ERYK HOLDER
(Protokół, dr Dawid Haupt, Przemyśl)
Tatuś mój był inżynierem w elektrowni w Stanisławowie. Przed wojną rodzice moi mieszkali we własnym domu w Stanisławowie przy ul. Wysockiego. Tatuś pracował i w domu było nam dobrze. Gdy Niemcy przyszli rodzice moi musieli się wyprowadzić i zamieszkaliśmy wspólnie z dziadziem i z babcią. Wtedy już nie było nam tak dobrze, ale nie odczuwaliśmy jeszcze głodu, gdyż tatuś pracował nadal w elektrowni i handlował. Mamusia chodziła sprzątać do elektrowni kolejowej. Przypominam sobie, jak pewnego razu policja wyprowadziła nas z mieszkania i popędziła na cmentarz żydowski. Gdyśmy tam przyszli, było strasznie dużo Żydów i przybywało ich coraz więcej. Byli mężczyźni, kobiety i dzieci. W jednym miejscu na cmentarzu był olbrzymi grób. Ci, którzy stali bliżej tego grobu musieli się rozbierać i podchodzili do tego dołu, a Niemiec z tyłu strzelał do nich. Na własne oczy to widziałem. Dzieci nie strzelali, lecz wrzucali do grobu żywe. Na cmentarzu mamusia moja jakoś w tłumie się zagubiła i dostała się naprzód, bliżej tego miejsca gdzie strzelali. Mamusia miała się już rozbierać na śmierć, ale ponieważ był już późny wieczór kazano wszystkim, których jeszcze nie zastrzelono pójść do domu. Wreszcie spotkaliśmy się z mamusią wieczorem na cmentarzu i poszliśmy z babcią (a nie pamiętam czy także z dziadziem) do domu.