Zachęcam was, bracia, byście wyrzekli się świadomości, byście wyrzekli się wszystkiego, co może stanąć na przeszkodzie waszej orgii wewnętrznej, waszemu nieskończonemu i wzniosłemu upojeniu. Niech słodki chaos zmysłów kołysze was i wciągnie do swego ronda, niech wasze okrutne dreszcze kreślą kształt baletowych kroków. Weźcie na siebie chwile, kiedy wasz dramat staje się równie daremny jak zabawa! Miejcie chwilami wdzięk w waszej tragedii i nie zapomnijcie o rozkoszowaniu się upadkiem, uwznioślając go w tanecznym kroku! Ach, rzadkie są chwile, kiedy cierpienie staje się daremne, bezinteresowne, kręcąc spirale, aż osiągnie elegancję, kiedy ból w zbyt gwałtownej wibracji rozprasza się i rozpływa w tańcu! Nie zauważyliście nigdy, jak dzięki klku spon-lanicznym gestom dłoni cierpienia mogą się oczyścić, jak drżą w wewnętrznym tańcu i jak, drżąc, zapominają o samych sobie? Czy nie czuliście, jak rodzą się w was te falujące mchy ciała, w godzinach, kędy cierpienie staje się daremne, rozpacz bezcelowa, nieuchronność losu rozkwita uśmiechem, to, co nieodwracalne, staje się pociągające, a mrok wabią? I czy nie ujarzmiły was nigdy — w momentach zbyt rzadkeh — ciemności, które igrają w was, czy nie zostaliście porażeni piorunem radości, zaproszeni do zabawy przez ból, tym wyjątkowym wezwaniem, kędy zapomina on o samym sobie? Wyrzec się świadomości i mszyć na poszukiwanie orgii, tego samo-za przeczenia bólu?