1
mian tradycyjnego realizmu, wysuwa się na czoło Jako problem praktyczny i teoretyczny. Oczywiście. każdy nawrót wnosi coś nowego, nie jest mechanicznym powtórzeniem, nie wiemy jednak na razie, do Jakiego stylu prowadzą widoczne tu interferencje.
W. SADKOWSKI: — Na zakończenie Jeszcze króciutka sprawa, dotycząca żywotności awangardy. Ja może tutaj trochę niedokładnie się wypowiedziałem. Sądzę bowiem, że słabością, znaczy pechem i nieszczęściem awangardy francuskiej. było to. Ze była uprawiana na ogół przez ludzi o nikłej lub pozornej świadomości teoretycznej. jak Robbe-Grillet. który Jest. moim zdaniem, raczej intelektualnym kokictom. albo przez ludzi wewnętrznie rozłamanych, jak na przykład Michel Butor. autor pięknych studiów o Balzaku, którego cudownie zna l rozumie, ale wobec tego Jest prawdopodobnie w swym ekspe-rymentatorstwie wewnętrznie zakłamany. Stąd osiąga pewien poziom technicznej sprawności w dawnych powieściach typu La modification, względnie „umiarkowanych" — i ponosi całkowitą porażkę w książce, którą uważa za najambitniejsze swoje dzieło, w Mobile. Miała to być książka o Ameryce, a jest pięćsetstronicowy bełkot, złożony ze zdań nieartykułowanych.
M. ŻUROWSKI: — Dużego formatu.
W. SADKOWSKI: — Dużego formatu, w którym po przeczytaniu czternastej stronicy nic Jestem w stanic ruszyć dalej, ponieważ znam zasadę, to znaczy brak jakiejkolwiek zasady. Proszę to porównać z eksperymentami formalnymi, chociażby pisarzy amerykańskich. Weźmy na przykład cytowaną przeze mnie powieść Rotha Great American Noceł, gdzie zastosowano eksperyment dadaistyczny: uszeregowanie stów w kolejności słownikowej z odgrywaniem ich waloru brzmieniowego, ale w funkcji, jak to się kiedyś mówiło, ..kompromitacjonistyczncj". To znaczy • takie „słownikowe" przemówienie wygłasza debil. debil, którego pierwowzorem Jest Spiro Ag-new, były wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej — i przemówienie to wyraża niemotc kompletną i Jakąś żałosną próbę nawiązania kontaktu ze społeczeństwem używającym już zupełnie innego kodu językowego, innego Języka.
W. SOKORSKI: — Pan Sadkowski chce. żeby > przenosić to doświadczenie do krajów socjalistycznych (śmiech).
A. LAM: — Może Białoszewski stanowi jakiś
odpowiednik...
W. SADKOWSKI: — Kto wie. może Białoszewski krąży wokół tej indolencji intelektualnej, demaskowanej przy pomocy parodystycznc) próby rejestrowania jakiegoś toku pscudomyślenia.
K. SAUERLAND: — Tylko to się też po paru latach kończy. W zachodnioniemieckiej l austriackiej literaturze też Jest bardzo dużo ciekawych ' prób poezji konkretnej, ale po pewnym czasie ma się wrażenie, że przemienia sie to w oryginalny bełkot.
W. SADKOWSKI: — Albo robimy bełkot dla osiągnięcia tak zwanej czystej oryginalności; pewien pisarz francuski napisał kiedyś książkę, w której żaden wyraz nie zawiera głoski „e". Na tej podstawie snuto domniemania, te to Jest książka antyfeminlstyczna. bo rodzajnik męski „Le". zawiera „e” (nawiasem mówiąc rodzajnik nijaki też ją zawiera). Tego typu szarady przemijają przecież jak motyle.
Rzeczy, w których eksperyment awangardowy funkcjonuje poznawczo, są już oczywiście rzeczami niewspółmiernie wartościowszymi, ciekawszymi. płodniejszymi, ale to też nie są rzeczy do powtarzania w nieskończoność. Jeśli mogę spróbować odpowiedzieć na pytanie, które tutaj postawił pan Drawicz. do czego właściwie służy literatura — to zaryzykowałbym zdanie, że literatura służy do tego. żeby powiedzieć to, co jeszcze nie zostało powiedziane; a skoro to zostało Już powiedziane, trzeba znowu szukać czegoś, czego jeszcze nic powiedziano.
