(Protokół. Iza Lauer, Kraków)
W Jedliczu była rejestracja w lecie 1942. Ale to właściwie nie była rejestracja, tylko wysiedlenie. Przeglądali Ar-beitskarty i rzemieślnikom pozwolono zostać z rodzinami, a robotnikom bez rodzin. Otoczono miasto Ukraińcami i spędzono wszystkich Żydów na rynek. Nie pracujących zatrzymano na rynku. Zajechały wozy, załadowano ludzi i odesłano ich do Krosna, a stamtąd na transport, ale dokąd nie wiem.
Tego dnia zbudziłam się wcześnie. Mamusi nie było, tylko siostra 9-letnia i brat 4-letni. Przyszedł milicjant Żyd i kazał nam pójść na rynek, ale zabrać tylko 10 kg rzeczy. Wtedy wzięłam brata i powiedziałam siostrze, żeby poszła za mną, to się schowamy. Wiedziałam już, że wywożą i mordują i nie chciałam pójść na rynek. Ale siostra bała się w ogóle ruszyć i nie poszła za mną. Poszliśmy przez ogród z braciszkiem, bałam się iść dalej, bo dużo Ukraińców się kręciło i schowaliśmy się w klozecie. Nie wiem czy ktoś nas wydał, ale wkrótce przyszedł tam Ukrainiec, kazał mi wyjść, pytał się co tu robię i skąd przychodzę. Powiedziałam, że szłam od ciotki i idę do domu, mieszkam niedaleko. Nie chciałam powiedzieć, że jestem Żydówką, by mnie nie zaprowadził do miasta. Poszłam z nim niby do domu, byłam spokojna, braciszka nosiłam na rękach, był on po angiel-