348 Umberto Eco
umiejętnym użyciem czasów gramatycznych90), po czym Narrator rozpoczyna nową r&uerie o „zaczarowanej” podróży do opactwa Chaalis, gdzie, jak sądzi (lecz nie jest tego pewny), ujrzał po raz drugi i ostatni Adrienne. Ramy czasowe tego przeżycia są zupełnie nieuchwytne i „mgliste”: czy zdarzyło się to przed czy po doświadczeniach dzieciństwa opisanych w poprzednich rozdziałach? Czy naprawdę widział on Adrienne, czy była to tylko halucynacja? Rozdział ten jest kluczowym fragmentem książki i zobowiązuje czytelnika do uznania całej historii opowiedzianej w poprzednich i w następnych rozdziałach za dzieje niemożliwych poszukiwań straconego czasu. Narrator Syknie nie jest Narratorem Recherche (mimo iż Proust być może najlepiej ze wszystkich zrozumiał Nervala) i nigdy nie uda mu się odnaleźć własnej przeszłości, ułożyć napięć swojej pamięci dzięki pośrednictwu sztuki. Sylwie to historia (tragicznej) klęski pamięci, a zarazem historia klęski poszukiwania własnej tożsamości. Narrator nie tylko nie potrafi odtworzyć fragmentów swojej przeszłości, lecz nic jest również zdolny odróżnić wyobraźni od rzeczywistości. Sylvie, Adrienne i Aurelia (aktorka) to trzej aktorzy i trzy wcielenia autorskie samego aktanta, z których każde staje się po kolei obrazem straconego ideału, każde po kolei przeciwstawia się pozostałym (ich nieobecności, śmierci, ucieczce). W książce dominuje nieuchwytne wrażenie, że Narrator kocha, pożąda i opłakuje wciąż tę samą kobietę01.
I właśnie w tym momencie renesansowy zegar zyskuje swój wymiar symboliczny. Czytelnik musi (w pewnym momencie) przeczytać ponownie zacytowany fragment, by odkryć całą moc jego sugestii. Zegar to symbol, który odsyła do nieuchwytności wspomnienia, do obowiązków przeszłości, do ulotności czasu, do przemijających wspomnień innych epok - do wszystkich czasów, do preromantyzmu Rousseau, do renesansu Wa-lezjuszy, do których inne rozdziały opowieści stale nawiązują.
Zegar ten, niezdolny wskazać czasu (sugerując istnienie wielu, niedokładnych i minionych), to synteza wszystkich „efektów mgły”, z których utkana jest Sylvien.
Jako symbol jest on otwarty-a jednak określony przez kontekst. Jest z p e w-n ością symbolem, lecz co dokładnie symbolizuje, nie jest pewne, tak jak jasne i niejasne zarazem są powody wprowadzenia go do tekstu.
Epizod zegara ma wymiar symboliczny, gdyż może podlegać nieskończonej interpretacji. Jego treść to mgławica możliwych interpretacji. Jest on otwarty na nieustanne przesunięcia od interpretanta do interprelanta, z których żaden nie będzie mógł zostać definitywnie autoryzowany przez tekst. Symbol sugeruje, że istnieje coś, co moglo-
™ I’or, B. Cottafavi, Micro-procbs lemporels ttans le premier ahapitre de „Sylvie”, „VS" 1982, nr 31-32, s. 6.3-98.
“ Por. I. Pozami, Parndares du dósir, Logigue dw rócil, „VS” 1982, nr 31-32, s. 35-62.
M Por. D. Barbieri, Ela,pen de topicatisation et ejfel da tmmillard, „VS” 1982, nr 31-32, s. 97-116.
by zostać powiedziane, lecz czym jest to coś, nie będzie można nigdy powiedzieć, w przeciwnym razie symbol przestałby to mówić.
Jedną tylko rzecz wyraża symbol całkowicie jasno, nie ma ona jednak nic wspólnego z jego treścią (jako wypowiedzią), lecz raczej z powodem, dla którego został wypowiedziany: mówi on mianowicie, iż jest chwytem se miot y c zny m, który musi funkcjonować według reguł t r y b u s y m b o I i c z n e g o, by mogła zaistnieć nieograniczona semioza.
6. SYMBOL, METAFORA, ALEGORIA
Jasne staje się więc, co odróżnia tryb symboliczny od metafory i od alegorii. Metafora nie może bvć zinterpretowana w sensie dosłownym Z punktu widzenia ekstensjonnłnego (nawet w odniesieniu do świata możliwego) nie mówi ona nigdy prawdy, czy też nie mówi czegoś, co adresat mógłby spokojnie zaakceptować jako prawdę dosłowną. Kłamstwo me taforyjest tak oczywiste (kobieta nie jest łabędziem, rycerz nie jest lwem), że gdyby metafora została zrozumiana dosłownie, wypowiedź „zakleszczyłaby się” z powodu niewytłumaczalnego „skoku topiozneg o”. Trzeba interpretować metaforę jako figurę.
Inaczej dzieje się w przypadku trybu symbolicznego. Nawet tępy czytelnik, który nie dostrzega jego obecności, może zdecydować, że zrozumiane w sensie dosłownym to, co zostaje powiedziane, nie zakłóca spójności semantycznej. Tępy czytelnik co najwyżej nie zrozumie, w jakim celu autor poświęcił tyle czasu na powiedzenie czegoś niepotrzebnego. Co więcej, nawet odbiorca obdarzony „ostrością" widzenia może z pro medytacją zignorować strategię symboliczną. Tak jak odbiorca n a z b yt inteligentny może czasami dostrzec strategię symboliczną tam, gdzie można by mieć wątpliwości, czy tekst ją sugeruje.
Chciałbym zacytować przypadek symbolicznej „niemożności decyzji”, odznaczający się jednak ewidentnym nacechowaniem metaforycznym. Przyjrzyjmy się sonetowi Giovana Battisty Marina:
Fkle złociste, pukle włosów nimi były, z kości słoniowej barka śmiało przecinała; dzierżyła ją dłoń podobnie jak ona biała, wśród cennych splotów znacząc szlak zawity; i podczas gdy fal pięknych skłębione odmęty równą i gładką bruzdą rozdzielała pewnie,
Amor wyciągał rękę po te nici zwiewne,