A. LAM: — Dyskusja nasza rozwinęła się bardzo interesująco i tym goręcej chciałbym za u-dziat w niej podziękować. No i Jeżeli uznaliście panowie tę inicjatywę za pożyteczną, to Już teraz chciałbym zaprosić na podobne spotkanie za rok.
Z pewnością przy rośnie nowy materiał, który pozwoli trafność naszych rozpoznań potwierdzić, może niektóre uzupełnić l zweryfikować? Bądś co bądź, czeka nas zakończenie trzeciej ćwierci stulecia, co powinno sprzyjać bilansom — l refleksji, jakie jeszcze oblicze nasz wiek pokaże
• •
W jednym z niedawno publikowanych szkiców(l) zwróciłem uwagę na zastanawiające zjawisko. Nie Jest tak mianowicie, iżby konfrontacja najbardziej aktualnych i nowatorskich dążności w sztuce z osiągnięciami uznanymi Już za klasyczne, to znaczy dziełami awangardy z lat 1900—1925, ba. właściwie aż po początek lat 30-tych, była zabiegiem wyłącznie historycznym. Dada. futuryzm, konstruktywizm, surrealizm etc. jako nurty artystyczne są dzisiaj oczywiście czymś minionym, niemniej jednak po dzień dzisiejszy dla wielu ludzi poszczególne utwory 1 w ogóle „klasycy" tamtej awangardy rą naprawdę niełatwi w odbiorze i w konsekwencji nadal uważani są za zzolówkę twórczą. Dlatego też uprawnione wydaje się stwierdzenie, że to co teraz, od połowy lat 50-tych, obserwujemy, jest jaJc gdyby awangardą w awangardzie. Nie mam tu na myśli faktów tak oczywistych 1 znamiennych, jak renesans Duchampn i Schwittcrsa. neodadaizm, nawiązanie do konstruktywizmu przez twórców sztuki minimalnej etc. Ciągłość między dawną a nową awangardą Jest bowiem, jak postaram się wyka-tać, tyleż oczywista co marginalna. Mam tu natomiast na uwadze określone zróżnicowanie kontekstu społecznego, w którym sztuka uznana za awangardę funkcjonuje. Z tej perspektywy wyodrębnić należałoby próg preferencji l absorpcji intelektualnej tego, co w sztuce zachodzi, od mechanizmów zewnętrznych, to znaczy nacisku kulturowego. reklamy, snobizmu etc. Sztuka, jak wiadomo, rozwija się w znacznie szybszym tempie niż przeciętna, potoczna świadomość estetyczna: do awangardy odbiorcy muszą stopniowo przywyknąć. Jeśli próg ów, który nazwałem preferencją i absorpcją intelektualną, zostaje przekroczony, awangarda zostaje przyswojona. Owo oswojenie się z nią powoduje, że znika w istocie — co stanowi paradoks nieunikniony w rozwoju kultury estetycznej — problem awar.gardowości tych dążeń twórczych, które kiedyś szokowały. Inaczej dzieje się w przypadku funkcjonowania tylko mechanizmów zewnętrznych, tutaj bowiem zasadę oswojenia wypiera zasada uznania w dużej mierze wymuszonego. Picasso z lat 10-tych. ab-strakcjonizm Kandinsky’ego i Klee. muzyka Strawińskiego I Schónbcrga. Ulisses Joycea i Proces Kafki, poezja imażymstów. teatr typu Mcyerholda czy Artauda etc. stały się czymś oczywistym, ba. nawet bliskim dla określonych grup odbiorczych. Są wszakże grupy inne. dla których twórczość tego typu jest wciąż obca. Jest stereotypem, który należy przyjąć, ale którego ani nie lubi się. ani nie rozfinie.
Z grubsza biorąc, da się wyróżnić pięć grup społecznych, w stosunku do których można by
fi! Pcradckiy na)nctcrt*f airc«ca-^u. siu-
<1# £ocjolOit,i •r.« 1 -yjj. ni
53