Sala koncertowa w Watykanie.
W 200-lecie śmierci Mozarta (1791)
Papież uczcił najsłynniejszego z watykańskich „złodziei: niegdyś, jako dziecko, Mozart „wyniósł” z Kaplicy Sykstyńskiej raz tylko usłyszane „Miserere” Gregoria Allegriego, którego nie wolno było wykonywać nigdzie indziej
wystąpili „Earth Wind and Fire”, MireiUe Mathieu i B. B. King. Ten ostatni ofiarował Janowi Pawiowi n swoją ukochaną gitarę „Lucille”, z którą nie rozstawał się od 50 lat.
Do historii przeszedł udział Papieża w koncercie Boba Dylana. Jak podkreślali komentatorzy, Jan Paweł II swoim uczestnictwem w owym koncercie odebrał ostateczne argumenty tym, którzy twierdzili, że „rock jest sprawą szatana”. Papież wykazał się wówczas zresztą znajomością twórczości Dylana, bo swoją medytację do młodzieży oparł na jego słynnym songu „Blowing in the wind”.
BARYTONEM O STARYM KOWBOJU
Ale Papież jest nie tylko odbiorcą muzyki. Sam chętnie śpiewa. Przyłączał się swoim donośnym głosem, gdy pielgrzymi z Polski na początku pontyfikatu śpiewali mu „Góralu, czy ci nie żal”, a zagraniczni słuchacze byli przekonani, że to polska pieśń religijna. Z wiernymi śpiewał w Polsce swoją ulubioną „Barkę” i inne pieśni, które nagrała jedna z wytwórni za-chodnioniemieckich jako „Pieśni papieskie”, a które okazały się bestsellerem.
Lubi śpiewać ze swoimi przyjaciółmi ze szkolnych lat. Kiedyś, przy ognisku podczas turystycznych wypraw, śpiewał ballady kowbojskie. Na przykład w Fiszorze koło podwarszawskiego Radzymina, gdzie Prymas Wyszyński spędzał wakacje, biskup
Wojtyła nie tylko śpiewał bardzo kiedyś popularną piosenkę „Stary kowboj”:
Co mi tam wiatr, co mi tam chłód,
Byle był koń, wiatronogi druh,
Byle był kolt, lasso i bat,
Co mi tam chłód, co mi tam wiatr. -
ale - jak twierdzą naoczni świadkowie - także sam akompaniował sobie na gitarze!
Ewa i Mieczysław Wisłoccy, uczestnicy wypraw kajakowych z Wujkiem, czyli biskupem Karolem Wojtyłą, wspominali, że lubił on piosenki „Mazowsza”, „Śląska”, także harcerskie, partyzanckie, czasem lwowskie, np. „Bal u weteranów”.
„Pieśnią ulubioną przez Wujka, którą zazwyczaj kończyło się ognisko, była pieśń żeglarzy, zwracających się do swej Opiekunki w niebie: «0, której berta ląd i morze siucha...», po niej śpiewano już lylko «Idzie noo>. Czasem udawało się uprosić Wujka, żeby zaśpiewał «Louisa». To się nam zawsze bardzo podobało -kto słyszał, niech się cieszy i pamięta, kto nie słyszał - ten już pewnie nigdy nie usłyszy” - napisali Wisłoccy w książce „Zapis drogi. Wspomnienia o nieznanym duszpasterstwie księdza Karola Wojtyły”.
Do historii przeszedł też pewien wieczór w Castel Gandolfo, gdy kolega Karola z gimnazjum wadowickiego, nieżyjący już dziś Leopold (Poldek) Goldber-ger, akompaniował Papieżowi na pianinie, zaś Ojciec Święty śpiewał barytonem. •
GAMMA/BE&W
20
STRONA, KSIĘGA IX