RÓŻANY KRZYŻ 67
nowią bowiem próbę dyskretnego sprostowania ich treści. W 1610 r. Andrea z pewnością brał udział w pracy nad manifestami, lecz zgadzał się jedynie z częścią zawartych w nich twierdzeń. Obraz Bractwa Różanego Krzyża zawarty w Godach i w Theca jest odarty z niesamowitości, na wskroś chrześcijański i biblijny. Andrea nadal wzywa do zgłębiania Księgi Natury na równi z księgami Biblii, gdyż w znakach i literach obydwu ksiąg Bóg zawarł źródło „czystej filozofii”, lecz nadnaturalna potęga różokrzyżow-ców zastąpiona jest tu wezwaniem do pokuty, nieogarniona wiedza Wschodu - chrześcijańską prostotą, ujarzmianie kosmicznych mocy - poddaniu się Łasce, a najwyższym skarbem jest czysta dusza oddana Chrystusowi29.
Ostrożność, z jaką Andrea ogłaszał swoją wypowiedź, była w tamtych warunkach całkowicie uzasadniona. Oskarżenie go o wywołanie tak wyraźnie trącącej okultyzmem sprawy mogło doprowadzić do prawdziwej katastrofy życiowej. Odebrano by mu wszystko, co przez lata zdobył i wypracował, przede wszystkim urząd i dobre imię. Znana była jego dawna przynależność do kręgu ludzi hołdujących tego typu ideom i wiele oskarżycielskich głosów rzeczywiście podniosło się, wskazując go jako autora manifestów. Wydanie Godów i Theca było w tej sytuacji próbą ostrożnego wyjaśnienia uważnemu czytelnikowi, że choć autor uczestniczył w redagowaniu tekstów różokrzyżowych i sam popiera ideę bractwa, do końca nie zgadza się ze wszystkim, co w zostało w nich zawarte. Fragmenty Fama i Confessio cytowane przez
opowiadając się w końcu za stanowiskiem negatywnym (por. tamże, s. 180). Uzasadnia je słusznym skądinąd twierdzeniem, iż Andrea nigdy nie popierał nauki obcej luteranizmowi, który kochał szczerze i z całej duszy. Montgomery nie bierze jednak pod uwagę innej możliwości rozwiązania tej kwestii, którą przedstawia Edighoffer.
■' Por. Edighoffer, dz. cyt., s. 83-89.