(Pamiętnik)
Było nas 6-ro dzieci. Byłam średnia. W Krasnobrodzie Niemcy łapali Żydów, więc mój tatuś, mamusia, ciocia, dzieci poszliśmy na wieś i ukrywaliśmy się u chłopa. Najmłodsza siostrzyczka miała wówczas trzy lata, miała kręcone blond włosy i nie była podobna do Żydówki. Mamusia dała jednej chłopce 500 zł i ta ją wzięła. Raz tatuś i mamusia, ciotka i brat kupili chleba i poszli do siostrzyczki, by jej zanieść. Później chłopi opowiadali, że kazano się mamusi rozebrać, ale mamusia nie chciała, bo i tak śmierć i tak śmierć, więc zabili mamusię w ubraniu. Ojciec był silny, związali mu ręce z tyłu i strzelali w głowę, ale tatuś kopnął Niemca w brzuch, ten upadł i zemdlał. Wtedy tatuś złapał karabin i uciekł do chłopów. Ale ci go związali i zabili. Jak chłopka się dowiedziała, że moi rodzice już nie żyją, to był deszcz, to wzięła moją małą siostrzyczkę i wrzuciła do sadzawki. Ale tamtędy przechodziła krawcowa, usłyszała płacz dziecka, wyciągnęła dziecko, zaniosła do Krasnobrodu i nie wiem co się z nią stało.
Jedni mówią, że ją zabito, inni, że ją wzięła hrabina. Ale hrabina uciekła, gdy przyszli Rosjanie, bo też trzymała z Niemcami. My, reszta dzieci ukrywaliśmy się u chłopa, ale w zimie on wyrzucił braciszka, któiy miał 5 lat, na dwór i ten zamarzł na śmierć. Chłopi też zabili moją ciotkę, zostaliśmy tylko czworo. Raz starsza siostra powiedziała, żebym ja poszła do Krasnobrodu i zobaczyła czy tam jeszcze są Żydzi, bo jestem najmniej podobna do Żydówki i na mnie nie zwrócą uwagi.
Poszłam, ale tylko przeszłam most, gdy usłyszałam krzyk i pisk. Stanęłam i zobaczyłam z daleka, jak zajeżdża policja i zabiera moich braci i siostry. Już nie wróciłam, tylko poszłam dalej, nie wiedząc dokąd. Szłam przez las, później tam była taka pustka i tam ukrywali się Żydzi z Krasnobrodu. Weszłam i patrzę, jest mój jeden brat, co uciekł z furmanki. Strasznie płakaliśmy, bo już byliśmy tylko we dwoje.
O 5-ej rano otoczyła „pustkę” milicja i chłopi zabrali nas. Mój brat płakał i prosił syna sołtysa, żeby mnie wypuścił. Więc syn sołtysa mnie zostawił za ścianą domu, a wszystkich innych zabrał. Strasznie płakałam i błądziłam koło tej wsi, która się nazywała Chudow. Wtedy mnie syn sołtysa wziął do siebie i służyłam u nich. Później przyszli banderowcy, zabili syna sołtysa. Ponieważ wszyscy wiedzieli, że jestem Żydówką, więc odeszłam od nich do innego chłopa na służbę. Ten był bardzo niedobry dla mnie. Miał konia, który gryzł. Więc gdy ja miałam napoić tego konia, bałam się podejść i koń rozlewał wodę, którą przyniosłam, wtedy chłop mnie bił. Tam służyłam, póki nie przyszli ruscy, potem poszłam do Zamościa i Żydzi odwieźli mnie do sierocińca, do Lublina. Teraz jestem w Chorzowie. Jestem sama jak palec.
(Archiwum C.Ż.K.H.)