Ten wiedząc jak lud Franków do uniesień skory, Że zaś popularności łakną dygnitarze —
By zyskać kondolencye, ordery, honory Ślepymi nabojami strzelać do się każe Sztuka, mu się udała — wtęc na stare tory Politykę sprowadza. Na Madagaskarze,
By olśnić wielkim blaskiem swoich rządów czasy, Z panią Rananawalo bierze się w zapas.}7.
Lecz taka polityka umysłowo chora I skutków nie przewidzi, ni wyzypkać umie Raz ją trapi anarchia — znów monarchii zmora Co raz nowe projekt}fijrodzą się w tym tłumie Ku zmartwieniu wielkiego prezydenta Faure’a •— Największym idyotyzmem w całej głupstw tych sumie To płaszczenie, co naród -okazać się stara Wobec drugiej osoby — samodzierźcy' cara. —
W Rosyi z śmiercią batuszki — nieboszczyka cara Złote czasy nastaną każdy się spodziewa, płody car, wszyscy sądzą, wkrótce się postara Usunąć takich łotrów, jak Pobiedonoscewa,
Co dla nich solą w oku nasZa mowa, wiara,
A w polskie serca szyzmę wszczepić się zachciewa, Piękna była nadzieja, dziś m śladu po niej :
Bo jabłko nie daleko pada od jabłoni.
A siostrż-yca Krakowa, Warszawa wspaniała Na swoim Szuwałowie też zwiodła się srogo Rzeczywistość jej słodkie marzenia rozwiała,
Po Hurce — godniejszego nie było nikogo Prysły wszystkie nadzieje — a korzyść z nich mała, Bo ten jak i poprzednik usposobion wrogo —■ Tamten gnębił nahajem — przytem klął po rusku, Ten gniecie—jak poprzednik—lecz klnie po francusku.
Bo nahajem oświatę ruską pędzić trzeba Bezczeszcząc nam świątynie, więżąc sługi boże, Swoją cywilizacyę wynosząc pod nieba Co strasznym jej pomnikiem •— wiekopomne Kroże, Boć cóSI kogo obchodzi — czy kto mrze bez chleba Byle tylko pokłony bił carom w pokorze,
Gdy zaś kto — o oświacie marzyć się ośmieli Ochłodzi wkrótce zapał — w murach cytadeli.