gra JM
przeistaczać to, co obce, w znajome oraz sprawiać, by tajeni nicza przeszłość nabierała sensu, są t ropy retoryki. Każda opowieść historyczna zakłada retoryczne ujęcie wydarzeń które podejmuje się przedstawić i wyjaśnić. W konsekwencji, rozpatrywane jako artefakty czysto werbalne, narracje historyczne podlegaj;) klasyfikacji Według' typów dyskursu retorycznego, w obrębie których zostały ukształtowane.
Jeśli tak właśnie jest, to być może rodzaj fabularyzacji, na jaki decyduje się historyk w celu nadania sensu zespołowi wydarzeń, dyktowany jest przez retoryczną konwencję dominującą w języku używanym do opisu elementów opowieści, zanim jeszcze rozpocznie się proces jej układania. Pewnego razu, podczas konferencji poświęconej historii literatury, Geoffrcy Hartman poczynił w mojej obecności uwagę, że choć nic jest do końca pewien, w jakim kierunku zmierzają dziś zainteresowania badaczy z kręgu tej dyscypliny, pisać historię todla niego umieszczać wydarzenia w jakimś kontekście jako części pewnej wyobrażałnej całości. Kontynuując, stwierdził, iż o ile wic, istnieją tylko dwa sposoby odnoszenia części do całości - przez metonimię oraz przez synekdochę. Jako że od pewnego czasu studiowałem wtedy myśl Giambatlisty Vico, spostrzeżenie to bardzo mnie poruszyło, gdyż potwierdzało przeświadczenie autora Nauki Nowej, iż „logika” całej „poetyckiej mądrości” zawiera się w obrębie relacji, które sam język podsuwa w formie czterech głównych figur retorycznych: metafory, metonimii, sy-nekdochy i ironii. Moje własne przeczucie mówi mi — a potwierdzają to refleksje Hegla na temat istoty dyskursu nienaukowego — że w każdej dziedzinie wiedzy, która, tak jak historia, nic została zdyscyplinowana poprzez konstrukcję formalnego systemu terminologii opisu swego przedmiotu na podobieństwo fizyki czy chemii, podstawowe formy ujmowania danych dyktowane są przez konwencje retoryki. Oznacza to, że kształt relacji, które wydają się zawarte immanentnie w przedmiotach znajdujących się w obszarze
badnń, jest w rzeczywistości narzucany temu obszarowi przez badacza w samym akcie nazywania i opisywania przedmiotów, jakie tam znajduje. Z tego wynika, iż historycy ustanawiają swe tematy jako możliwe przedmioty przedstawienia w formie narracyjnej poprzez język używany do ich o p i s u. Jeśli tak właśnie jest, to znaczy, że różne rodzaje historycznych interpretacji odnoszących się do tego samego zespołu wydarzeń, jak na przykład interpretacje Rewolucji Francuskiej dokonane przez Micheleta, Tocquevi!le’a, Tai-ne’a i innych, to niewiele więcej niż projekcje językowych matryc, jakich historycy ci użyli do wstępnej retorycznej obróbki rewolucyjnych wypadków, zanim jeszcze rozpoczęli ich spisywanie w postaci narracji. To tylko hipoteza, lecz być może przekonanie historyka, iż „znalazł” on formę swej opowieści w samych wydarzeniach, a nic narzucił jej tak, jak czyni to poeta, jest rezultatem pewnego braku językowej samoświadomości, który nic pozwala dostrzec, jak dalece opisy wydarzeń są już ich interpretacjami. W tej perspektywie różnica pomiędzy ujęciami Rewolucji przez Micheleta i Tocquevillc’a nie polega jedynie na tym, iż podczas gdy pierwszy z nich sfabularyzował swą opowieść w konwencji Romansu, drugi odwołał się do Tragedii. Tkwi ona również w zróżnicowaniu tropów — odpowiednio, metaforze i meto-nimii - jakie obaj historycy wykorzystali w swym rozumieniu faktów zaświadczonych w dokumentach.
Nie ma tu miejsca na próbę wykazania dopuszczalności takiej hipotezy, która stała się metodologiczną podstawą mojej Metahistory, mam jednak nadzieję, że esej niniejszy będzie mógł posłużyć za przykład określonego podejścia do badań nad takimi typami prozy dyskursywnej, jak historiografia - podejście to jest równie stare, jak studium retoryki, i jednocześnie tak nowoczesne, jak dzisiejsze językoznawstwo. Badania te mogłyby postępować za wskazówkami zawartymi w artykule Romana Jakobsona pt. ..Poetyka w świetle językoznawstwa”, w którym autor scharakteryzował róż-