sama generacja, która pogrzebała powieść — odrodziła ją. Spełniono życzenie Śorela: czytelnicy otrzymali „prostą opowieść o wypadkach nowoczesnych”; niedługo „opowieść” będzie się znów nazywała „powieścią”, choć zgoła niepodobna będzie do tego gatunku, który powieścią nazywano w Czasach pani de Scudery.
Mówiąc o współczesnym kryzysie powieści, formułujemy nasze postulaty w sposób niezmiernie arbitralny, dowodząc, iż jest to gatunek efemeryczny, który zniknie równie nagle, jak się pojąw2.'"Opieramy się tu wyłącznie na doświadczeniu polskim, które jest w tym zakresie wątłe i nietypowe. U nas rzeczywiście powieść zjawia się nagle, z importu. W innych,literaturach jest wynikiem długowiecznej ewolucji. Literatura polska nie zna pieśni bohaterskich i’ cyklicznych legend rycerskich, w których zarysowały się pierwsze formy powieści. Przejdzie ona wiele stadiów: z wojennej stanie się dworska, z dworskiej awanturnicza, potem sielankowa i sentymentalna, przejdzie w XVIII wieku pierwszą fazę realizmu, pod koniec wieku znów pogrąży się w sentymentalizmie i dydaktyce, w XIX wieku powróci do realizmu. Nie ma takiej epoki literackiej, od samych początków literatury francuskiej, kiedy by nie było powieści, chociaż w każdej epoce oznaczała ona co innego. Tak np. w dobie kryzysu powieści, w. wieku XVIII, oznaczano pogardliwie słowem „romansowy” zupełnie to samo,
00 w końcu wieku XIX, w okresie powieściowego „szczyty nazywano „poetycznym”.
, I Powieść jest więc gatunkiem literackim równie trwałym, jak wszystkie inne, nie jest ani „dworska”, ani „mieszczańska”. Myślę, że jest cechą charakterystyczną kultury zachodnioeuropejskiej, tak jak cechą kultury orientalnej jest Ibaśń.
Niszcząc powieść odradzamy ją. Jesteśmy wszyscy —
1 d oo ją tworzą, ci oo ją studiują, ci wreszcie, którzy ją po prostu czytają — jesteśmy więc wszyscy przeciw jej gadulstwu, opisowości i dydaktyzmowi. Jesteśmy także przeciw jęj formalnemu doktrynerstwu. Co do mnie, umieram z nudów w równym stopniu nad Butorem co nad Roznain Rollandem, Umierając tak, marzę o powieści, którą
przeczytałbym z wypiekami na twarzy. Marzę o tej powieści nawet wtedy, gdy mówię, że jej nikt nie napisze, że jej pisać nie trzeba, że się jej napisać nie da. Marzę o powieści mojego czasu, pokolenia, mojej formacji biograficznej i umysłowej, ponieważ — w gruncie rzeczy —- nie potrafię sobie wyobrazić literatury (i kultury w ogóle) bez powieści i nie mogę się pogodzić z tym, aby moje pokolenie nie pozostawiło po sobie powieściowego pomnika i samo siebie nie ujrzało w powieściowym przetworzeniu^ Wszystko wiem o tej powieści — potrafię ją zamówić tak, jak się zamawia półki na książki. Przede wszystkim chcę, aby bohater był dorosłym człowiekiem. Dość tych dwudziestolatków, którzy nie mają nic do powiedzenia, których autor „napełnia” dopiero doświadczeniem, rozumem, historią. Bohater powinien mieć już życie za sobą, to znaczy jego partię najbardzej instruktywną, tę, w której rysują się prefiguracje przyszłości. Niech stanie przed nami w tym osobliwym zrównoważeniu dwóch wymiarów — przyszłości i przeszłości — kiedy się już wie ną pewno, że cała reszta będzie tylko powtórzeniem, rozwinięciem, dokończeniem Wątków. W tej -sytuacji znajduje się całe rozległe pokolenie ludzi, powiązanych węzłami wspólnej biografii i wspólnych inspiracji intelektualnych, wspólnych win i rozczarowań, pokolenie ludzi urodzonych gdzieś między rokiem 1910 a 1930y którzy zaznali wszystkich możliwych współcześnie formacji historycznych, którzy zaczynali działać lub patrzeć przytomnie w epoce wielkiego konfliktu, których progiem pełnej dojrzałości czy też zbliżającej się starości jest przeniesienie tego konfliktu na zupełnie inny plan, którzy w tym właśnie momencie ustępują miejsca generacji nowej, obcej, innej...
Otóż chęęn^ powie^cj z bohaterem, który próbuje zrozumieć to, oo ma za sobą, który znajduje się w sytuacji pisarza, oo dobrnął do połowy książki: wszystkie postacie zostały wprowadzone, wszystkie wątki nawiązane, styl się już skrystalizował, nie wiadomo tylko, czemu to wszystko ma służyć i jaki będzie tytuł. ,Zatrzymał się i potrzebuje bodźca z zewnątrz: powinien mu ktoś poddać dobre „motto’’ albo podsunąć nagły zwrot w akcji. A może zakończenie, ku któremu wszystko będzie można teraz pchnąć?... Proszę ] więc o powieść o dobrym tytule, z dobrym „mottem”, z nie-1
153