2.3. Antropopresja w XX wieku - początek globalnej katastrofy biosfery?
© Ewa Symonidcs
Te dzielnice stolicy Malezji Kuala Lumpur kilkadziesiąt lat temu pokrywały lasy deszczowe
w zderzeniu z samolotami, a straty podobnego rzędu dotyczą także populacji ryb, miażdżonych w turbinach elektrowni wodnych, z reguły pozbawionych odpowiednich filtrów.
W minionym wieku duże obszary Ziemi tętniące dotychczas bujnym tyciem straty roślin i zwierząt stały się betonowymi, miejskimi pustyniami. Proces rozwoju powierzchni urbanizacji i miejskiej infrastruktury oraz gwałtownego rozrastania się miast, choć z różną intensywnością, zachodził we wszystkich regionach świata i był szczególnie gwałtowny w ostatnim 30-leciu. Do połowy XIX wieku tylko dwa miasta na świecie, ij. Londyn i Paryż, zamieszkiwało więcej niż milion mieszkańców, a jeszcze na początku XX wieku miast-metropolii było zaledwie dziesięć. Ludność miejska ogółem liczyła wówczas 220 min osób, stanowiła zatem 13,3% ludności świata. W ciągu zaledwie jednego stulecia takich wielkich skupisk ludzkich na wszystkich kontynentach powstało prawie 300, a w sumie pod koniec XX wieku w miastach tyło już blisko trzy miliardy ludzi, a zatem niemal co drugi człowiek.
W ostatnich latach stopniowo nasila się inne, groźne w skutkach zjawisko, polegające na swoistym rozlewaniu się wielkich miast poza granice zwartej zabudowy. Co gorsze, powierzchnia aglomeracji miejskich rośnie szybciej niż mogłoby to wynikać ze wzrostu liczby ich mieszkańców, którzy coraz częściej opuszczają zatłoczone centra i przenoszą się do strefy podmiejskiej. Z przyrodniczego punktu widzenia oznacza to utratę powierzchni biotopów zamieszkałych przez dziko tyjące rośliny i zwierzęta, z gospodarczego — dalsze straty gruntów o potencjale rolnym lub leśnym.