dramatu wyłania się wizja szlachty, zapadającej w sen po krwawych orgiach koliszczyzny; na białym koniu unosi się nad stepem Wcrnyhora, hudzi z mogił rycerzy i hetmanów (jakby ów rycerz ognisty, który w chwili zmartwychwstania narodów chciał zbudzić trupa Anhellego). Z wróżbiarza kozacczyzny Słowacki przemienił Wernyhorę w proroka wskrzeszenia rycerskiej ojczyzny.
Wieszczba Wernyhory usankcjonowana jest w tekście inaczej, niż proroctwo księdza Marka. Przed księdzem przyszłość odsłaniał Bóg; inspiracją dla widzenia Wernyhory jest tajemnicza mądrość ludu. Osnowę wieszczby stanowi to, co pieśni głoszą, co powtarza lud. Ogromna to nobilitacja ludowego podania — podobnie jak boskie objawienie, stanowi ono źródło tajemniczej wiedzy o przyszłości.
Lud podlega w tym dramacie i innej nobilitacji. Jeśli bowiem Słowacki apoteozuje pojęcie męczeńskiej ofiary, to ukraińscy chłopi dwakroć ponoszą zasługę: to oni wyrwali szlachtę z domowych pieleszy, przymusili do strasznej ofiary i odwetu; ale i sami ponoszą ofiarę co najmniej równie krwawą, a więc i oni wstąpili na drogę doskonalenia, mocą własnej zasługi zbliżają się ku Bogu.
Ksiądz. Marek i Sen srebrny Salomei odwołują się do konkretnych epizodów polskiej historii, reprezentują je, wpisują je — a nie tylko indywidualnych bohaterów — w mistyczny ciąg dziejów.
W innych pismach lat ostatnich historia — czy może raczej myśl o historii — funkcjonuje odmiennie, duch nie wiąże się z wybranym, konkretnym epizodem dziejów, lecz ukazuje się on jakby unoszony ponad przeszłością. Duch, od wieków objawiający się w polskim narodzie, ale zarazem „dawny”, najstarszy, zakorzeniony w czasach starożytnej chwały. W Egipcie, Grecji, Armenii, potem w najświetniejszych (czy: najkrwawszych) dziejach Litwy a nawet Moskwy. Wielki duch, umacniający się przez dawne wieki, w naród polski ostatecznie wcielony.
Toteż paradoksalnie nieco właśnie w kontekście polskiej historii można ujrzeć dwa teksty, osadzone w starożytnej Grecji: nieukończony dramat Agezylausz i fragment przekładu Iliady. W Agezylauszu (koniec \l 844) Słowacki podejmuje za Plutarchem, dość wiernie wobec pierwowzoru, temat walk o władzę, konfliktu między szlachetnym królem a przebiegłym i zbrodniczym Agezylauszem. Grecja zatem, i to według Plutarcha; ale w stylizacji postaci przez Słowackiego uderza podział na duchy jasne i ciemne, anhelliczne i szatańskie, podobny do tego, jaki jest wprowadzony do polskiej historii. Że Grecja ma być jej figurą czy zapowiedzią, na to poeta wskazuje nie tylko aktualizującymi aluzjami o losie ojczyzny, lecz i wprost, by nie było wątpliwości: „Oto jak w dawnej Polszczę złocone wrzeciona W ręku niewolniczo burczą... na jedwabnej tęczy”, i dalej: „Gdyby w domu ucichło to wieczne łajanie, Dom byłby jako zegar, który nagle staje. Przez niewidzialne duchy na szlacheckiej ścianie Zatrzymany...” (DW XII/2 81). A mowa o starożytnej Grecji.
Fragment przekładu Iliady był osobliwą próbą „pogłębienia” dzieła Homera, wskazania głębszego sensu opiewanych wydarzeń. Słowacki odczytywał je jako zmaganie się wielkich duchów przede wszystkim, to co w sferze formy było już tylko dopełnieniem. Tak dziwnie się to zarysowuje, jakby rozstrzygnięcia wyników wielkich wydarzeń decydowały się zanim mają one miejsce — gdyż zależą nie od tego, co się konkretnie dzieje, lecz od objawionej wcześniej mocy ducha. Warto przypomnieć, co pisał Juliusz Kleiner o tego typu kontynuacjach przez Słowackiego dzieł innych autorów (przede wszystkim Mickiewicza — Konrada Wallenroda, Dziadów, Pana Tadeusza): wedle Słowackiego, twierdzi Kleiner,
dotąd największa nawet poezja nie niosła jeszcze wyraźnego tonu epoki nadchodzącej i nieść go nie mogła. Nie brzmi tym tonem świętym ani słowo największego poety starożytności Homera, ani słowo największego poety nowożytnego Shakespeare’a, ani słowo największego wieszcza Polski, Mickiewicza. Oni wszyscy mają w sobie zawiązki sztuki duchowej, zawiązki prawdziwego spojrzenia w świat duchów; ale dopiero przez p 17 z mat «wiary widzącej» patrzeć należy na ich dzieła, by odczuć to i poznać — dopiero przetłumaczone na język duchowy odsłonią one fizjonomię właściwą.1
W Samuelu Zborowskim związek polskiego ducha ze starożytnością został wyłożony explicite: między anhellicznym Eolionem a jego poprzednim wcieleniem w postaci egipskiego faraona upłynęło trzy tysiące lat2. Tożsamość ducha nie była więc jeszcze potwierdzona przez ciągłość ewolucji — Słowacki wprowadził do dramatu wizję krótkich żywotów, rozdzielonych długimi okresami snów (jakby podjęcie proroctwa z finału Irydiona Krasińskiego).
W Samuelu Zborowskim problem ewolucji ducha został wtopiony w wizję polskiego narodu, jako wielkich indywidualności.
Gwałtowna obrona Samuela Zborowskiego, szlacheckiego warchoła i
377
Juliusz Słowacki, l. IV cz. 2, op. cit., s. 328.
Wątek „starożytny” zarysował się podobnie już w pisanych w czasie podróży na Wschód Listach poetyckich z Egiptu.