu.
Im bardziej krwawo dokonuje się historia, im straszliwsze męki, tym doskonalej ofiara się wypełnia. Z takiego punktu widzenia można było także w krwawej rzezi koliszczyzny ujrzeć odbicie wzniosłości. Niedarmo Słowacki zapisał w notatce z dziennika że „spod rzezi humańskiej wyszło więcej znakomitych Polaków, którzy teraz działają niż z Liceum Krzemienieckiego” (DW XV 487). Jest w tej myśli niezłomna logika: jeśli ofiara męczeństwa i śmierci ma przybliżać Królestwo Boże (co tak patetycznie zostało wyrażone w Księdzu Marku), to obraz owej krwawej ofiary, ukazany w Śnie srebrnym Salomei, nie powinien wzbudzać lęku ani odrazy. Logika niezłomna, choć makabryczna. Sen srebrny brutalnie, konkretnie, dopełnia uduchowione wizje Księdza Marka: podobnie jak przed paru laty dwa oblicza historii, uduchowione i okrutnie groteskowe, ukazywały się niemal równocześnie w Anhellim i w Poema Piasta Dan-tyszka herbu Leliwa o piekle.
Proroctwa są też w Śnie srebrnym Salomei. Co więcej, cała fabuła utworu jest jakby spełnieniem tajemniczych zapowiedzi, objawianych wcześniej przez wróżby, sny i widzenia bohaterów. Ale nie są to żadne uduchowione wizje, tylko straszne przepowiednie nadchodzących wydarzeń. Tych właśnie, które oglądamy w toku dramatu: Wernyhora wróżył Gruszczyńskiemu krwawą zagładę jego rodziny, Salusia widziała we śnie śmierć matki i rodzeństwa, Księżniczce majaczy się płonący Semenko z zaręczynowym pierścieniem na palcu... Zwidy są straszne i tajemnicze, ale gdyby ich nie lekceważono, gdyby je właściwie wyrozumiano, może by można zapobiec nieszczęściu.
W Śnie srebrnym Salomei widzenia nie odkrywają jednak przyszłości dalszej niż ta, która dokona się w trakcie akcji utworu. Inny więc niż dalekosiężnych proroctw jest ich historiozoficzny sens: ukazują, że teraźniejszość koliszczyzny była zakodowana w przeszłości, więc pewnie bieg nadchodzących wydarzeń jest zakodowany w dniu teraźniejszym.
Ksiądz Marek był prorokiem; w Śnie srebrnym jakimś jego odpo-wiednikiem jest Wernyhora. Legendowy ludowy lirnik i prorok, przepo-
• • 'i #
wiadający losy Ukrainy, postać może historyczna, może tylko baśniowa, Zapowiadał nadchodzący upadek kraju i wieszczył odrodzenie. W finale
375