pracą usunąć, gdyby zdał sobie sprawę z tego, że naturalność, główny jego zamiar, tylko wtedy da się utrzymać jako postulat artystyczny, tylko wtedy pozwoli przekroczyć granice gadania, o ile poparta będzie badawczością, pilnym studiowaniem charakterów ludzkich. Wszedłszy na drogę tych badań, stanąwszy przed zadaniem aktorskiego wyrażania nowo ujrzanych rysów, dojdzie może Nowakowski do przekonania, że „natura*4, chcąc ukajać się w sztuce z należytą jasnością, błaga „formę", aby przyjęła ją „w" swe „ramy".
W tym kierunku posuwa się aktor, działający daleko od placu Św. Ducha, w lichym budynku przy zabłoconej uliczce, przed publicznością, do której poziomu musiałby się znacznie zniżyć, gdyby stał wyżej od niej. Żydowski aktor Turków nie osiągnął jeszcze wprawdzie tego stopnia wyrobienia, na którym kontury artysty utrwalają się w sposób nieodwołalny, jednak najlepsze momenty jego tegorocznej działalności wskazują na to, żc wiedziony zdrowym instynktem artystycznym, zmierza w swej sztuce do gruntownego przetwarzania rzeczywistości w duchu praw teatru. Czyni to jako aktor i jako reżyser. Gdyby w pracy jego było więcej samodzielnych poszukiwań, gdyby swą małą ubogą scenkę przyjmował jako problem, który należy rozwiązać we własny sposób, mógłby polskich artystów swym teatrem zainteresować.
Na de krakowskiego żyda teatralnego wyglądu niezwykłości nabiera działalność Antoniego Piekarskiego. Ptawda, że Piekarskiemu brak znawstwa literackiego. Prawda, żc w wyborze sztuk kieruje się swymi osobistymi upodobaniami, które bynajmniej nie należą do upodobań wyższego rzędu. Jednak Piekarski ma wyobraźnię teatralną. Jednak Piekarski marzy o podróżach w nowe światy i nawet ma odwagę realizowania swych marzeń. Jego wystawienie Ludzi Hasencłevera należy zanotować jako najciekawszy fakt teatralny mijającego sezonu. Nam, ludziom „Zwrotnicy", śniącym o teatrze wyposażonym we wszystkie środki techniczne, jakich użycza i użyczać będzie nasza epoka, idea wyeliminowania rekwizytów teatralnych i zastąpienia dckoracyj ludźmi musi wydać się ideą jednowieczorową. Nie widzimy w niej drogi w przyszłość. A jednak, radośnie zaskoczeni tym, co śmiały reżyser znalazł mimo błędności swej idei, serdecznym oklaskiem spłacamy mu znaleźne. Zasługują na to w pierwszym rzędzie świetne czyny, jakich dokonał
w dziedzinie pla8tyki scenicznej. Zespołem aktorów teatru popularnego i ochotnikami zc Związku Strzeleckiego tworzył kompozycje form, którym br^ było wprawdzie pogłębienia artystycznego, lecz które nowością twą i rozmaitością niespodziewanych obrazów utrzymywały widza w nieustającym zaciekawieniu i dawały mu niejedną rozkosz artystyczną. Operowanie tłem sceny było drugą niezwykłością plastyczną tego przedstawienia. Tylna ściana grała mową barw i świateł nie znaną dotąd w polskim teatrze, mową cichą a przejmującą, mową, która nie da się opisać, której rodzaj można przybliżyć wyobraźni czytelnika chyba tylko informacją, te reżyser, walcząc z małymi namiarami sceny „Bagateli-, użył rauru sąsiedniego domu jako tylnej ściany. Barwa nałożona na materię wapienną, kąpana światłami reiłcktotów, kontrastowana ciemnymi postaciami ludzi, budziła w widzu kolejno wzruszenia, które miał budzić dramat. Naczelna idea Piekarskiego, polegająca na eliminowaniu rekwizytów teatralnych, poniosła tu porażkę. Jeden z najmocniejszych sukcesów przedstawienia pochodził z materii nieżywej, a muru, który był bardzo kosztownym rekwizytem, przypadkowo dostarczonym przez sąsiada.
^Zwrotnica" 1927, cserwkc.
189